[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uspokoił, musiał przyznać, że zachował się jak idiota. I do tego zarea-
gował zbyt ostro.
Kiedy wreszcie zniknął ostatni klient i zaczął zapadać zmrok, na placu
boju pozostali tylko oboje z Liz. Steve poszedł zobaczyć, co jego part-
nerka robi. Pakowała swoje rzeczy. Udało się jej sprzedać wszystkie
wypieki i słodycze, nawet te nieszczęsne krówki. Pochwalił ją za to. I
przeprosił za wcześniejsze zachowanie.
- Martwiłem się, co się z tobą dzieje. Wczoraj bezskutecznie dzwoniłem
do ciebie przez cały dzień, nawet wieczorem. A kiedy Rosie powiedzia-
ła mi, że byłaś u niej na parkingu, aby zgromadzić to, co przygotowały
mieszkanki przyczep, i nadal dzisiaj tu cię nie było, nie wiedziałem, co
o tym myśleć.
Liz błyszczącymi oczyma spojrzała na Steve'a.
- Chciałam ci powiedzieć, co się stało. To wręcz nieprawdopodobne! -
Miała tak uszczęśliwioną minę, że Steve zaczął powątpiewać, czy ma
ochotę usłyszeć te rewelacje. -Byłam u Alana Bookera.
W pierwszej chwili Steve nie wiedział, o kogo chodzi.
- Pamiętasz chłopaka na warunkowym zwolnieniu, który parę tygodni
temu napadł na sklep alkoholowy?
- Pamiętam - mruknął Steve. - Byłaś u niego w więzieniu?
- Tak. To nie było łatwe - przyznała podniecona. - Już przedtem próbo-
wałam kilkakrotnie go odwiedzić, ale nie chciał mnie widzieć, bo nie
był pewny, czy może mi zaufać!
S
R
Wreszcie wczoraj wieczorem, kiedy opuściłam parking Rosie, spotka-
łam się z jego żoną. Przekonałam ją, że naprawdę chcę pomóc Alanowi.
Namówiła męża, żeby zgodził się zobaczyć ze mną. Tak więc rano by-
łam w więzieniu - powtórzyła z tryumfem. - Chłopak złoży skargę na
swojego kuratora, ponieważ wie, że jest ktoś, kto mu naprawdę pomo-
że. Zdziwiony Steve pokręcił głową.
- Nie dowierzam własnym uszom.
- Wiedziałam, że tak będzie. - Liz roześmiała się radośnie. - Och, Steve,
nie umiem powiedzieć ci, jak dobrze się czuję! Kiedy wchodziłam do
sali widzeń, chłopak był smutny i przygnębiony. Ale teraz, gdy ponow-
nie uwierzył w siebie, stanie się innym człowiekiem. Uważam, że to
wspaniale!
Oboje ze Steve'em stali za samochodem Liz. Za podniesioną klapą ba-
gażnika. Zapalona w nim lampka była jedynym światełkiem w otacza-
jących ich ciemnościach.
Steve widział, jak Liz promienieje szczęściem.
- Tak, wspaniale - potwierdził. Teraz żałował, że wcześniej nie wysłu-
chał Liz, by mogła podzielić się z nim swoją radością. A on, zamiast
tego, zachował się okropnie.
- Pójdzie do więzienia, to oczywiste - ciągnęła Liz. - Sądzę jednak, że
się uspokoi, przemyśli swoje życie i po wyjściu na wolność stanie się
innym człowiekiem. A do tego czasu będzie pod sensownym nadzorem
i otrzyma wsparcie, którego tak bardzo mu brakowało. Sama tego do-
pilnuję -oświadczyła z błyskiem oczach. Spojrzała na Steve'a. - Zarobi-
łeś dziś sporo pieniędzy. Ja też sprzedałam wszystkie ciastka. Mam
doskonałe samopoczucie.
Nagle, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, Steve nachylił się i poca-
łował Liz. Nie był to pocałunek długi. I nie był to pocałunek namiętny.
S
R
Objął stojącą przed nim kobietę, przyciągnął ku sobie i musnął wargami
jej usta.
Kiedy puścił Liz, poczuł się jak idiota, gdyż jego partnerka stała jak
ogłuszona i z rozszerzonymi oczyma wpatrywała się w jego twarz. Miał
ochotę ponownie wziąć ją w ramiona i nigdy już więcej nie puścić.
Zaraz potem jednak skarcił się za te myśli. Uznał je za bezsensowne.
Do licha, mimo że ta dziewczyna miała przyjaciela, a on sam przestrze-
gał w życiu żelaznych zasad, pożądał jej tak bardzo, jak jeszcze nigdy
nie pragnął innej kobiety.
- Za... za co to było? - spytała drżącym głosem.
- Hm... - zająknął się. - To... podziękowanie za pomoc. Szybko odwró-
cił się i poszedł uporządkować plac po
skończonej giełdzie.
Liz patrzyła na odchodzącego Steve'a. Była półprzytomna. Drżała na
całym ciele. Już od dawna zdawała sobie sprawę z tego, że jej partner
jest najbardziej zdumiewającym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spo-
tkała. Pełnym sprzeczności.
W jednej chwili czuła, że Steve jej nienawidzi. Była tego pewna. Ale w
następnej była przekonana, że jest nią zainteresowany.
W żaden sposób nie potrafiła rozszyfrować stosunku Steve a do siebie.
Bo co do własnych uczuć do tego człowieka nie miała żadnych wątpli-
wości.
Po najsłodszym pocałunku w jej życiu.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
[ Pobierz całość w formacie PDF ]