[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podniecenia. Któraś klepka w baryłce nadpękła nieco. Na pokładzie widać było cienką strużkę
ziaren prochu; dalsze sypały się wolno z otworu.
Zabrać tę baryłkę z powrotem na hulk. Hej, pomocniku bosmana, wezcie mokrą szmatę i
zetrzyjcie ten proch z pokładu.
Proch mógł się łatwo zapalić przez przypadek. Ogień rozprzestrzeniłby się wówczas migiem
we wszystkich kierunkach; cztery tony prochu na Atroposie , ze czterdzieści pewnie na hulku co
ostałoby się w takim wypadku z jednostek morskich stłoczonych w Pool? Marynarze patrzyli na
niego; była to dogodna chwila, żeby zagrzać ich do pracy.
Widzicie, chłopcy, tam jest szpital Greenwich przemówił Hornblower wskazując w
kierunku biegu rzeki na wdzięczną sylwetkę budowli Wrena[22]. Niektórzy z nas pewnie
wylądują tam kiedyś, ale ja bym wolał, żeby nas tam nie wdmuchnęło już dzisiaj.
Dowcip był może słaby, mimo to kilku zareagowało wyszczerzeniem zębów.
Pracujcie dalej!
Hornblower ruszył znów w stronę dziobu, niewzruszony dowódca, a przy tym na tyle ludzki,
że zdobył się na zażartowanie. Zachowywał się podobnie jak wobec Marii, gdy wydawała się być
nie w humorze.
Nadpłynęła lichtuga z pociskami i ustawiała się przy prawej burcie. Hornblower spojrzał w
dół na nią. Dziewięciofuntowe kule do czterech armat dalekiego zasięgu dwóch na dziobie i
dwóch na rufie; dwunastofuntowe pociski do osiemnastu karonad stanowiących podstawowe
uzbrojenie okrętu. Te dwadzieścia ton żelaza leżące na dnie barki wyglądało na śmiesznie mały
ładunek, gdy patrzył na nie człowiek mający za sobą służbę na okręcie liniowym; stary Renown
zużyłby cały ten zapas w ciągu kilku godzin walki. Kule te stanowiły poważną część obciążenia
Atroposa . Połowa zostanie rozłożona stosunkowo równomiernie wzdłuż burt w pojemnikach na
pociski; to, gdzie postanowi on zasztauować pozostałe dziesięć ton, będzie rzeczą niezwykle istotną
dla Atroposa , gdyż może zwiększyć lub zmniejszyć jego prędkość o węzeł, spowodować, że
będzie sztywny albo miękki na wietrze i łatwy lub trudny do prowadzenia pod żaglami. Hornblower
nie mógł podjąć tej decyzji, póki reszta zapasów nie znajdzie się na pokładzie i póki nie sprawdzi
przegłębienia okrętu. Przebiegi uważnym spojrzeniem po siatkach, w których pociski miały być
wciągane po prawej burcie na fokrei, i przypomniał sobie, co wiedział o wytrzymałości lin
manilowych ta, mógł to od razu powiedzieć była już używana od kilku lat.
Aadujcie po szesnaście kul na jeden unoś krzyknął do barki ani sztuki więcej.
Swoim zwyczajem poświęcił chwilę na wyobrażenie sobie, co by się stało, gdyby któraś z
tych siatek pękła; kule posypałyby się z powrotem do lichtugi; spadając z poziomu rei mogłyby
przebić dno; z ładunkiem, jaki lichtuga ma na pokładzie, zatonęłaby jak kamień tu, na skraju toru
wodnego, wielce komplikując ruch statków w porcie londyńskim, zanim nurkowie z wielkim trudem
nie uwolniliby wraka od ciężaru kul, a pontony ratownicze nie odciągnęłyby go z toru wodnego.
Ogromny ruch w porcie londyńskim zostałby poważnie zahamowany wskutek chwilowego
niedopatrzenia stanu siatki na ładunek.
Jones podszedł szybkim krokiem z drugiej strony pokładu i zasalutował.
Sir, kończą już ładować proch.
Dziękuję, panie Jones. Proszę odprowadzić hulk i postawić go w jego miejscu cumowania.
Pan Owen może przysłać tu chłopców od noszenia prochu, żeby układali kule w pojemnikach w
miarę ich dostarczania na pokład.
Tak jest, sir.
Gig wracał zza rzeki z Carslake'em na ławce sterowej.
I cóż, panie Carslake? Jak prowiantura przyjęła pańskie zamówienia?
Zaakceptowali je, sir. Jutro rano zapasy będą na nabrzeżu.
Jutro? Czy słuchał pan moich rozkazów, panie Carslake? Nie chciałbym stawiać czarnego
znaczka przy pańskim nazwisku. Panie Jones! Płynę do Wydziału Zaopatrzenia stoczni. Pan uda się
tam ze mną, panie Carslake.
Prowiantura była wydziałem Urzędu Marynarki Wojennej, a nie Admiralicji. Z jej
urzędnikami trzeba inaczej rozmawiać niż z ich kolegami ze stoczni. Można by nawet pomyśleć, że te
dwie organizacje rywalizują ze sobą, zamiast pracować dla wspólnego patriotycznego celu,
przeciwko śmiertelnemu wrogowi.
Mogę sam dostarczyć ludzi do wykonania pracy mówił Hornblower panowie nie
muszą wcale posyłać swoich brygad.
Hmm zastanawiał się inspektor prowiantowy.
Przeniesiemy sami wszystko na nabrzeże i przewieziemy barkami na okręt.
Hmm powtórzył inspektor trochę mięknąc.
Będę panu wysoce zobowiązany ciągnął Hornblower. Proszę tylko polecić któremuś
ze swoich pracowników, żeby wskazał dowódcy mojej brygady roboczej, gdzie są zapasy. Wszystko
inne zostanie załatwione. Bardzo pana proszę, sir.
Urzędnikowi biura marynarki wojennej sprawiało ogromną satysfakcję mieć dowódcę okrętu
prawie na kolanach przed sobą. Równie przyjemna była mu myśl, że marynarka zrobi całą robotę,
oszczędzając prowianturze kłopotów z rozliczeniami za czas pracy. Hornblower zauważył wyraz
zadowolenia na tłustym obliczu urzędnika. Starłby go chętnie pięścią, ale dalej udawał pokorę. Jemu
nie przynosiło to żadnego uszczerbku, a dzięki temu nakłaniał urzędnika do postąpienia zgodnie z
jego wolą równie skutecznie jak grozbami.
Jest jeszcze ta sprawa zapasów wybrakowanych przez was zauważył inspektor.
Mój zespół dochodzeniowy działał zgodnie z przepisami oświadczył Hornblower.
Tak mruknął inspektor w zamyśleniu.
Mogę oczywiście zwrócić panu baryłki zasugerował Hornblower. Zamierzałem to
uczynić zaraz po wyrzuceniu wołowiny do rzeki.
Nie, proszę się nie trudzić. Zwróćcie mi je razem z zawartością.
Sposób myślenia tych biurokratów był nie do pojęcia dla normalnego człowieka. Hornblower
nie mógł uwierzyć chociaż było to rzeczą całkiem prawdopodobną że inspektor ma osobiście
jakiś interes wiążący się ze sprawą odrzuconych zapasów. Fakt, że zostały uznane za wybrakowane
stanowiłby przypuszczalnie skazę na jego aktach lub aktach prowiantury. Jeśli baryłki zostaną
zwrócone, nie będzie potrzeba wspominać oficjalnie o ich odrzuceniu i uda się je pewnie wepchnąć
na jakiś inny okręt taki, co będzie wychodził w morze, nie mając możności uprzedniego
skontrolowania dostarczonego towaru. Marynarze walczący za kraj mogą głodować, byle tylko akta
Wydziału Zaopatrzenia pozostały w porządku.
Chętnie zwrócę je bez opróżniania, sir zgodził się Hornblower. Odeślę je panu barką,
która przywiezie inne zapasy.
To byłoby dobrze ucieszył się inspektor.
Bardzo się cieszę, sir, i jak już powiedziałem, jestem panu wielce zobowiązany. Za
dziesięć minut będzie tu szalupa z moją brygadą roboczą.
Hornblower pochylił się w ukłonie z całym namaszczeniem, na jakie umiał się zdobyć; nie był
to moment, żeby przez drobiazg narażać się na wielką stratę. Odszedł w ukłonach, zanim dyskusja
mogła się rozwinąć na nowo. Ale ostatnie słowa inspektora były:
Kapitanie, proszę pamiętać o zwrocie tych beczułek.
Hulk amunicyjny został już odholowany na swoje miejsce cumowania; pozostałe zapasy
artyleryjskie ładowane na okręt nie były duże: wiązki przybitek i bele pustych woreczków z serży na
ładunki, kilka krążków giętkich wyciorów, zapasowe lawety armatnie, zwoje wolnotlącego lontu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]