[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może jednak Rye gościł tutaj kobiety, wbrew temu, co sądził Lassiter.
Zamyślona, szczotkowała włosy, aż stały się puszyste i błyszczące jak złoto.
Obrysowała oczy w taki sposób, w jaki robią to od niepamiętnych czasów kobiety na Bliskim
Wschodzie. Tusz przyciemnił jej długie jasne rzęsy, które zrobiły się niemal tak czarne jak
zrenice. Jej perfumy były mieszanką płatków róż i piżma, a do ust użyła połyskującej
zawartości wonnego drewnianego pudełeczka, nie większego niż jej palec. Zebrała
połyskującą masę włosów i zwinęła w węzeł, który umocowała na głowie dwiema długimi
szpilami z hebanu, inkrustowanymi opalizującymi kawałeczkami masy perłowej. Na przegub
lewej ręki włożyła sześć tak samo wykonanych bransolet. Wyjęła z plecaka i wsunęła na nogi
błyszczące czarne pantofelki. Teraz wzięła zwój ametystowej tkaniny i owinęła się nią w
sposób, w jaki upina się hinduskie sari. Zwisający, ponad metrowy koniec przykrywał włosy i
sprawiał, że jej oczy wyglądały jak ametystowe klejnoty w lśniącej perłowo oprawie twarzy.
- Lisa? Jesteś tam? Otwórz. Muszę wziąć prysznic, a Cindy zamknęła się w drugiej
łazience.
Drgnęła, słysząc niespodziewanie głos Rye'a. Jej serce zaczęło bić jak szalone.
T o nie może być Rye. Jest za wcześnie.
Ruszyła w kierunku drzwi, ale zatrzymała się po paru krokach. Nie była jeszcze
przygotowana na to, żeby stanąć z nim twarzą w twarz i uśmiechać się, jakby nic się nie stało.
Nie była zresztą pewna, czy kiedykolwiek się na to zdobędzie.
- Lisa? Wiem, że tam jesteś. Otwórz te cholerne drzwi!
Zanim zdążyła coś powiedzieć, rozległ się znajomy głos.
- Boss Mac? Halo, Boss Mac! - wołał Lassiter.
- Jest pan w domu? Blaine mówi, że ta krowa zeżarła swoje szwy. Dzwonić znów po
doktora czy chce pan sam pozszywać tę cholerę?
Odpowiedz Rye' a upewniła ją, że Lassiter miał rację co do jego humoru. Kiedy
odgłos kroków i przekleństw ucichł za frontowymi drzwiami, wyjrzała ukradkiem z sypialni i
nie widząc nikogo w pobliżu opuściła ją w pośpiechu. W drzwiach do salonu o mało nie
zderzyła się z wysoką, szczupłą kobietą o włosach koloru świeżo zmielonego cynamonu i
figurze modelki. Zauważyła kosztowną bransoletkę z brylantami na jej ręce.
- Mój Boże - odezwała się nieznajoma, przyglądając się Lisie z ciekawością. - Od
kiedy Ryan założył sobie harem?
- Ryan?
- McCall. Edward Ryan McCall Trzeci, właściciel tego rancho i paru milionów innych
drobiazgów.
- Aha, jeszcze jedno imię. A co do haremu, to dobre pytanie. Myślę, że on powinien
znać odpowiedz. Najlepiej niech pani zapyta go następnym razem, kiedy będzie kupował
kolejną bransoletkę.
- Słucham?
- A, tutaj jesteś, Susan - odezwał się inny kobiecy głos. - Już myślałam, że porwał cię
ten złotousty diabeł o srebrnych włosach.
Lisa odwróciła się i zobaczyła ciemnowłosą kobietę w eleganckim jedwabnym
kombinezonie, piękną i zgrabną, idącą od strony frontowej werandy.
- Mój Boże - powiedziała, bezwiednie naśladując Susan. - Czy on rzeczywiście ma
harem?
- Lassiter? - spytała szatynka. - No cóż, obawiam się, że tak. Ale musimy mu
wybaczyć. W końcu on jest jedyny w swoim rodzaju, a tyle pięknych kobiet wkoło.
- Nie Lassiter. Rye. Ryan. Boss Mac. Edward Ryan McCall Trzeci - wyjaśniła Lisa.
- Opuściła pani brata Cindy - dodała sucho jej rozmówczyni.
- Kogo?
- Cindy, musisz przedstawić się tej małej hurysie, zanim przebije cię jedną z tych
eleganckich szpilek do włosów - powiedziała Susan śmiejąc się. - A przy okazji, skąd pani je
wzięła?
- Z Sudanu, ale to nie jest oryginalny ludowy wyrób. Zostały kupione w sklepie -
odpowiedziała Lisa automatycznie, nie odrywając wzroku od wysokiej brunetki. Przy niej i
przy Susan czuła się jak krótki słupek ogrodzeniowy, owinięty używanym łachmanem.
Boże, ależ one są piękne. Pasują do tego otoczenia, gdzie wszyscy znają siebie
nawzajem. Powinnam była zostać na łące.
- A sposób malowania oczu pochodzi z Egiptu, sprzed jakichś trzech tysięcy lat.
Sukienka jest rodzajem sari - recytowała Susan, wyliczając wszystko po kolei na palcach. -
Buty tureckie. Oczy w ogóle nie są z tego świata. Wygląd trochę skandynawski z walijską
cerą, a całość ma znakomite proporcje, choć wzrost trochę zbyt niski. Wysokie obcasy
rozwiązałyby ten problem. Dlaczego pani ich nie nosi?
- Susan jest byłą modelką, a teraz prowadzi dom mody. Ona nie chciała być
nietaktowna - wyjaśniła jej towarzyszka.
- Ja? Nietaktowna? - Susan uniosła w górę nienagannie zarysowane brwi. - Całość jest
niezwykła i całkowicie fascynująca. Czy nietaktem jest dodanie, że przy wysokich obcasach
efekt byłby jeszcze większy? Mogę zaproponować moje buty, ale musiałaby je pani przeciąć
na pół. Boże, mogłabym popełnić morderstwo, byleby mieć tak delikatne stopy. Albo takie
oczy. Czy pani włosy mają naprawdę taki platynowy kolor, czy też pani troszeczkę poprawiła
odcień?
- Poprawiła? - powtórzyła Lisa, nie rozumiejąc.
- Prawdziwe! - jęknęła Susan - Chodz, zamkniemy ją w szafie, w przeciwnym razie
żaden mężczyzna na mnie nie spojrzy.
Lisa nie wierzyła własnym uszom. Nie mogła wykrztusić słowa, była zbyt zdumiona
tym, że taka wysoka, o takich oryginalnych włosach piękność może jej czegoś zazdrościć.
- Zacznijmy wszystko od początku - odezwała się brunetka, uśmiechając się do niej. -
Jestem Cindy McCall, siostra Ryana. - Roześmiała się, widząc ulgę na twarzy Lisy. -
Rozumiem, współzawodniczenie z Susan jest wystarczająco trudne, nie potrzeba już więcej
konkurentek. Niestety, obawiam się, że obie zostałyście wyeliminowane z gry: Ryan już sobie
kogoś znalazł, tyle że to tajemnica. Ale tu jest wielu samotnych mężczyzn, mnóstwo dobrego
jedzenia i widziałam nawet trochę wina za tymi stosami piwa w lodówce. Innymi słowy - jest
więcej powodów do zadowolenia niż do zmartwienia.
Lisa zamknęła oczy i stłumiła okrzyk niedowierzania, a w jej głowie odbijały się
echem słowa Cindy:
 Ryan już kogoś znalazł .
- Nie uwierzyła ci - odezwała się Susan - Jak myślisz, czy ona ma jakieś imię? Może
nam powie, jeżeli będziemy bardzo grzeczne?
- Jestem Lisa Johansen - odpowiedziała, uśmiechając się blado.
- A więc miałam rację co do pani skandynawskiego pochodzenia - powiedziała Susan
z triumfem.
Nagle pojawił się Lassiter. Pochylił się ku Susan i powiedział coś tak cicho, że tylko
ona mogła go usłyszeć. W odpowiedzi podała mu rękę i oboje ruszyli do wyjścia.
- Przyprowadz ją z powrotem przed świtem! - zawołała za nimi Cindy.
- Czy chodzi pani o jakiś konkretny dzień? - spytał Lassiter niewinnie.
Cindy roześmiała się i potrząsnęła głową. Lisa spojrzała uważnie, ale nie ujrzała na jej
twarzy cienia zazdrości.
- Pani się tym nie przejmuje? - spytała.
- Lassiterem i Susan? - Cindy wzruszyła ramionami. - Oboje są pełnoletni. Miałam
tylko nadzieję, że może Ryan zwróci na Susan uwagę, ale dowiedziałam się, że nie ma na to
szans, bo on jest zaangażowany gdzie indziej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Cree, Ann Elizabeth Lord Rotham's Wager (Mills & Boon)
    Bevarly Elizabeth Trzy serca złączone Dzieciaki i my 3
    Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
    Elizabeth Bevarly Kuszenie Monahana
    Adler Elizabeth Wcześniej czy później
    Bevarly Elizabeth Kompromis
    K044. Palmer Diana Long tall Texans series 03 Pustynna gorączka
    Jameson Bronwyn Gorący Romans Duo 933 Bezcenny dar
    Bailey Rachel Gra zmysłów
    Lowell Elizabeth Donovanowie 04 Rubinowe bagna
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • immortaliser.htw.pl