[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tkwił w niej zakrwawiony rzeznickinóż.
- Samoobrona - odparł zimno.
Więzień z celinaprzeciwko nie powiedział nikomu, że po zabiciuwspółtowarzysza
Harry wyjął spod materaca nóżi przebił nim sobie rękę.
Cechą, którą Tanner Kingsley podziwiał wnim najbardziej, było to, żeHarry bardzo
lubił zabijanie.
Doskonale pamiętał,jak pierwszy raz udowodnił swoją przydatność.
Było to podczas nagłejwyprawy do Tokio.
- Każ pilotowi grzać silniki.
Lecimy do Japonii.
Tylko my dwaj.
Wiadomośćprzyszła w bardzo nieodpowiedniej chwili.
Musiał się tymnatychmiastzająć, a sprawa była zbytdelikatna, żeby powierzyć ją ko118
mus innemu.
Umówił się na spotkanie z AkirąIso.
Akira miałwynająć pokójw hotelu Okura i czekać na niego w restauracji Fumiki Mashimo.
Podczas lotu nad Pacyfikiem Tanner starannie zaplanował strategię działania.
Zanim wylądowali, wiedziałjuż, żenie może tej partii przegrać.
Jazda z lotniska Narita trwała godzinę; zdziwiło go, że od jego ostatniej wizyty Tokio
ani trochę się nie zmieniło.
Zarówno w czasach prosperity,jak i stagnacji miastomiało to samo beznamiętne oblicze.
Akira Iso już czekał.
Miałpięćdziesiąt kilka lat, siwewłosy, brązoweoczy i byłbardzo szczupły.
Wstał na powitanie.
- To dla mnie zaszczyt - powiedział.
- Szczerze mówiąc, byłem bardzo zaskoczony pańską prośbą o spotkanie.
Itym, że zechciał pan przyjechać aż tutaj,do Tokio.
- Przywożę dobre nowiny - odparł z uśmiechem Tanner.
- Uznałem,że tozbyt ważne, a ważnych spraw nie omawia się przez telefon.
Będziepan bardzo szczęśliwymczłowiekiem.
Szczęśliwym i bogatym.
Akira Iso przyjrzał się mu ciekawie.
- Tak?
Nadszedł kelner w białej marynarce.
- Może najpierwcoś zamówimy?
- zaproponował Tanner.
- Jak pan sobieżyczy.
Zna się pan na naszych potrawach czy zamówićzapana?
- Nie, dziękuję.
Lubi pan sushi?
- Bardzo.
-W takim razie poproszęhamachi-temaki, kaibashira i ama-ebi.
- Znakomicie -pochwalił go z uśmiechemAkira i spojrzał na kelnera.
-Dla mnie tosamo.
- Pracujepan w świetnejfirmie - rzucił Tanner, gdy jużjedli.
- Tokijska Grupa Przemysłowatopotęga.
- Dziękuję.
-Od dawna pan tampracuje?
- Od dziesięciu lat.
-Długo.
- Kingsley spojrzał mu prosto w oczy.
-Nie uważapan, żenadeszła pora zmienić pracodawcę?
- - Nie, dlaczego?
-Ponieważ zamierzam złożyćpanu propozycję nie do odrzucenia.
Niewiem,ile pan zarabia, ale zapłacę panu dwa razy więcej, jeśli przejdziepan do KIG.
119.
- Panie dyrektorze, boję się, że to niemożliwe.
-Dlaczego?
Chodzi o kontrakt?
Jeśli tak, mogę.
Akira odłożył pałeczki.
- Panie dyrektorze, japońska firma jest jak rodzina.
Kiedy człowieknie może już dłużejpracować,kierownictwo dopilnuje, żeby niczego munie
zabrakło.
- Ale pieniądze, które panuproponuję.
-Nie.
Aisha seishin.
- Słucham?
-Lojalność nade wszystko.
- Akira przyjrzał mu się.
ciekawie.
- Dlaczego wybrałpanakurat mnie?
- Ponieważ słyszałem o panudużo dobrego.
-Boję się,że przyjechał pan na próżno.
Nigdy nie odszedłbym zfirmy.
- Cóż,warto było spróbować.
-Nie żywi pan domnie urazy?
Tanner odchylił się do tyłu i roześmiał dobrodusznie.
- Ależskąd!
Chciałbym, żeby wszyscy moi pracownicybyli tacy lojalni.
- Nagle o czymśsobie przypomniał.
-Aha, przywiozłem mały upominek, dla pana i pańskiej rodziny.
Przyniesie go mójwspółpracownik.
Będzie w hotelu za godzinę.
Nazywa się Harry Flint.
Zwłoki Akiry Iso znalazła pokojówka znocnej zmiany.
Wisiały na hakuw garderobie.
Policjastwierdziła, że było to samobójstwo.
Rozdział 24
Hotel Mandaryn mieścił się wzapuszczonym, piętrowym budynkuw
samymsercuChinatown, trzy ulice za Mott Street.
Gdy wysiadły ztaksówki, Diana zobaczyła wielki billboard po drugiejstronie ulicy.
Była na nimKelly w pięknej wieczorowejsukni; w rękutrzymała buteleczkę perfum.
Zaskoczona uniosłabrwi.
- A więc topani.
-Nie - odparła Kelly.
- To nie ja.
To moja praca.
- Odwróciła sięi weszła dohotelu.
PoirytowanaDianaruszyłaza nią.
Za biurkiem w zagraconym holu siedział Chińczykz "China Post"w ręku.
120
- Chciałybyśmy pokój na jednąnoc - powiedziała Diana.
Chińczyk zerknął na dwie eleganckoubrane kobiety i omalnie spytał:
W tym hotelu?
-Oczywiście.
- Przyjrzał sięuważnie ich modnym, szytym na miaręsukienkom.
-Sto dolarów.
Kellywytrzeszczyła oczy.
- Sto do.
-Dobrze - przerwała jej szybko Diana.
- Z góry.
Diana otworzyła torebkęi położyła na biurku kilka banknotów.
Dał im klucz.
- Pokój numer 10.
Prostoi na lewo.
Mają paniebagaż?
- Wkrótce przywiozą - odparła Diana.
-Jeśli będą panie czegoś potrzebowały, proszę wezwać Ling.
- Ling?
- powtórzyła Kelly.
- Tak, pokojówkę.
Kelly obrzuciła go sceptycznym spojrzeniem.
- Jasne.
Weszły do ponurego, słabo oświetlonego korytarza.
- Za dużopani zapłaciła.
-A ile jest wart bezpieczny dach nad głową?
- Nie wiem,czy ten hotel totaki dobry pomysł.
-Na razie musinam wystarczyć.
Potem znajdziemycoś innego.
Niechsię pani nie martwi.
Kingsleynie da nam zginąć.
Dziesiątka.
Diana otworzyła drzwi i weszłydo środka.
W małym, ciasnym pokoiku pachniało tak, jakby od dawna nikt w nim nie mieszkał.
Stały tamdwa pojedyncze łóżka z wymiętymi kapami i dwa zdezelowanekrzesła przy
obdrapanym stoliku.
- Mały jak mały, ale brzydki ażgłowa boli.
Założę się, że ani razu tunie sprzątali.
- Kelly poklepała poduszkę, buchnął kurz.
-Ciekawe, kiedy ta Ling umarła.
- Spędzimytu tylko jednąnoc - odrzekła Diana.
- Dzwonię to Kingsleya.
Podeszła do telefonu i wybrała numer zwizytówki.
Kingsleyodebrał natychmiast.
- Tak?
Słucham.
Diana odetchnęła z ulgą.
- Mówi Diana Stevens.
Przepraszam, że zawracam panugłowę,alepani Harrisi japotrzebujemy pomocy.
Ktoś próbujenaszabić, nie wiemy, co się dzieje.
Musiałyśmy uciekać i.
121.
- Cieszę się, że pani zadzwoniła.
Proszę się uspokoić.
Właśnie dowiedzieliśmy się, kto za tym wszystkim stoi.
Koniec kłopotów.
Zapewniam,że od tej pory będą panie zupełnie bezpieczne.
Diana zamknęła oczy.
Dzięki Bogu.
- Może mi pan powiedzieć,kto.
-Wszystkoopowiem, gdy się spotkamy.
Proszę się stamtąd nie ruszać.
Za półgodziny ktośpo panie przyjedzie.
- Bardzo.
- Ale Kingsleyjuż odłożył słuchawkę.
Dianapopatrzyłaz uśmiechem na Kelly.
- Dobre wiadomości!
Koniec kłopotów.
- Co powiedział?
-%7łe wie, kto za tym stoi, iże nic już nam niegrozi.
Kelly odetchnęła.
- Zwietnie.
Nareszcie mogę wrócić doParyża izacząć wszystko odpoczątku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Sandemo Margit Saga o Królestwie śÂšwiatśÂ‚a 12 Drśźć…ce serce
    Holly Lisle Last Girl Dancing
    Alan Dean Foster Obcy 8 Pasazer Nostromo
    1c744_LA 7553P
    Christie Agatha Samotny dom
    Henry Kuttner The Portal in the Picture
    Anderson, Poul Three Worlds to Conquer
    Holden Kelley Jane The Girl Behind the Glass [nieof]
    250. Simms Suzanne Smak ryzyka 03 SzaleśÂ„stwa panny Harrington
    12.Lovelace Merline Teraz i na zawsze
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • robertost.xlx.pl