[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszyscy się tu dziś zebrali. Aączyła ich przeszłość i terazniejszość.
Aączyło pożądanie, łączyła troska i niepokój o córkę, a także niepewność
co do przyszłości.
Frank Del Brio nie był jedyną osobą, którą Luke zbił z tropu.
O ile Haley postanowiła nie wracać do tematu wczorajszej nocy, o
tyle przyjaciele Luke'a mieli na tę sprawę całkiem inny pogląd. Ledwo
wyszli z domu, aby jeszcze raz przetestować miniaturowy skaner, kiedy
Spence zapytał wprost:
- Przyznaj się, stary, co was łączy, ciebie i Haley?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Poza dzieckiem, które Del Brio porwał? Nic, o czym musiałbyś
wiedzieć.
- Nie wygłupiaj się. Kiedy przyjechaliśmy, powietrze było niemal
naelektryzowane. No i to urządzenie, które masz przyczepione do
nadgarstka. Kiedy Tyler spytał, skąd się wzięło na podłodze, Haley
zarumieniła się po uszy.
- No właśnie, Luke - wtrącił się do rozmowy Tyler. - Przyznaj się,
jak to było z tą podłogą?
- Nie wasza sprawa.
- I tu się mylisz, przyjacielu - zabrał głos Flynt. -Właśnie że jest to
nasza sprawa. Wszyscy razem w tym tkwimy. Musimy wiedzieć, że nie
zrobisz czegoś głupiego, jeżeli Del Brio zechce porwać Haley.
- Głupiego? Czyli?
- %7łe nie będziesz ryzykował własnego życia, byleby tylko dorwać
Franka.
- Uczynię wszystko, żeby unieszkodliwić tego bydlaka - oznajmił
cicho Luke. - Dopóki nie zostanie wyeliminowany z gry, dopóty Haley i
Lena nie będą bezpieczne. A teraz niech któryś z was oddali się z pięć-
dziesiąt metrów, żebym mógł sprawdzić urządzenie.
Podczas wczorajszej próby Luke nauczył się rozpoznawać wibracje,
kiedy promienie wysyłane przez skaner odbijały się od różnych obiektów.
Tym razem uparł się, że nie wróci do domu, dopóki po wibracjach nie
rozpozna każdego z trójki przyjaciół. Urządzenie było niesłychanie
precyzyjne. - Tyler skinął głową: Luke nie powinien mieć najmniejszych
problemów z namierzeniem Franka.
- Będzie dobrze - mruknął. - Niech no tylko się drań pojawi. -
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Ale....- podrapał się po czole - sprawa może się skomplikować, jeśli Del
Brio przyprowadzi paru kumpli. Na pewno nie chcesz, Luke, aby któryś z
nas ci towarzyszył?
- Nie mogę ryzykować. Flynt poklepał go po ramieniu.
- Dobra. Pamiętaj, mój helikopter stoi zatankowany i gotowy do
drogi. Jak tylko znane będzie miejsce przekazania okupu, Justin
zmobilizuje swoich ludzi, wojsko swoich, FBI swoich. Czekamy na twój
znak, po czym wszyscy ruszamy do ataku.
- Wojsko? Zawiadomiłeś pułkownika Westina? -zdziwił się Luke.
- Zgadza się. Powiedział, że przyleci dziś po południu. Powinien tu
być lada chwila.
Luke'owi serce zabiło mocniej. Z dawnym dowódcą znów będą
stanowić zespół. Taki jak dawniej; do kompletu zabraknie jedynie
Ricky'ego Mercado.
- Czy odkąd stary Mercado trafił do szpitala, któryś z was widział
Ricky'ego? Albo wie, co się z nim dzieje?
- Nie - odparł Spence. - Zniknął. Moim zdaniem albo pogodził się z
porażką i się ukrywa, albo sam usiłuje zapolować na Del Bria.
- Jest też trzecia możliwość - oznajmił Luke. - Zdaniem Haley,
Frank stracił zaufanie nie tylko do Johnny'ego Mercado, ale również do
jego syna. Najzwyczajniej w świecie mógł Ricky'ego wyeliminować.
Ze względu na Haley miał nadzieję, że tak się nie stało. Dziewczyna
odznaczała się niesamowitą siłą, mogłaby się jednak załamać, słysząc o
śmierci brata. Pragnął ją chronić. Już dość w życiu przeszła, dość się
wycierpiała. Nie zamierzał pozwolić, aby ktokolwiek więcej ją
skrzywdził.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Przejdz nad samo jezioro, Spence. Chcę perfekcyjnie opanować to
urządzenie.
Haley krążyła zdenerwowana, błagając w myślach Franka, by się
odezwał. Nie dając znaku życia, wystawiał jej wytrzymałość psychiczną
na ciężką próbę.
Obecność przyjaciół Luke'a była niewątpliwie pomocna. Od
mężczyzn emanował spokój i pewność siebie, od ich żon ciepło i
serdeczność. Z każdą minutą Haley coraz lepiej poznawała kobiety, które
towarzyszyły swym mężom, one zaś coraz lepiej rozumiały, w jak
ogromnym stresie żyła Haley od czasu swojego utonięcia".
Phillip Westin pojawił się póznym popołudniem. Jego przybycie
wprowadziło trochę ożywczego zamętu. Wysoki, szczupły, umięśniony,
przypominał Clinta Eastwooda, gdy ten miał pięćdziesiąt kilka lat. Haley
zauważyła, że na sam widok pułkownika mężczyzni wyprostowali się i
wciągnęli brzuchy. Do swojego dawnego dowódcy zwracali się z dużym
szacunkiem.
Przywitawszy się, Westin spytał, jak to możliwe, aby jego banda
łobuzów" wylądowała z tak pięknymi, mądrymi kobietami, ale już po
chwili skupił się na czekającym ich zadaniu. Przez resztę wtorkowego
popołudnia, wieczór i prawie całą środę wszyscy siedzieli wokół ku-
chennego stołu, rozważając różne scenariusze, wprowadzając poprawki
do planu, analizując każde posunięcie i starając się przewidzieć
zachowanie Del Bria.
Wreszcie wieczorem Frank przysłał mailem instrukcje odnośnie
miejsca przekazania pieniędzy. Wiadomość była krótka, bez żadnych
zbędnych słów.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Farm Road 1306
Równo 13 kilometrów od skrzyżowania z szosą 48
Dziś wieczorem
Godzina 19.00
- Psiakrew! - zezłościł się Tyler. - Macie niecałą godzinę. Musicie
się pospieszyć, żeby zdążyć.
- Zdążymy - obiecał Luke. - O nas się nie martwcie. Po prostu
róbcie swoje.
- Jasne, stary. - Tyler zacisnął rękę na ramieniu przyjaciela. -
Powodzenia.
Zarówno kobiety, jak i mężczyzni uścisnęli Haley, chcąc dodać jej
otuchy. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa. W milczeniu patrzyła,
jak wszyscy pędem ruszają do swoich zajęć; byli jak dobrze naoliwione
części wojskowej maszyny.
ROZDZIAA PITNASTY
Lata pracy w OP-12 nauczyły Luke'a jednego: że nigdy nie można
mieć stuprocentowej pewności, że akcja zakończy się sukcesem. Nie
sposób bowiem przewidzieć wszystkiego od początku do końca; zawsze
mogą pojawić się niespodziewane okoliczności, a jedno drobne
odstępstwo od planu może pociągnąć za sobą całą lawinę zmian.
Jadąc z Haley na wyznaczone miejsce, Luke powtarzał na głos
kolejne punkty; zależało mu, aby jak najmniej spraw pozostawić losowi.
- O siódmej powinno być jeszcze w miarę widno. To dobrze dla
Franka, gorzej dla nas.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Wiem.
- Del Brio może kazać jednemu ze swoich ludzi sprawdzić, czy nie
masz broni...
- Wiem.
Haley nie odrywała oczu od drogi. Ręce miała spocone, zaciśnięte
na kierownicy. Jechali należącym do Luke'a dużym, zakurzonym
pikapem, wzmocnionym od wewnątrz grubą blachą. Tyler z Flyntem
umieścili ją z obu stron w panelach drzwiowych.
- Gdyby ktokolwiek strzelał, póki jesteśmy w wozie,masz się
zsunąć. Rozumiesz, Haley? Masz się zsunąć i nie wystawiać głowy.
Oblizała językiem spierzchnięte wargi.
- Rozumiem.
- Kiedy dojedziemy na miejsce, oboje wysiądziemy.
Przypuszczalnie Frank każe ci podejść z pieniędzmi. Nie wolno ci
wykonać kroku, dopóki nie zobaczysz Leny. Ruszysz dopiero wtedy, gdy
ustalimy jej dokładną pozycję i będziemy pewni, że mała nie znajdzie się
na linii ognia.
- Wiem.
- Cokolwiek by się działo, pamiętaj, aby nie wejść pomiędzy mnie a
Del Bria.
Starając się zachować spokój, Haley przygryzła dolną wargę.
Wiedziała, dlaczego Luke nalega, aby nie stanęła między nim a Frankiem:
tylko w ten sposób za pomocą miniaturowego skanera będzie mógł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]