[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Janna.
- Okropność. Ale chyba po to właśnie są. Karetka będzie za godzinę.
Czy mogłabyś spakować jej trochę rzeczy i poczekać tu na nich?
- A mam inne wyjście?
- Chyba nie - odparł, uśmiechając się po raz pierwszy. - Przepraszam,
ale takie historie doprowadzają mnie do furii.
131
RS
- Mnie też. Oczywiście, zostanę z nią.
- Zwietnie. A potem wróć jak najszybciej do przychodni.
- Dobrze. Aha, chciałam cię zapytać, czy pamiętasz o jutrzejszym
wieczorze?
- Następna podróż w przeszłość? Nie bój się, za nie bym z tego nie
zrezygnował.
Janna musiała jeszcze tego dnia pojechać do Port Mackie do
pacjenta, który miał atak astmy. Przeprowadzili się z żoną do domku bliżej
morza i ciekawa była, czy stan jego zdrowia się polepszył. Kiedy
przyjechała, państwo Grainger właśnie skończyli obiad i mieli pić kawę.
Zapraszali ją bardzo serdecznie, lecz musiała odmówić.
- Jak pan się teraz czuje? Lepiej? - spytała, mierząc pulmometrem
pojemność oddechową pacjenta. - Wyniki są bardzo dobre.
- Och tak, znacznie lepiej. Wie pani, nie odważyliśmy się jeszcze
oddalać od plaży. Widzieliśmy, że tu wszędzie są takie wysokie trawy!
Mieszkamy w mieście i tam wszystkie trawniki kosi się, zanim zdążą
zakwitnąć.
- W takim razie na przyszłość lepiej nie przyjeżdżać tu w porze
sianokosów. Zapraszamy wcześniej albo pózniej.
- Chętnie przyjedziemy, bo tu jest tak pięknie i cicho. Wczoraj
spacerowaliśmy trochę wzdłuż cypla i znalezliśmy zatoczkę, nad którą stoi
stara stodoła, ale najwyrazniej ktoś już zaczął ją remontować. Szkoda, bo
chętnie kupilibyśmy ten teren i wybudowali tam dom.
Nie wy jedni, pomyślała.
- To własność doktora McGregora - powiedziała. -Zamieszka tam,
kiedy skończy budowę.
132
RS
I jeśli wszystko dobrze pójdzie, ja zamieszkam razem z nim, dodała
w myślach.
133
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Dzień urodzin Janny był jasny, słoneczny i ciepły - taki sam, jak
przed siedmioma laty. Przed południem Janna odbyła przewidziane
wizyty, a na koniec zajrzała do matki Finna.
- To ty, kochana? Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
- Pamiętała pani?
- Trudno byłoby nie pamiętać - odparła starsza pani ze śmiechem. -
Finn od paru dni nie mówi o niczym innym. Wiesz, kochana, brakowało
mi ciebie.
- Mnie też brakowało tych wizyt. Ale jest nadzieja, że znowu
będziemy często się widywać.
Jessie przyjrzała jej się z uwagą.
- Wiesz, że on wciąż cię kocha?
- Tak - odparła Janna. - I bardzo dobrze, bo tym razem nie pozwolę
mu uciec. A teraz chcę obejrzeć nogę i sprawdzić, czy zajmował się nią jak
należy.
- O, chyba tak, bo w końcu zaczęło się goić. Finn mówi, że uzdrawia
samym dotykiem.
- Nie chcę psuć mu humoru, ale zaczęło się goić, jeszcze kiedy tu
byłam.
Obejrzała dokładnie ranę i uznała, że wszystko jest na dobrej drodze.
- Zmienię opatrunek w poniedziałek - powiedziała.
- Tylko czy Finn ci pozwoli?
- Do poniedziałku zmięknie w moich rękach jak wosk.
134
RS
- Wcale bym się nie zdziwiła - roześmiała się Jessie. - Zawsze tak
było.
- A więc twój tryk wygrał? Widać naprawdę zdarzają się cuda.
Uradowany sukcesem Fergus nie zwracał uwagi na kpiny
przyjaciela.
- Lepiej przygotuj się do biegu - powiedział. - Nie pójdzie ci tak
łatwo jak wtedy przy podrzucaniu snopka.
- Ja to wygrałem? - spytał zaskoczony Finn.
- Tak. Siedem lat temu. Ale nie przejmuj się, tak łatwo nie wychodzi
się z wprawy.
- Wątpię.
- Zobaczymy. I niech ci się nie wydaje, że dam ci jakieś fory.
W tym samym momencie z głośnika zawieszonego na słupie dobiegł
ich głos:
Zawodnicy biorący udział w konkurencji podrzucania snopka
proszeni są o udanie się na przeciwległy róg pola".
- To my - oznajmił Fergus, otaczając przyjaciela ramieniem. - Chodz,
stary. Zobaczymy, co potrafisz.
Janna patrzyła na stojących naprzeciwko siebie mężczyzn. Było
wśród nich nawet kilku turystów, którzy nie mieli chyba szans na
wygraną. Konkurs był dość osobliwy, a jego tradycja sięgała dawnych
czasów. W odległości około pięciu metrów ustawiono pionowo dwie
drabiny podtrzymywane linami i połączone poprzeczką. Celem gry było
przerzucenie przez poprzeczkę worka wypełnionego słomą - czyli owego
snopka.
135
RS
Finn i Fergus zawsze walczyli dosyć równo, ale zazwyczaj Finn
przegrywał. Zwyciężył tylko raz, owego pamiętnego lata.
Konkurs właśnie się rozpoczął. Poprzeczka stopniowo wznosiła się
coraz wyżej i turyści oraz słabsi zawodnicy kolejno odpadali z
konkurencji. W końcu pozostali już tylko Fergus i Finn.
- Pamiętajcie - powiedziała Janna, tak samo jak przed laty - że
zwycięzca dostaje pocałunek.
Finn odwrócił się i utkwił w niej na chwilę wzrok, po czym zwrócił
się do przyjaciela:
- No stary, szykuj się, bo utracisz koronę.
- Wykluczone - odparł Fergus ze śmiechem.
- Uważaj, Fergus, jesteś żonaty - ostrzegła go stojąca obok Janny
Lindsay.
Wkoło rozległ się śmiech. Poprzeczka powędrowała wyżej, potem
jeszcze wyżej, aż wreszcie worek Fergusa zwalił ją na ziemię. Finn
uśmiechnął się.
- Do dwóch strąconych, nie pamiętasz? - powiedział Fergus, podając
mu worek.
Finn wygrał. Janna, wzruszona niemal do łez, rzuciła się w jego
ramiona, chwyciła oburącz jego głowę i szybko pocałowała w usta.
Zgromadzeni zaczęli wiwatować.
- Hej, jesteście w miejscu publicznym - odezwał się Fergus, a Finn
podniósł głowę i spojrzał na przyjaciela z dumą.
- Pokonałem cię.
- Zdążyłem zauważyć. Moje gratulacje. Oczywiście, co innego bieg...
- Czy po biegu zwycięzca też dostanie całusa? - spytał cicho Finn.
136
RS
- Na początek.
- Dobrze. Najpierw muszę zjeść kawałek czekolady.
- Proszę - rzekła i podała mu tabliczkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]