[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Samantha objęła się ramionami. W ciszy, jaka zaległa między nimi, słychać
było tylko szmer silnika łodzi, chlupot wody i nocną pieśń cykad.
Chciałabyś tego podjął Louis po długiej chwili milczenia ale
postąpisz inaczej. Nie pozwolisz sobie na folgowanie pragnieniom, tylko wrócisz
prościutko do hotelu. A szkoda, bo ominie nas naprawdę cudowna noc.
Twoja umiejętność czytania w moich myślach jest... dość przerażająca.
Jej głos drżał wyraznie, choć starała się mówić lekkim tonem.
Nic na to nie poradzę uśmiechnął się rozbrajająco. Taki już jestem, że
wyczuwam ludzi. Ale nie musisz się tym martwić. To, co wyczuwam w tobie,
bardzo mi się podoba.
Dlaczego zrobiło jej się nagle ciepło na sercu? Zwiadomość, że ten
właściwie obcy człowiek nie tylko jej pożąda, ale też zwyczajnie ją lubi i szanuje
65
R
L
T
na tyle, by respektować jej decyzje, była upajająca jak kieliszek szlachetnego
koniaku.
Rozkoszowała się tą myślą, gdy nagły niepokój przywołał ją do
rzeczywistości.
Louis, poddasz się jutro badaniu DNA? Nie rozmyśliłeś się?
Oczywiście, że nie. Przecież obiecałem.
Pójdę z tobą do laboratorium, dobrze? Załatwię przesłanie wyników do
Nowego Jorku, żeby można było porównać z próbką DNA Tarranta... O ile nie
masz nic przeciwko temu.
Najlepiej niech prześlą materiał od razu. Nie mam nic do ukrycia.
Posłuchaj... zająknęła się. Mogłabym cię prosić o zachowanie
dyskrecji w, hm, jednej sprawie?
Chodzi o tamtą noc, prawda? Tygrysie oczy Louisa zalśniły złociście.
Cóż... nie mam zwyczaju opowiadać na prawo i lewo o moim życiu osobistym,
ale naprawdę nie uważam, żebyśmy się mieli czego wstydzić.
Tak, ale Fiona, córka Tarranta... nie zrozumiałaby.
Nie zrozumiałaby zmarszczył brwi Louis że dwoje dorosłych ludzi
może mieć ochotę spędzić ze sobą noc?
Nie wtedy, jeśli tych dwoje dorosłych to jej macocha i przyrodni brat.
Louis zaśmiał się cicho i pokręcił głową, jakby nie wierzył własnym
uszom.
Kochanie, nie popełniliśmy przecież kazirodztwa! W najgorszym
wypadku jesteśmy spowinowaceni...
Nie o to chodzi wpadła mu w słowo. Zależy mi na dobrych relacjach z
Fioną. Kiedy Tarrant ożenił się ze mną, nie przyjęła tego najlepiej. Nie było jej
łatwo zaakceptować jako macochy kobiety w jej wieku. Długo zabiegałam o jej
66
R
L
T
przyjazń. Nie chciałabym tego zmarnować. Proszę cię. Louis spojrzał na nią z
powagą.
Będę trzymał buzię na kłódkę obiecał. Słowo skauta.
Powrotna droga do miasta minęła, zdaniem Samanthy, o wiele za szybko.
Nie zdążyła się nacieszyć towarzystwem Louisa i miłą, lekką rozmową, jaką
prowadzili w samochodzie. Kiedy zaparkował przed hotelem, wysiadł i otworzył
dla niej drzwi samochodu, ogarnęło ją dojmujące poczucie straty. Już za nim
tęskniła.
Zrobiła kilka kroków w stronę oświetlonego wejścia do lobby. Otoczyło ją
chłodne, nocne powietrze.
Dobranoc. Głos zadrżał jej lekko. Dziękuję za miły wieczór.
Też myślę, że to był bardzo miły wieczór. Louis stanął tuż obok niej.
Sądzisz, że możemy sobie pozwolić na całusa w policzek, zanim się roz-
staniemy? Tak z czystej przyjazni.
Pocałować go? Samantha poczuła, że robi jej się gorąco. Mogłaby dotknąć
wargami jego policzka... tylko na sekundę. Pozwolić, by przeniknęło ją bijące od
niego ciepło, zaciągnąć się męskim, korzennym zapachem...
Co złego mogło być w przyjacielskim pocałunku na dobranoc?
Bez słowa, bez tchu, uniosła ku niemu twarz, a on pochylił się ku niej w tej
samej chwili. Poczuła jego ciepły oddech na swoich wargach, szorstki, męski
policzek otarł się o jej skórę. Przeszył ją dreszcz tak silny, jakby cała ziemia
zadrżała w posadach. Krew w jej żyłach zamieniła się w huczący ogień.
Westchnęła bezgłośnie i przywarła ustami do jego warg.
Dotyk był jak objawienie. Doznała potężnego wrażenia, że właśnie
odnalazła coś, czego długo, rozpaczliwie szukała. Z uczuciem niewysłowionej
ulgi pogłębiła pocałunek, dziko, zachłannie. Oplotła ramionami jego kark,
67
R
L
T
naparła piersiami na twardy tors. Poczuła, jak jego ramiona otaczają jej talię,
zamykają ją w delikatnym, lecz pewnym uścisku.
Jego wargi pieściły jej usta niespiesznie, niemal leniwie, choć wyczuwała
wrzącą w nim namiętność. Nie pozwolił sobie jednak na żaden gwałtowny ruch.
To ona prowadziła w tym tańcu.
Kiedy wreszcie oderwali się od siebie, z trudem utrzymała się na nogach.
Jej ciało było nieważkie, miękkie jak wosk. Nie czuła nic poza przeszywającym
pulsowaniem pragnienia.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Powietrze między nimi aż
drgało od napięcia.
Do zobaczenia jutro w laboratorium odezwała się wreszcie drżącymi
wargami.
To dość daleko od centrum odparł swobodnie. Wpadnę po ciebie o
dziewiątej, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Pojedziemy razem.
Zwietnie. Dzięki. Uśmiechając się sztucznie, na zupełnie sztywnych
nogach ruszyła do wejścia.
Nie odwróciła się ani razu, choć wiedziała, że za nią patrzy. Czuła na karku
palący dotyk jego spojrzenia.
Kiedy wreszcie dotarła do swojego apartamentu, zamknęła drzwi, oparła się
o nie i przez długą chwilę próbowała złapać oddech. Potem zrzuciła buty, wciąż
drżącymi rękami rozebrała się do bielizny i ruszyła do łazienki, po drodze
nalewając sobie kieliszek czerwonego wina. Zanurzyła się w wannie pełnej
ciepłej wody, nastawiła skomplikowaną aparaturę na relaksujący masaż i
pociągnęła łyk wybornego, półwytrawnego trunku. Jednak ani musująca kąpiel
pieszcząca jej ciało, ani smakowity, owocowy bukiet wina nie były w stanie
sprawić, by choć na chwilę oderwała myśli od Louisa DuLaca.
68
R
L
T
Poczekalnia laboratorium medycznego utrzymana była w sterylnych
odcieniach bieli, nierdzewnej stali i matowego szkła i oczywiście była
klimatyzowana. Samantha nie wiedziała, czy drży ze zdenerwowania, czy od
chłodu.
Czym mogę służyć? Niziutka, pękata pielęgniarka, której ogniście
czerwona, obfita czupryna gryzła się niemiłosiernie z ostrą zielenią sztywno
wyprasowanego kitla, podniosła się zza biurka w recepcji.
Samantha wyjaśniła powód wizyty i ze zdumieniem patrzyła, jak na twarzy
pielęgniarki pojawia się uśmiech pełen współczucia.
Jasne, kochana. Kobieta dotknęła ramienia Samanthy, jakby chciała
dodać jej otuchy, po czym przeniosła wzrok na Louisa. Jej ciemne oczy błysnęły
groznie.
Jeśli testy wykażą, że jest pan ojcem dziecka, proszę płacić alimenty w
terminie, a nie znajdować ciągłe wymówki jak ten łotr, mój były mąż powie-
działa srogo.
Ale... to nie jest... zaczęła Samantha i utknęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]