[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pięćdziesiąt gram w papce bezpośrednio do żołądka. Chyba tak
będzie lepiej, niż kazać jej to pić.
Sara wlała mieszaninę węgla do żołądka Jo i usunęła rurę. Jo
rozchyliła wargi.
- Jo, głuptasie! Jesteś na intensywnej terapii. Tu Matt. Możesz mówić?
Zamrugała powiekami.
- Pozwólcie mi odejść - poprosiła.
- W żadnym wypadku. Co zażyłaś?
- Aspirynę - szepnęła. - Matt... co z dzieckiem?
- Z dzieckiem?
- Jestem w ciąży.
Zaklął pod nosem, a Sara przewróciła Jo na bok i odsunęła jej włosy z
twarzy.
- Na razie chyba wszystko dobrze. Myśl o sobie.
- Trzeba będzie ją cewnikować, żeby do końca oczyścić organizm. Ale
przedtem zajmijmy się przegubami i zróbmy transfuzję.
82
RS
- Zażądał, żebym pozbyła się dziecka. Mówił, że nie chce ani jego, ani
mnie... i że wy też mnie nie chcecie.
Zaczęła płakać tak rozpaczliwie, że oboje poczuli dławienie w gardle.
- To nieprawda - szepnęła Sara i wzięła Jo w ramiona. Matt, ponury i
milczący, zakładał szwy, ktoś inny zajął się transfuzją, a Sara kołysała Jo jak
dziecko, aż w końcu dziewczyna uspokoiła się zupełnie.
- Matt, to nie twoja wina - szepnęła Sara.
- Nie powinienem był mówić, żeby zostawiła nas w spokoju.
- Ciśnienie lepsze - oznajmiła pielęgniarka. - Dziewięćdziesiąt na
pięćdziesiąt.
Sara uniosła głowę i popatrzyła Mattowi w oczy.
- Zajmę się cewnikowaniem. Ty wypij herbatę i nam też przygotuj coś
do picia.
Podczas zakładania cewnika Jo nie odezwała się ani słowem, spytała
tylko, czy krwawi.
- Nie. Wszystko dobrze. Który to tydzień? - spytała łagodnie Sara.
- Dziesiąty.
- Więc zostało tylko trzydzieści.
Jo nie odpowiedziała na uśmiech. Sara przylepiła jej z westchnieniem
rurkę cewnika do uda, a potem znów przykryła ją kołdrą.
- Ile wzięłaś tych aspiryn? - indagowała.
- Całą paczkę. Ze dwadzieścia - przyznała niechętnie Jo.
- W jaki sposób udało ci się połknąć rozpuszczalną aspirynę?
- To nie było łatwe. Mają okropny smak.
- Wiem. Sama kiedyś musiałam przeżuć dwie tabletki. Zrobiło mi się
niedobrze. - Urwała. - Dlaczego, Jo? Co ci przyszło do głowy?
83
RS
- Chyba chciałam się zabić - odparła Jo ze smutnym uśmiechem.
- Tak ci zle na świecie? Jo rozpłakała się na dobre.
- Kazał mi usunąć ciążę. Nie mogłam tego znieść. Pomyślałam, że tak
będzie najłatwiej, skoro już muszę.
- Wcale nie musisz - zapewniła skwapliwie Sara. - Wiele samotnych
kobiet rodzi dzieci w dzisiejszych czasach.
- Ale nie są to na pewno dwudziestosześcioletnie lekarki pracujące
osiemdziesiąt godzin na tydzień - zauważyła Jo.
- Mogłabyś wziąć urlop i pózniej dokończyć staż - poradziła Sara.
- Nie wiem, czy bym chciała. Nie toleruję tej krwi, przemocy... tych
wszystkich okropieństw.
Sara opuściła wzrok.
- Słuchaj, Jo. Wiem, że nasze żarty sprawiały ci przykrość. One jednak
naprawdę nic nie znaczyły.
- Wiem. Ostatnio żyłam jednak w takim stresie, że nie mogłam sobie z
niczym poradzić. A te wygłupy zupełnie mi nie pomagały. Ale to nie wasza
wina.
- Marta gryzie sumienie. Wczoraj kazał ci zmienić specjalność. Nie był
zbyt pomocny.
Jo wzruszyła ramionami.
- Miał za sobą straszny dzień. Ja zajmowałam się tylko podrapanymi
kolanami i pękniętymi nadgarstkami. Nie życzył sobie po prostu, żebym się
go czepiała, i tyle.
Sara ścisnęła jej dłoń.
- Skoro tak.... A jak się teraz czujesz?
- Niezbyt dobrze. Boli mnie żołądek.
84
RS
- I jeszcze długo będzie bolał. Pójdę poszukać Matta.
- Jestem tutaj - powiedział, stając w drzwiach. - Czego wam trzeba?
- Jakiegokolwiek związku zobojętniającego kwas.
- Już się robi. Jest na przykład w tej słabej herbacie z ogromną ilością
mleka.
- Fuj.
Uśmiechnął się krzywo i odstawił tacę.
- Bardzo mi przykro, Jo. Daliśmy ci się naprawdę we znaki.
- Nie. To nie miało nic wspólnego z wami. Przeciwnie,uratowaliście
mi życie. Dziękuję. Tak naprawdę to chyba nie chciałam umrzeć.
Jo płakała jak dziecko, Sara gładziła ją po włosach, a Matt po ręku. W
pewnym momencie do sali wszedł Jack Lawrence i popatrzył na tę scenę
szeroko otwartymi oczami.
- Co się dzieje? - spytał zmartwionym tonem.
- Jo zrobiła głupstwo - odparła łagodnie Sara.
- Widzę. Mogę z nią porozmawiać?
Zostawili Jo z Jackiem i poszli do pokoju lekarskiego na herbatę. Sara
usiłowała robić dobrą minę do złej gry, ale gdy Matt położył jej rękę na
ramieniu, nie wytrzymała i zaczęła płakać.
- No już dobrze, kochanie - szepnął, biorąc ją w ramiona. - Jo nie
wiedziała, co robi.
- Ona jest w ciąży, a ojciec dziecka nie chce o tym słyszeć - chlipnęła
Sara.
- Wiem. - Przytulił ją mocniej. - Wszystko będzie dobrze. Jo musi po
prostu wyjechać i odpocząć.
- Jeżeli ma dokąd - szepnęła Sara.
85
RS
- Pewnie znalazłby się u ciebie jeszcze jeden wolny pokój - zażartował.
- Oczywiście. Tylko że ona by pewnie nie chciała ze mną mieszkać.
- Zaproponować możesz. Jo chyba się jednak nie zgodzi. Rozmowę
przerwał im Jack.
- Głupiutki dzieciak. Przenocuje w szpitalu, a rano matka zabierze ją
do domu. A wy darujcie sobie na razie te dowcipy. Nie byliśmy dla niej zbyt
mili - dodał na odchodnym.
- W takim razie twój pokój na nic się nie przyda - rzekł Matt, patrząc
na Sarę.
- Może tak będzie lepiej. Chyba jednak zrobiłoby się nam trochę za
ciasno.
Matt został w szpitalu do szóstej. Sara wymknęła się wcześniej i
odebrała Emily od O'Connorów. Potem razem przyrządziły spaghetti z
sosem bolognese i tartym serem. Kiedy Matt wrócił do domu, posiłek był
prawie gotowy.
- Zlicznie pachnie - powiedział z uśmiechem. - Zdążę jeszcze wziąć
prysznic?
- Oczywiście. Pózniej ja się wykąpię - odparła Sara. Nakryły razem do
stołu, a potem poszły do salonu oglądać
kreskówkę. Matt hałasował tymczasem w łazience. Sara zaczynała się
już przyzwyczajać do ich obecności w domu. Matt jednak nigdy nie narzucał
swego towarzystwa: przeciwnie, Sara czuła się czasem samotna, gdyż nie
miała z nim tak bliskiego kontaktu, jak by tego pragnęła.
W końcu, gdy przyszedł do kuchni w swoich ulubionych dżinsach,
zjedli spaghetti, lody i owoce z puszki. Potem Matt położył Emily spać, a
Sara zrobiła sobie kąpiel. Musiała w tym celu skorzystać z dużej łazienki,
86
RS
gdyż w małej łazience przylegającej do jej sypialni znajdował się tylko
prysznic. Kiedy zanurzyła się wreszcie w gorącej wodzie, wyobrażała sobie,
że Matt leży przy niej. W końcu umyła się, wytarła, owinęła ręcznik wokół
ciała i otworzyła drzwi. Matt stał na podeście schodów; zapewne wyszedł
właśnie z pokoju Emily.
- To był ciężki tydzień - powiedział.
- Nie mów.
Popatrzył na jej nagie ramiona.
- Włóż coś ciepłego i przyjdz na dół odpocząć. Otworzyłem butelkę
wina. Jeszcze oddycha.
- Wspaniale. Będę za pięć minut.
- Dwie.
Włożyła koszulkę z krokodylem oraz napisem jestem seksy",
narzuciła na nią szlafrok i zeszła na dół.
- Ubrana na podbój - oznajmiła ze śmiechem, wchodząc do salonu.
Uśmiechnął się i podał jej kieliszek.
- Twoje zdrowie - mruknął.
- Twoje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]