[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jasne, powiedz jej, żebędę za dwadzieścia minut.
Czy wezwała straż pożarną albo jakichś innych silnych
mężczyzn, których ma pod ręką?
Kathy powtórzyła do słuchawki słowa Maisie, po
czym zaniosła się śmiechem.
 Mówi, że gdyby miała jakichś silnych mężczyzn
pod ręką, nie musiałaby otwierać szkółki jezdzieckiej.
 Powiedz Pete owi, żeby przejął moich pacjen-
tów.
Odwróciła się do Jamesa, przypatrzyła mu się bada-
wczo, po czym zapytała:
 Czy jesteś silny?
Otworzył usta, by udzielić jakiejś błyskotliwej od-
powiedzi, ale gdy pomacała go zaskakująco silną ręką
po ramieniu, słowa uwięzły mu w gardle.
 Mięśnie masz twarde  stwierdziła.  Jesteś
zajęty?
70 ROMANTYCZNY SSIAD
Patrzył na nią przez chwilę, po czym wybuchnął
śmiechem.
 Chyba tak. Zdaje się, że wyciągam konia z rzeki.
 Dobra odpowiedz. Kathy, czy pod naszą nieobec-
ność zajmiesz się Tango?  zapytała, wychodząc.
 Jasne. Jest bardzo zadowolona. Cały czas ją
głaszczę.
 Też mi niespodzianka  mruknął James i podążył
za Maisie.
Ramię wciąż go bolało od mocnego uścisku jej ręki.
Ledwo usiadł przy niej w samochodzie, a ruszyła z taką
prędkością, że omal nie dostał ataku serca.
 Chyba nie chcesz mieć więcej ofiar?
 Naprawdę nie mamy czasu. Koń może być zmę-
czony, a jeśli zaplącze się w korzenie, znajdzie się
w prawdziwych opałach. Dlatego muszę tam być jak
najszybciej.
 I chyba będziesz  zauważył James lekko przera-
żony.  Jak on się znalazł w tej rzece?
 Konie chodzą tam pić. Czasami dostają się na
grząski grunt i tak to się kończy.
 Czy to nie wina ich opiekunów?
 To całkiem możliwe  przyznała.  Wolałabym
jednak nikogo zbyt pochopnie nie osądzać. Wierz mi,
konie często nie grzeszą mądrością.
Wjechali na dziedziniec stadniny. Wokół nie było
żywego ducha, Maisie jednak wiedziała, dokąd należy
się udać. Skręciła w pokrytą koleinami drogę  przed
nimi musiał nią jechać jakiś duży pojazd.
Okazało się, że towóz strażacki. Stał przy ogrodze-
niu, blokując dojazd do rzeki.
ROMANTYCZNY SSIAD 71
 Cóż za pomysłowość  zauważył z przekąsem
James.
 Nawet mi nie mów  odparła Maisie.  To znaczy,
że w razie czego będę musiała biegać tam i z powrotem
po wszystko, czego potrzebuję.
Przeszli przez ogrodzenie i pobiegli zobaczyć, co
się stało. Ujrzeli grupkę osób zgromadzonych na brze-
gu rzeki. Ludzie ci mieli przy sobie linę i głośno
krzyczeli do konia, próbując dodać mu otuchy i za-
chęcić do podjęcia próby samodzielnego wydostania
się z wody.
Gdy dotarli do tłumu, zapadła cisza i lina poluzniła
się. Zwierzę poruszyło się odrobinę, ale gdy tylko
zgromadzeni przestali ciągnąć, z powrotem zapadło się
wmuł rzeczny. Koń tkwił w wodzie po samą szyję,
wystawała mu tylko głowa, która była tak pokryta
błotem, że trudno było orzec, jakiej jest maści. Jego łeb
spoczywał na kolanach Lucy, która nie wyglądała
wiele lepiej. Na widok Maisie uśmiechnęła się.
 Widzę, że przybyła odsiecz. Masz jakieś po-
mysły?
 Tylko te co zwykle. Wygląda na wycieńczonego.
 Bo jest, biedaczysko. Prawda, Faraonie?
Koń już nawet nie usiłował wyjść z rzeki o własnych
siłach, po prostu stał zrezygnowany, trzymając głowę
na nogach Lucy.
 Przyprowadziłam ci jeszcze jednego mięśniaka
 oznajmiła Maisie.
Lucy spojrzała z wdzięcznością na Jamesa.
 To dobrze  odparła.  Im nas więcej, tym lepiej.
Spróbujmy jeszcze raz.
72 ROMANTYCZNY SSIAD
Zgromadzeni szarpnęli liną przywiązaną do nachra-
pnika. Nie pierwszy raz robili coś takiego, i pewnie nie
ostatni.
 Dobrze.  Maisie chwyciła linę.
 Nawet nie próbuj  upomniał ją James.
 Przestań, nie mam czasu na wygłupy.
Wytrzymał jej spojrzenie z niezmąconym spoko-
jem.
 Puść tę linę, ja to zrobię. Jestem silniejszy.
Zrozumiała, że prędzej koń umrze na hipotermię,
niż ona wygra z tym uparciuchem. Poza tym nie dalej
jak wczoraj po raz pierwszy poczuła poruszenie się
dziecka, naprawdę mocne kopnięcie, którego nie moż-
na pomylić z niczym innym, i wiedziała, że James
w gruncie rzeczy ma rację.
Odsunęła się na bok. Zebrani znowu poluzowali
linę.
 Uwaga, na trzy. Raz, dwa, trzy!  krzyknęła
Lucy.
 To na nic  wysapał jeden ze strażaków po
kolejnej nieudanej próbie.  Najlepiej byłoby zaczepić
tę linę o nasz wóz. Chyba jednak do niego nie sięg-
niemy  dodał.
Lucy westchnęła i przejechała zabłoconą dłonią po
jasnych włosach.
 Trzeba rozebrać część ogrodzenia, wtedy pod-
jadę tu moim pikapem  oznajmiła.  Maisie ma rację,
koń jest wycieńczony. Musimy go jak najszybciej
wyciągnąć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    James Julia Światowe Życie Duo 260 Świat luksusu
    Andersen Prunty Hi I'm a Social Disease Horror Stories (pdf)
    Anderson Kevin J. Moesta Rebecca Oblążenie Akademii Jedi
    Jameson Bronwyn Gorący Romans Duo 933 Bezcenny dar
    Hardy Kate Światowe Życie Duo 399 Zapach perfum
    Anderson, Poul Universum Ohne Ende
    McAllister Anne Światowe Życie Duo W blasku fleszy
    Anderson, Poul Podniebna krucjata
    Anderson, Poul Three Worlds to Conquer
    C Anderson Poul Conan buntownik
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsite.xlx.pl