[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dziadku! - krzyknęła.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, pobiegła do drzwi wejściowych i
wyjrzała przed dom. Odetchnęła, widząc, że wsparty o balkonik starszy pan
idzie w kierunku domu ścieżką prowadzącą brzegiem morza. Obok niego
rześki i tym razem kompletnie ubrany jechał na wózku Hugo Tallent.
Christie zajmowała z dziadkiem dwa połączone rybackie domki z
kamienia, położone około pół kilometra od szpitala. Zazwyczaj, ze względu
na chorobę Staną, pokonywali drogę samochodem, ale tym razem starszy
pan szedł o własnych siłach. Hugo, dla którego popychanie kół wózka nie
stanowiło żadnego problemu, musiał mocno uważać, by dostosować
prędkość do powolnego kroku towarzysza.
Dostrzegłszy jej sylwetkę w otwartych drzwiach, dziadek uśmiechnął się
i pomachał jej wesoło na powitanie.
- Dzień dobry! - zawołał. - Dobrze ci się spało? Zarówno Stan Flemming,
jak i doktor Tallent wprost tryskali humorem.
- Piękny poranek, prawda? - zauważył Hugo na powitanie. - Szkoda
tylko, że ciągle tak wieje. Mam wrażenie, że gdybym zamontował żagiel do
wózka, byłbym już na drugim końcu wyspy. Pani dziadek zaprosił mnie na
śniadanie. Obiecał grzanki pieczone nad ogniem, świeże wiejskie masło i
RS
24
dżem truskawkowy własnej roboty. Oczywiście, jeśli nie ma pani nic
przeciwko temu.
- Nie, skądże. W końcu to dom dziadka - odrzekła, odgarniając włosy z
czoła.
Może jeśli choć trochę uporządkuje fryzurę, niespodziewany gość
przestanie się jej tak dziwnie przyglądać?
- Chyba nie jest pani zachwycona moją wizytą? Jak pan myśli, panie
Flemming? Może nie powinniśmy byli nachodzić pana wnuczki bez
uprzedzenia?
- Raczej jest wściekła, że znowu spała w ubraniu. Ale cóż, od pewnego
czasu rzadko ma okazję normalnie się wyspać. Christie, idz teraz do łazienki
i wez prysznic, a my tymczasem zajmiemy się śniadaniem.
- Ale... - Rozejrzała się wokół bezradnie. - Muszę sprawdzić, co się
dzieje w szpitalu.
- Wcale nie musisz. Hugo i ja zajęliśmy się wszystkim.
- Nie bardzo pojmuję. Hugo i ty? A co właściwie zrobiliście? - Zwietnie
zdawała sobie sprawę, jak łatwo dziadek mógł popełnić pomyłkę, jeśli na
przykład sam zaczął ordynować leki.
- Nie obawiaj się.
Starszy pan zazwyczaj mocno się denerwował, ilekroć zdarzyło się jej
powątpiewać w sprawność jego umysłu. Chociaż zdawał sobie sprawę, że
nie wolno mu pracować, bardzo trudno przychodziło mu pogodzić się z
własną słabością. Jednak tym razem zareagował bez złości.
- Kiedy spałaś tu wczoraj tak smacznie, odbyliśmy sobie z tym oto
młodym człowiekiem dłuższą pogawędkę. Wiedziałem, że jesteś u kresu sił,
a tymczasem my dwaj mogliśmy sobie wzajemnie pomóc. Więc po kolejnej
sesji fizjoterapii, kiedy okazało się, że płuca Huga są już czyste,
wymyśliliśmy system.
- System?
- Po pierwsze, przysłaliśmy tu Louise, żeby wyłączyła budzik - wyjaśniał
Stan z przewrotnym błyskiem w oczach. - A potem razem z doktorem
Tallentem zrobiliśmy obchód, w czasie którego wszystkim go
przedstawiłem. Razem przestudiowaliśmy karty i wydaliśmy odpowiednie
polecenia.
Christie spojrzała na Hugona, który tylko nieznacznie skinął głową.
Całkowity spokój malujący się na jego twarzy nie pozostawiał wątpliwości,
że nic złego się nie wydarzyło.
- Ale dziadku...
RS
25
- Potem Hugo zaproponował, żebym położył się spać w szpitalu, aby w
razie konieczności mógł mnie obudzić. Ale nie było takiej potrzeby, bo noc
była zupełnie spokojna. Tylko starszej pani Greyson obluzowała się
kroplówka, ale tym sam się zajął, uznając całkiem słusznie, że ma
sprawniejsze palce od moich.
Christie z niedowierzaniem pokręciła głową.
- Co z Benem? Chciałam przy nim wczoraj posiedzieć.
- Hugo odbył z nim wieczorem długą rozmowę i chłopak, podobnie jak
ty, spał przez całą noc jak kamień. Byliśmy u niego przed chwilą. Mały
czuje się naprawdę dobrze. Więc przestań się zamartwiać, tylko doprowadz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]