[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zupełnie mi nieznanym. Nigdy wcześniej nie przecięły jej szlaki moich letnich
wędrówek. Teraz z zaskoczeniem rozglądałem się wokoło...
***
Olsztyn okazał się faktycznie niedu\ym miasteczkiem, le\ącym w dolince u stóp
wzgórza zamkowego. Rynek, barokowy kościół, kilka kamieniczek mogących pamiętać
połowę XIX wieku. Wjechaliśmy na drogę prowadzącą w kierunku ruin zamku, ale
niebawem musieliśmy się zatrzymać. Gruntówka zakręcała, a dalej pod górę prowadziła
tylko ście\ka. Zaparkowałem pod tablicą z pociemniałej sklejki. Być mo\e kiedyś pre-
zentowała turystom dzieje warowni, obecnie drewna nie szpeciła ani jedna literka.
Pomaszerowaliśmy pod górę. Zamek zbli\ał się powoli. Potę\ne niegdyś mury z
łamanego białego kamienia strawił ząb czasu i kilofy naszych przodków. Tylko baszta
dumnie górowała nad okolicą. Wreszcie stanęliśmy na szczycie, wśród murów warowni.
Otaczały nas niewysokie wzgórza, porośnięte krzewami i lichą trawą. Drzewa były
rzadkością. Nad miasteczkiem snuły się dymy z kominów. Okolica wyglądała na
nieprzyjazną... Skały rozrzucone jak klocki straszyły fantazyjnymi kształtami
wypłukanego przez deszcze wapienia. Miasteczko le\ało u naszych stóp. Rzuciłem na
ziemię dwie karimaty, a z plecaka wydobyłem silne lornetki. Uło\yliśmy się wygodnie i
zaczęliśmy obserwować ludzi kręcących się na dole. Liczyliśmy, \e mo\e migną nam
gdzieś osiłek lub jego dwaj kumple. Widziałem wprawdzie tylko jednego, i to do tego
był zamaskowany, ale przypuszczałem, \e rozpoznam go po sylwetce...
- Co pan wie na temat tego zamku? - zapytałem.
- Bardzo niewiele - powiedział szef, rozglądając się wokoło.
- Niech pan opowie - zachęciłem.
- Olsztyn stanowił część bardzo starej rubie\y obronnej. Niewielkie grodki i wie\e
stra\nicze, pochodzące z czasów jeszcze przed rozbiciem dzielnicowym, ciągnęły się
długą linią od Krakowa a\ po Wieluń. Niedu\e warowne zamki nazwano romantycznie
Orlimi Gniazdami...
- Dziś pozostały ju\ tylko ruiny... - westchnąłem.
- Niestety. Zbyt wiele wojen przetoczyło się przez nasz kraj. Tu, na miejscu zamku,
tak\e stał niedu\y gród otoczony wałem drewniano-kamiennym. Najstarsze wzmianki w
kronikach pochodzą z 1349 roku, jednak bez wątpienia zamek wzniesiono wcześniej...
Dokumenty lokacyjne klasztoru jasnogórskiego wspominają, \e zało\ono go w obrębie
starostwa olsztyńskiego, czyli musiał tu być wa\ny ośrodek administracyjny... Potem
Częstochowa rozkwitła, a starsze od niej miasto podupadło - zamyślił się na chwilę.
- Tak bywa - zauwa\yłem.
- Nazwa te\ jest ciekawa. Najczęściej łączy się ją z niemieckim Holstein, czyli
wydrą\ony kamień. Istotnie, pod górą zamkową jest spora jaskinia. Z pewnością są tu te\
wykute w skałach lochy, ale od dawna wejścia uległy zawaleniu. Tylko w jednym
miejscu widać zapadnięte stropy...
- Mo\e warto ich poszukać? - zadumałem się.
32
- Archeolodzy, którzy badali zamek w latach sześćdziesiątych, nie natrafili na wejście,
dziś, u\ywając radaru geologicznego, mielibyśmy chyba nieco większe szansę... Podczas
badań odkryto tak\e średniowieczne dymarki. Właściciele zamku produkowali \elazo na
swoje potrzeby. Wypalano te\ wapno, robiono cegłę... U stóp warowni powstała osada,
która z czasem przekształciła się w to urocze miasteczko...
- Gleby tu jałowe - popatrzyłem na usiane kamieniami pola.
- Ale nasi przodkowie zdołali zagospodarować tę niegościnną okolicę.
- A co było dalej?
- No có\, w 1358 roku uwięziono w tych murach zbuntowanego wojewodę
poznańskiego Macieja Borkowica.
- Kojarzę go. Najpierw podniósł bunt i został wygnany, potem król Kazimierz Wielki
mu wybaczył, magnat wrócił do kraju i natychmiast zaczął spiskować.
- Właśnie. Dlatego, gdy został pochwycony, skazano go na karę śmierci. Gdzieś pod
główną wie\ą zamurowano buntownika \ywcem w lochu, by umarł z głodu. W 1370
roku król Ludwik Węgierski przekazał zamek w lenno ksią\ętom opolskim. W 1397
[ Pobierz całość w formacie PDF ]