[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Spieszyło mu się. Zośka słuchała naszej wymiany zdań uważnie, ale nic się nie
odzywała. Dopiero jak Batura wszedł do baru Figaro , powiedziała: - Czyli mamy
Mistrza Ciemnych Interesów i Podejrzane Typy.
- Tak - potwierdziłem i dodałem: - To chodzmy na to słynne targowisko
lubawskie... - I do bukinistów! - dopowiedziała.
Ruszyłem wesoło, bo coś zaczęło mi świtać w głowie, że jednak wystąpię w
inscenizacji bitwy pod Grunwaldem. I to we własnej zbroi. Zośka tylko popatrzyła na
mnie ze zdziwieniem, że uśmiecham się pod nosem, ale również szła żwawo koło
mnie.
ROZDZIAA CZTERNASTY
NA TARGOWISKU * ZABYTKI LUBAWY * SPRZEDAWCY
METALOWYCH STAROCI * WYPRAWA DO OLSZTYNA * PAN
ZENEKI * KOLCZUGA * ZAODZIEJSKI SEZAM
Na rynku lubawskim rozdzieliliśmy się. Każde z nas szukało czegoś dla siebie:
ja - kramów z wszelkiego rodzaju metalowymi starociami, a Zośka bukinistów.
Uzgodniliśmy, że około południa spotkamy się przy Rosynancie, zaparkowanym na
ulicy Zamkowej.
A tak na marginesie trzeba dodać, że ulica ta rzeczywiście prowadziła do
zamku wzniesionego na początku XV stulecia jako siedziba biskupów chełmińskich.
Jednakże po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 roku zamek zaczął popadać w ruinę,
zwłaszcza kiedy w 1813 został spalony, a w 1826 roku ostatecznie rozebrany. Z
czworokątnej zabudowy zachowały się tylko kamienne mury południowe i wschodnie
oraz granitowy ostrołukowy portal wiodący na dawny dziedziniec zamkowy. Wygląda
to dosyć kuriozalnie. Wraz z upadkiem świetności ówczesnego zamku biskupiego
uległa pogorszeniu sytuacja ekonomiczna mieszkańców miasta.
Idąc tak od kramu do kramu, przypominałem sobie mimochodem, że dziś
Lubawa słynie tylko z gospodarki rolnej, a najcenniejszy jej zabytek to kościół pod
wezwaniem świętej Anny, którego masywna bryła góruje nad miastem. Powstał około
1300 roku i został usytuowany na wzgórzu, w pobliżu obwarowań miejskich. Był
jednak często przebudowywany. Koło ołtarza Zwiętego Krzyża znajduje się
namalowana w antepedium piękna panorama Lubawy.
Drugim zabytkiem jest kościół poklasztorny Zwiętego Jana, zbudowany w
1507 roku na miejscu kaplicy Zwiętych Michała i Jana Chrzciciela z 1366 roku. Jest
tu też drewniany kościół Zwiętej Barbary, który powstał w 1770 roku na gruzach
poprzedniego... Kiedy zbliżałem się do piątego czy szóstego już kramu z żelastwem,
spostrzegłem przy nim dwóch osiłków, którzy na pewno omijali z daleka każdą
bibliotekę, ale nie siłownię. Siedzieli na wędkarskich stołeczkach i wyraznie znudzeni
obserwowali spacerujących po targowisku.
- Cześć - bąknąłem dosyć wyraznie, ale nawet na mnie nie spojrzeli. - Głusi? -
zapytałem głośniej.
- Czego - burknął ten w koszulce z Kaczorem Donaldem; drugi miał koszulkę
z Misiem Uszatkiem.
- Nie macie kolczugi? - zapytałem wprost i to dosyć głośno.
- Hę Kolczugi O, tam, przy Ruskich Oni mają kolczugi, pepegi i co tam
jeszcze. Zarechotali.
Nie spodobali mi się, ale nie chciałem rozróby w środku miasta i na oczach
tłumu Sięgnąłem tylko po całkiem udaną współczesną podróbkę miecza krzyżackiego,
lekko złapałem za rękojeść i wyciągnąwszy z pochwy, jakby to był mały sztylecik, a
nie kilkukilogramowy miecz, śmignąłem mm nad głowami siedzących.
- Eee, koleś, nie szarżuj - rzekł ten z Kaczorem Donaldem na piersi, ale
popatrzył na mnie łaskawszym okiem - Wybierasz się na bitwę?
- Wy też - odparłem pytaniem.
Zarechotali Owszem, muskuły mieli napakowane, ale również nie byli skorzy
do rozróby.
- Eee, tam - odparł ten z Misiem Uszatkiem. - Michał jestem. A ten tu Mikołaj
Sprzedajemy, kupujemy - dodał.
- Paweł Daniec - przedstawiłem i odłożyłem miecz na stolik. - Pytam, bo
chciałem kolczugę...
- Kolczugę, powiadasz! No, dobra...
Schylił się pod stolik i pogrzebał pod szmatami w dużym kuferku.
Charakterystycznie zadzwięczał metal i już, już myślałem, ze na rynku w Lubawie
kupię własną zbroję ukradzioną mi przed kilkoma dniami, ale kiedy mi pokazał, od
razu wiedziałam, że to nie moja. . Zresztą nie pasowała na mnie.
- Niestety, koledzy, to na średniowiecznego kurdupla - odparłem znieChęciny.
Popatrzyli na mnie z uznaniem, jako ze przewyższałem ich o kilka
centymetrów.
- Wiesz, koleś. Może by tak w Olsztynie...
Michał nie dokończył, tylko popatrzył na mnie; był rozmowniejszy od
Mikołaja.
- Mówisz, że w Olsztynie. U kogo?
Położyłem banknot dziesięciozłotowy koło metalowej kasetki z czasów
Władysława Gomułki, jaką widywało się na ladach sklepowych. Michał wyciągnął
telefon komórkowy spod koszulki i zaczął wyciskać cyferki na tarczy; niewiele
słyszałem z rozmowy, ale chyba coś pozytywnego uzgodnili, bo Michał zamiast
mówić, tylko potakiwał głową i coś burczał w odpowiedzi.
- Tak - zakończył i skinął na mnie. - Zenuś ma kilka na sprzedaż. Masz brykę?
Chyba masz... - Zgarnął dziesiątkę do kieszeni i dodał: - Na Starym Mieście będzie
stał kram ze starociami żelaznymi. Pod odremontowaną biblioteką. Zapytaj o Zenka!
Pożegnaliśmy się dosyć uprzejmie. Wtem na wieży kościelnej zaczął bić dzwon,
ogłaszając wszem i wobec, że czas na Anioł Pański, jak bywało od wieków, ale tylko
niektóre babcie przeżegnały się na ten sygnał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]