[ Pobierz całość w formacie PDF ]
policzkach.
Wiedząc, że uderzył w czuły punkt, przykucnął przy jej łóżku, więc ich twarze znalazły się na
tym samym poziomie.
- Kocham, że się mnie nie boisz. Wiele ludzi się mnie boi - ale ty nigdy. Pamiętasz, jak kazałaś
mi się odwiezć do domu pierwszej nocy? Uwielbiam to, że możesz patrzeć prosto
w śmierć. Możesz być najodważniejszą osobą jaką znam.
- Przestań, proszę.
- I kocham twój tyłek. Jest największy, najbardziej okrągły, najdoskonalszy... naprawdę będę
tęsknił za twoim tyłkiem jeśli umrzesz, Maddy.
Maddy przetarła oczy wierzchem dłoni, ścierając łzy. Jeśli nie byłaby ostrożna,
wysmarkałaby swój tlen.
- Powiedziałam ci wczoraj dlaczego nie możesz tego zaryzykować.
- To twoje jedyne zmartwienie? Jeśli operacja byłaby gwarancją sukcesu, zrobiłabyś to?
- To hipotetyczne pytanie. Jakie ma to znaczenie?
- A co do pozostałej części? Chcesz zostać fampirem?
Sposób w jaki wypowiedział słowo wampir sprawił, że się uśmiechnęła. Brzmiało jak fam-
pi ir, całkiem seksownie i rosyjsko. Oczywiście, że o tym myślała cały dzień.
- Jestem wystarczającą maniaczką, żeby przyznać iż to interesujące. Wygląda na wielką
przygodę. Całe drugie życie, wiesz? Nie sądzę, żebym miała coś przeciwko, naprawdę,
pomijając fakt, że moja rodzina się o mnie martwi. Co im powiem?
- To zawsze jest trudne, ale nie przechodzisz przez to jako pierwsza - zaczął mówić coś innego,
ale przestał, znajdując coś bardzo interesującego w swoich palcach.- Powiedz mi coś i bądz
uczciwa. Nie możemy sobie pozwolić na uprzejmości w tym momencie.
- Gregor, my nigdy nie byliśmy mili wobec siebie.
- Nie o to chodzi - nadal przypatrywał się swoim rękom.- Cóż, chciałbym, żebyś
powiedziała prawdę. Wahasz się to zrobić, bo nie chcesz być ze mną?
- Nie bądz idiotą. Chciałabym tylko, żebyśmy poznali się rok temu, kiedy miałam czas -
sięgnęła do niego.- Moim największym żalem jest to, że cię zostawiłam.
Chwycił ją za dłoń, jego palce były chłodne tak jak jego matki.
- Maddy, to ważna sprawa. Zacząłem się z tobą wiązać tej nocy gdy się poznaliśmy, wtedy
pierwszy raz spróbowałem twojej krwi. Jestem już zbyt głęboko w tobie, żebyś miała mnie
chronić. Jeśli umrzesz...- nie powiedział reszty, ale wiedziała że nie była zbyt dobra.
- Potrzebujesz mnie - chwilę potrwało, zanim pomysł w nią wsiąkł.
Wolną ręką dotarł do jej włosów
- Tak bardzo - powiedział łamiącym się głosem.
To dobrze go kochać, to naprawdę w porządku. Ta wiedza wybuchła w niej jak słońce
wychodzące za chmur, jak deszcz w lecie.
- W porządku.
- W porządku co?- wyraz Gregora wyglądał na neutralny, starannie skomponowany.
- W porządku... będę żyć dla ciebie. Jeśli ze mną wytrzymasz - teraz naprawdę brakło jej tlenu,
ale śmiała się przez łzy.- Zamierzam cię ocalić, Gregorze Faustin.
Gregor uśmiechnął się tak, jakby nigdy wcześniej nie wiedziała, jak się uśmiecha. Najpierw był
to uśmiech ulgi, acz stale rósł aż stał się promienny. Wyciągnął telefon.
- Felix. Idziemy.
- Co ty robisz?
- Porywamy cię - pochylił się i przysunął swe usta do jej.- Nie mogę się doczekać, aż to wszystko
z ciebie powyciągam.
Kto by wiedział, że wampiry będą miały swoje własne szpitale? Oczywiście nie mogły iść do
zwyczajny, ale Maddy nie sądziła, że będą je potrzebowali ponieważ w książkach
zawsze się regenerowały w ciemnościach, cuchnących grobowcach, napędzane wyłącznie
swoją własną diaboliczną wolą.
- Nie potrzebujemy lekarzy tak bardzo jak wy - powiedział Gregor.- Ale czasami coś się odetnie i
wtedy musimy mieć kogoś, żeby przyszył to z powrotem.
- To naprawdę zaawansowana medycyna - jej głos był stłumiony przez maskę tlenową.
- Nie martw się. Mamy Felixa.
- Wiem ale wy macie szatański plan.
W końcu znalezli się w swoim wampirzym ambulansie, który ku rozczarowaniu Maddy nie
był oznakowany nietoperzami. Jedyna różnica między zwykłym ambulansem była taka, że
w tylnych drzwiach nie było okien. Opuścili szpital bez najmniejszych kłopotów. Felix i jacyś
pomocnicy załadowali ją na noszach a Gregor szedł obok nich, rysując jakieś gesty w powietrzu,
jak to robił tej nocy w jej pokoju. Nikt w ogóle nie patrzył w ich stronę.
- Jesteś taki fajny - Maddy uśmiechnęła się do niego.
Aatwo było podłapać ekscytację tej chwili, cieszyć się byciem żywą i mieć nadzieję. Nie chciała
myśleć o tym jak bardzo przeszczep ją przerażał albo o bólu i słabości, która
nastąpi albo o obcym przedmiocie, który będzie żył w jej ciele i będzie szturchał jej serce.
Myślała o Gregorze. Potrzebował jej. I pani Faustin powiedziała, że powinni być razem.
Patrzenie, jak za każdym razem gdy Gregor na nią spoglądał, jego twarz zmieniała się z zaciętej
w delikatnej, sprawiało że chciała uwierzyć, iż to prawda.
Podczas gdy Felix krzątał się wokół monitorów na pokładzie, Gregor wyjaśnił trochę co
miało nadejść. Normalnie, powiedział, wiązaliby się ze sobą pijąc nawzajem swoją krew
przez wiele tygodni, do momentu w którym nie przyswoiłabym wampirzej krwi a może
dokładniej, krew wampira nie przyswoiłaby jej i stałaby się kimś, kogo nazywali
nawróconym . Gregor zdawał się myśleć, iż nawrócenie jest bardzo romantyczne i że
przegapią doświadczenia z miesiąca miodowego. Rzecz miała się tak, że zamierzali
przyspieszyć ten proces. Gregor zamierzał spuścić z niej tyle krwi, ile tylko by mógł bez zabicia
jej a potem cała jego rodzina będzie oddawać jej swoją krew aby zrobić z niej
wampira.
- I oczywiście nie martwisz się o wybór krwi?
Felix potrząsnął głową.
- Jest tylko jeden typ, V i tylko na tym zyskasz.
- Oczywiście, że tak - nawet ich krew była arogancka. Maddy zamknęła oczy i spróbowała trochę
odpocząć, ale była zbyt nakręcona. Wtedy sobie przypomniała.- Mama! Muszę
zadzwonić do swojej matki.
Gregor wykręcił dla niej numer i podał jej swój telefon. Maddy z szarpnęła maskę.
Przerażony, Felix trzymał maskę blisko jej nosa i ust na czas rozmowy. Telefon zadzwonił
po drugiej stronie a Maddy próbowała przełknąć, próbowała wymyślić jak powiedzieć to co
musiała. Ale odezwała się sekretarka. Maddy chwyciła nadgarstek Gregora i spojrzała na jego
zegarek. Dziesiąta wieczorem. Może była na póznej mszy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]