[ Pobierz całość w formacie PDF ]
księżyc. Trzeba się wystrzegaćksiężyca.
- Tak, tak, zawsze musimy cośobwiniaćza nasze własne błędy
- powiedziała Judysia, stawiają c na stole półmisek z jego
ulubionymi cynamonowymi ciasteczkami.
- Widywałem ją od czasu do czasu, ale naprawdę poznałem ją w domu
przyjaciół, usiedliś my rozmawiać Miała
my na ganku i zaczęliś .
jeszcze wtedy trochę ciała, a nie same koś dała do rzeczy,
ci, wyglÄ…
a te jej oczy w ś ć
wietle księżyca mogły człowieka naprawdę uwieś .
Nie przeczę, że miała urok. Ale nie zamierzałem się jej oś
wiadczać
- słowo daję. To nie były oś
wiadczyny, dałem tylko do zrozumienia,
że mi się podoba. Ale ona to wykorzystała i nim się spostrzegłem,
byłem już zaręczony. Złapała mnie, ot co. Pobraliś
my siÄ™ i
zamieszkaliÅ›
my w jej domu. Bardzo to było prozaiczne dla takiego
romantyka jak ja, ale jakiśczas wszystko się dobrze układało,
choćdzieciaki kpiły sobie, że ona taka duża, a ja taki mały.
Byłem jej naprawdę bardzo oddany, Judysiu. (Judysia chrzą knęła).
Wiele razy wstawałem w nocy, by podaćjej filiżankę herbaty.
Zawsze lubiła napićsię nocą herbaty. Mówiła, że to jej dobrze
robi na serce. I gdyby nie parę rzeczy, byłaby najlepszą żoną pod
słońcem. Cią gle wzdychała i robiła awantury, gdy wieszałem czapkę
na nieodpowiednim gwozdziu. I nie szczędziła mi gorzkich słów, gdy
wchodziłem do domu nie oczyś
ciwszy butów. Nie przeczę, że czasem
się kłóciliś
my, ale to tylko dodawało życiu pieprzu. W końcu
rozeszliś ći w
my się przez tę teologię. Nie mogłem tego znieś
końcu palną łem jej parę słów prawdy. Była fundamentalistką , i to
jaką ! Ja też byłem fundamentalistą , ale nie zamierzałem dawaćjej
satysfakcji, przyznają c się do tego, a w każdym razie co do
predestynacji, byłem przeciw. O Adamie i Ewie tak sobie,
symbolicznie mówią c, gadałem, ale gdy zobaczyłem, jak ją to
obeszło, udałem, że mówię poważnie. Odtą d nie miałem życia i kiedy
powiedziała, żebym się wynosił, uciekłem aż się kurzyło. I tak
zresztą miałem dosyćjej sosów z gruzełkami i tych popłuczyn,
które nazywała zupą . Gdyby gotowała tak jak Judysia, gotów bym
uwierzyć w co by chciała.
,
Tillytuck przełkną ł ś
linę i ugryzł cynamonowe ciastko.
- ¯ycie byÅ‚oby nudne, gdyby czÅ‚owiek nie mógÅ‚ spojrzećwstecz na
przeżyte przez siebie tragedie - oznajmił filozoficznie.
Ale w trzy dni pózniej w Srebrnym Gaju nastał są dny dzień.
Tillytuck złożył wymówienie.
Wszyscy czuli siÄ™ skonsternowani. DÅ‚ugi Alek i Sid tracili dobrego
pracownika, Judysia, Elka i Pat rozpaczały, że tracą przyjaciela.
Wydawało się to czymśniemożliwym. Od tak dawna stanowił czą stkę
ich życia. "Następna zmiana" - pomyś
lała ze smutkiem Pat.
- Bo on wyobraził sobie, że stracił twarz - tłumaczyła Elka. -
Nigdy by stą d nie odszedł, gdyby się tu nie pojawiła ta straszna
baba i nie wystawiła go na poś
miewisko. Cokolwiek mówi, chodzi mu
właś .
nie o to. Będę jej wiecznie nienawidzić
- Bardzo to brzydko, że Tillytuck nie może z nami dłużej wytrzymać
- oÅ›
wiadczyła z goryczą Judysia.
- Przecież Judysia wie, że to nie o to chodzi. Nigdzie jeszcze nie
mieszkałem tak długo. Ale poczułem, że jest mi tutaj za dobrze.
Jak mi gdzie było dobrze, to zaraz wyruszałem w drogę. No i teraz
kręci się tu zbyt wielu Binnie'ich. I zaczynam czućswoje lata.
Nie można uciec od Anno Domini. Ciężko mi już pracowaćw polu.
Odłożyłem trochę grosza i wraz z moim przyjacielem z Południowego
Brzegu założymy lisią farmę. Ale nigdy was nie zapomnę. I
strasznie mi będzie brakowaćzup Judysi.
Głos Tillytucka zadrżał. Judysia nakrywała do kolacji i potrzą sała
bez rezultatu oporną solniczką . Nagle chwyciła ją i wyrzuciła
przez otwarte okno.
- Dwadzieś wiadczyła zaciekle. -
cia lat siÄ™ z niÄ… mordujÄ™ - oÅ›
Dosyćtego!
Tillytuck odszedł w ponury listopadowy wieczór. Przystaną ł w
drzwiach i powiedział:
- Oby temu domowi zawsze się szczęś
ciło, mówią c symbolicznie.
JesteÅ›
cie najmilszymi ludzmi, jakich spotkałem. Rozumiecie
człowieka. To piękna rzecz, gdy człowieka rozumieją . Dla Długiego
Alka aż przyjemnie pracować a wasza matka jest ś
, więta. Od małego
nie zdarzyło mi się rozpłakać a miałem łzy w oczach, kiedy się ze
,
mną dziśpożegnała przed pójś li moja
ciem do łóżka. Judysiu, jeś
obłą kana żona jeszcze się tu pojawi, niech tylko Judysia jej nie
mówi, że wierzę w predestynację. Bo ś gnęłaby mnie siłą do domu.
ciÄ…
Jak siÄ™ urzÄ… dzÄ™, to przyÅ›
lę po moje radio. Kłaniam się pięknie.
Elce wykrzywiła się twarz.
- Chyba się rozpłaczę - wykrztusiła z trudem. - Pamiętacie ten
wieczór, kiedy się pojawił? Posłałyś
cie mnie, żebym go
zaprowadziła do spichlerza, a on powiedział: "Dobranoc, mała
Przylepko" i już sam wszedł na stryszek. Od razu czułam się tak,
jak w towarzystwie starego przyjaciela.
- Dusza człowiek - powiedziała pani Binnie.
- Bardzo był malowniczy - jęknęła Maja.
Pat też chciało się płakać ale nie rozpłakała się, widzą c łzy
,
Mai. Objęła ramieniem Judysię, która nagle wydała jej się bardzo
stara.
Szepnęła do niej:
- Przynajmniej ty nam zostałaś no i Srebrny Gaj.
,
Judysia pogrzebaczem podsyciła ogień.
- Zimno jest na tym Å› .
wiecie, trzeba się rozgrzać
I tak Jozjasz Tillytuck znikną ł z życia Srebrnego Gaju.
Iii
Po odejÅ›
ciu Tillytucka życie w Srebrnym Gaju zmieniło się, choć
trudno by powiedzieć na czym ta zmiana polegała. Tak, wieczory w
,
kuchni nie były już takie wesołe, przedtem ożywiała je rywalizacja
między Judysią i Tillytuckiem w opowiadaniu zabawnych historyjek.
Na miejsce Tillytucka przyszedł młody Kuba Macaulay ze Srebrnych
Mostów, okazał się dobrym pracownikiem, ale był tylko "młodym
Kubą " i niczym więcej. Zamieszkał na stryszku w spichlerzu,
wieczorami zaÅ›prowadziÅ‚ wÅ‚asne życie. £atwiej podporzÄ… dkowywaÅ‚
się rozkazom i nigdy się nie upijał, więc Długi Alek był z niego
zadowolony. Ale Judysia twierdziła, że Pan Bóg, tworzą c go,
zapomniał o szczypcie soli. Pat uważała zaś że i tak nikt nie
,
mógłby zają ćmiejsca Tillytucka, dobrze zatem, że nikt nie
próbuje.
Tej zimy jeszcze więcej wieczorów spędzała w Długim Domu. Czasem
Dawid pojawiał się w Srebrnym Gaju, ale jakośdziwnie nie pasował
do kuchni Judysi. Judysia zwracała się do niego zawsze per "panie
Kirk" i na ogół nie odzywała się. Pat często powtarzała sobie, że
oboje są bardzo radzi ze swoich zaręczyn. ś
wietnie siÄ™ rozumieli.
Byli naprawdę przyjaciółmi. ś
miali się, gawędzili, od czasu do
czasu zdarzał się jakiśpocałunek. Pat nic nie przeszkadzały
pocałunki Dawida.
Tak więc upłynęła zima, wiosna i rozpoczęło się bogactwo lata.
Któregoświeczoru Pat przeczytała w gazecie, że do portu w
Halifaxie zawinęła Ausania. Następnego dnia nadszedł telegram od
Hilarego. Przyjedzie na jeden dzień.
Elka zastała Pat w transie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]