[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To... skomplikowane.
94
Jackie Braun
- Nie wątpię - odparła. - %7łycie bywa skomplikowane. Zwłaszcza kiedy spotyka nas tragedia. Ale można
odnieść wrażenie, jakbyś ich za coś karał.
- Mylisz się. Bardzo się mylisz. - Potrząsnął gwałtownie głową, czując, że ma zaciśnięte gardło. Eve
pomyliła się w swojej ocenie. Jeżeli w ogóle kogoś karał, to nie rodziców ' ani siostrę. Karał siebie.
- Tak to w każdym razie wygląda.
- Dlatego, że nic nie rozumiesz - odrzekł.
Nikt tego nie rozumiał. To nie oni tkwili uwięzieni w pułapce zgniecionego samochodu, podczas gdy
ratownicy bezskutecznie próbowali ratować jego żonę. To nie oni błagali strażaków, by się pospieszyli,
kiedy w końcu uwolnili jego córkę z pasów na tylnym siedzeniu.
W przyćmionym świetle wnętrza samochodu Eve poprosiła z całego serca:
- Wobec tego pomóż mi to zrozumieć, Dawsonie. A jeszcze lepiej, pomóż im zrozumieć.
- Ja... - Słowa uwięzły mu w gardle. Jedyne, co zdołał wydusić, to: - Masz już zielone.
Eve zaparkowała na okrągłym podjezdzie przed domem Dawsona. Pozostałą drogę z teatru spędzili w
pełnej napięcia ciszy. Eve czuła, że jest temu winna. Nie powinna była tak mocno naciskać na Dawsona.
Nie była też wcale pewna, dlaczego to zrobiła. Miała pewnie nadzieję, że rozmawiając na temat wypadku,
Dawson wreszcie ujrzy go we właściwym świetle. Przekona się, że to był właśnie wypadek. Chciała, żeby
zaakceptował to, co wszyscy wiedzieli. Dawson był w równym stopniu ofiarą tego wypadku, co jego żona
i córka.
Zwiąteczne marzenia
95
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła. - Już ci dziękowałam za bilety, ale zrobię to jeszcze raz. Spędziłam
naprawdę miły wieczór.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Ja też.
- Cieszę się. Przepraszam za... - Machnęła ręką, wolała nie wchodzić znowu na grząski grunt.
Dawson chwycił jej dłoń i lekko ścisnął.
- Zapomnijmy o tym, dobrze?
Eve nie uważała, że to dobre rozwiązanie. W rzeczywistości w tym właśnie tkwił problem Dawsona. Ale w
tym momencie przytaknęła. Tego wieczoru już go nie będzie dręczyć. Uśmiechnęła się.
- W porządku.
Dawson wciąż trzymał jej dłoń. Chociaż oboje mieli rękawiczki, przysięgłaby, że przez dwie warstwy
skórzanych ocieplanych rękawiczek czuje jakieś gorąco.
Pogładził wnętrze jej dłoni. Nigdy nie uważała tego miejsca za erogenne, ale okazało się, że była w błędzie.
Zdusiła westchnienie i jąkając się, zapytała:
- Odprowadzić cię do drzwi? Obiecałam, że będę dżentelmenem.
- Nie ma potrzeby. Nadal pieścił jej dłoń.
- Okej - wykrztusiła.
- Jeśli mnie odprowadzisz do drzwi, będę się czuł zobowiązany odprowadzić cię do samochodu. - Uniósł
jeden kącik warg. - Nie pozwolę, żebyś tylko ty była dżentelmenem.
- W takim razie lepiej tu zostanę. Bo chyba całą noc krążylibyśmy między moim tahoe a twoim gankiem.
- To byłaby długa noc.
96
Jackie Braun
- Bardzo długa - zgodziła się.
- A na dworze jest zimno.
- Lodowato. - Zadrżała, chociaż miało to mniej wspólnego z temperaturą powietrza w Denver niż z
palcem Daw-sona.
- Musielibyśmy szybko chodzić, żeby nie zmarznąć -rzekł z uśmiechem.
- Gdybyśmy biegali, można by to uznać za ćwiczenia.
- wiczenia? - Jego palec znieruchomiał, Dawson puścił jej dłoń. Patrzył na nią z powagą. Zdjął
rękawiczki, palec po palcu. Potem wyciągnął do niej ręce. Duże ciepłe dłonie ujęły jej twarz. - Mam lepszy
pomysł na podniesienie tętna w towarzystwie pięknej kobiety - rzekł cicho, po czym zaczął ją całować.
Aagodnie. To była pierwsza myśl Eve. Chociaż uważała, że Dawson jest pod wieloma względami twardy i
nieustępliwy, jego wargi były miękkie i delikatne. Myślała, że skończy się to tak szybko, jak tamtej nocy po
balu, a ona zostanie sama oszołomiona i spragniona. Ale Dawson nie przestawał.
- Eve - wyszeptał, unosząc na moment głowę.
Wplótł palce w jej włosy. Powoli? Aagodnie? Teraz to już nieaktualne. Teraz powiedziałaby, że robi to
niecierpliwie, kiedy zaczął walczyć z guzikami jej wełnianego płaszcza. Przesunęła się, by ułatwić mu
dostęp, oparła łokieć na kierownicy. A przy okazji nacisnęła klakson, który brutalnie przerwał tę intymną
chwilę i ściągnął ich na ziemię.
Eve wciągnęła powietrze. Dawson się odsunął. Miała wrażenie, że jej ciało strzela iskrami jak odsłonięty
kabel. Czy kiedykolwiek była tak podniecona?
Zerknęła na Dawsona i przełknęła uwagę, którą miała na
Zwiąteczne marzenia
97
końcu języka. Dawson siedział znowu zgarbiony, przecierając twarz.
%7łałuje. Widziała to jasno, jakby miał to wypisane na czole, słyszała to, chociaż milczał. Zacisnęła powieki
i zganiła się w myślach. I pomyśleć, że przez moment sądziła podczas tej namiętnej wymiany pocałunków,
iż dzieli ich tylko skrzynia biegów i warstwy ubrań.
- Nie jesteś gotowy na... to. Czy tak? Zaśmiał się gorzko, szorstko.
- Nie mówię o kontakcie fizycznym, Dawsonie.
- Nie. - Przeklął i przyznał, patrząc przed siebie: - Nie wiem.
- W porządku - zapewniła go, chociaż serce ją zabolało.
- To nie jest w porządku! - Znowu przeklął, tym razem ostrzej, i zwrócił się do niej twarzą. Jego złość i
frustracja były oczywiste, ale żadnej z tych emocji nie kierował przeciw niej. - To nie jest w porządku, Eve.
Nie jest.
Jego nabrzmiałe złością słowa odbiły się echem. Eve milczała, czekała, aż Dawson powie coś więcej.
Podjął po długiej chwili, już spokojnie. Teraz mówił jak człowiek zmęczony i trochę zagubiony.
- Niektórzy potrafią płynąć z prądem. Ja nie. Miałem przemyślane i poukładane całe życie. Robiłem plany,
a potem je urzeczywistniałem.
- Mówisz o czasach przed wypadkiem?
- Tak. Robiłem plany - powtórzył.
Oczywiście, że robił plany. Dawson był człowiekiem, który musi kontrolować rzeczywistość. Ale tragedia
i ból nie słuchają rozkazów. Przeciwnie. Kiedy już się pojawiają, to one dyktują warunki.
- Pora na nowe plany - powiedziała cicho Eve.
98
Jackie Braun
Spojrzał na nią w przyćmionym świetle znajdujących siej na zewnątrz lamp. W jego oczach dojrzała twardy
błysk.
- Tak, po wypadku zrobiłem nowe plany. I od tamtej pory żyję zgodnie z nimi.
-I?
- A ty je burzysz, Eve.
Otworzyła usta. Zanim zapytała, co chciał przez to powiedzieć, Dawson już wysiadł z samochodu.
Zatrzasnął drzwi bez słowa.
Dopiero kilka minut po tym, jak zniknął we wnętrzu swojego domu, Eve otrząsnęła się ńa tyle, by ruszyć.
Weekend ciągnął się w nieskończoność, podobnie kolejny tydzień. Dawson miał mnóstwo pracy, która gó
zajmowała, sfinalizował też swoje plany związane z wyjazdem do Cabo San Lucas. Eve dzwoniła dwa razy,
ale użył jakiegoś pretekstu, żeby z nią nie rozmawiać.
Nie jesteś gotowy na to, prawda?
To nieszczęsne pytanie nie dawało mu spokoju.
Ucieszył się, kiedy wreszcie nadszedł piątek. Kolejny tydzień odfajkowany. Zostały jeszcze dwa, nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Chesterton Gilbert Keith ŚWIĘTY FRANCISZEK Z ASYŻU
    Encyklika Ojca Świętego Piusa X o zasadach modernistów
    346. Jordan Penny Florenckie marzenie
    Gądecki Stanisław bp Tradycja a Pismo Święte
    Hardy Kate Odzyskane marzenia
    Wszystkie marzenia œwiata
    Jackson Braun Lilian 23 Kot ktory wyczul pismo nosem
    Susan Squires Danelaw
    ZWBD
    Mitre, Bartolome Bartolome Mitre
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulink19.keep.pl