[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ogarnęła ją dziwna nostalgia.
COHAN wysiadł z windy i ruszył korytarzem. Czuł łomot serca. Wszedł do siebie,
otworzył chiński barek wykładany laką i nalał sobie, roztrzęsionymi rękami, dużą
whisky. Wychylił do dna, nalał drugą. Co on, u diabła, ma począć? Wszystko się
sypało. Mógł mu pomóc jedynie Barry. Poszedł do sypialni, wyją! z torby komórkę,
wystukał numer.
Barry odebrał jeszcze w swoim domu w hrabstwie Down.
Kto mówi?
Cohan. Na miłość boską, co tu się dzieje?
Jak to?
Rozmawiałem z Aącznikiem. Wiem o twojej wyprawie do Londynu wczoraj
wieczór. Powiedzieli mi o tym general Charles Ferguson i ten caly Dillon, a teraz
siedzÄ… mi na karku.
Co panu powiedzieli?
Cohan powtórzył wszystko, co pamiętał.
Aącznik twierdzi, że przyjechałeś mnie tu osłaniać.
Bo to prawda.
A Dillon twierdzi, że przyjechałeś mnie załatwić.
I komu pan wierzy? spytał Barry. Swoim przyjaciołom czy temu
konusowi Irlandczykowi? Przecież gramy w jednej drużynie. I razem to załatwimy.
Kiedy pan wraca do Nowego Jorku?
Jutro.
To świetnie ucieszył się Barry. Jeszcze nie o wszystkim pan wie, ale
przyrzekam, że niedługo rozwieję wszystkie pana wątpliwości.
No dobrze, już dobrze rzekł udobruchany Cohan. Będę w kontakcie.
Odłożył telefon komórkowy i podniósł kieliszek.
Po co ja się, do diabła, w to wszystko wplątałem?
Ledwie zdąży! przytknąć kieliszek do ust, kiedy story się rozchyliły i wyszła zza
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
nich lady Helen Lang z koltem dwadzieścia pięć w prawej ręce.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Rozdział siódmy
Cóż to znów, do jasnego pioruna? zdumiał się Cohan. Roześmiała się.
Nemezis, panie senatorze, tak można by to określić.
Kim pani jest?
Niech pan spocznie. Zaraz powiem. Usiadł na jednej z kanap, trzęsąc się jak
osika.
Chyba tak to nazywano w starych gangsterskich filmach: czas zapłaty".
Ale co ja takiego zrobiłem?
Osobiście nic. Z pewnością ma pan czyste ręce, ale maczał pan palce w
zbrodni, wespół z Synami Erynu. Miałam, panie senatorze, syna, odważnego i
prawego młodego człowieka. I powiem panu, jak skończył, przez jakieś idiotyczne
gry, w które wdał się pan z kolegami.
Kiedy skończyła mówić, Cohan był blady jak ściana. Nalała mu kolejną whisky,
podała.
Nie do wiary wykrztusił.
A jednak, panie senatorze. Zastrzeliłam Tima Pata Ryana tu, w Londynie, a
potem w Nowym Jorku Brady'ego, Kelly'ego i Cassidy'ego.
Wychylił whisky.
Czego pani chce?
Zacznijmy od kilku pytań. Kim jest Aącznik?
Znam go tylko z telefonu. Przysięgam.
Ale musi się pan domyślać?
Nie! Wie różne rzeczy, ale nie mam pojęcia, skąd!
A Jack Barry? Gdzie on siÄ™ podziewa?
Wiem tylko, że gdzieś w Irlandii Północnej.
Przecież słyszałam, jak pan z nim rozmawiał.
Tak. przez zakodowaną komórkę. Ma numer, ale nie można jej wyśledzić.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Doprawdy? Wzięła telefon do ręki. Jaki to numer? Podyktował,
zapisała na kartce, którą schowała razem z komórką do torebki. %7łeby móc zapisać,
musiała przełożyć kolta do lewej ręki, i w tym momencie Cohan, upatrując w tym
szansę, cisnął w nią szklanką i rzucił się przez zasłony na taras.
Nie było to jednak mądre posunięcie. Bo nie było dokąd uciekać. Wyjrzał przez
balustradę, zobaczył wstęgę światła wijącą się wzdłuż Park Lane, a pod krawędzią
tarasu dojrzał żelazną drabinkę służącą zapewne do wchodzenia na dach. Szybko
siadł okrakiem na balustradzie, wymacał nogą szczebel, kiedy zza zasłony wyszła
Helen Lang z wymierzonym koltem.
Nie, na Boga, nie! krzyknął, po czym poślizgnął się i runął.
Helen spojrzała w dół, zobaczyła, że ruch się zatrzymał, usłyszała jazgot
klaksonów. Obróciła się na pięcie, ruszyła do drzwi, wymknęła się na korytarz. Już po
chwili schodziła do holu.
Nemezis to było właściwe określenie. Cohan zapłacił nieuchronną cenę. Nawet
nie musiała przyłożyć do tego palca, ale doprowadziła rzecz do końca. To jej
wystarczyło. Zobaczyła spore poruszenie przy głównym wejściu, dojrzała Fergusona i
Dillona, ale w tym momencie dopadł ją dławiący ból za mostkiem. Odszukała fiolkę z
pastylkami, połknęła dwie i wróciła na salę balową.
MO%7łE wyszedł do swojego apartamentu rzekł Dillon, kiedy skończyli
przeszukiwać salę balową. Wtedy usłyszeli klaksony przed hotelem, zobaczyli
zamieszanie.
Sprawdzę, co tam się stało, panie generale powiedziała Hanna do
Fergusona.
Ruch niemal ustał. Hanna natychmiast zorientowała się, co zaszło. Wokół ciała
na chodniku zebrał się tłum, a obok, przy motocyklu, stał samotny policjant i dokądś
dzwonił. Hanna błysnęła legitymacją.
Główny inspektor Bernstein, wydział specjalny. Co się stało?
Właśnie przechodziłem tędy, pani inspektor. Denat spadł z góry, omal nie
zmiażdżył przechodzącej pary. Wezwałem karetkę i wydział zabójstw.
Hanna natychmiast poznała Cohana. Wyprostowała się.
Znam tego człowieka, kolego. To gość z naszego hotelu. Proszę trzymać
język za zębami, żadnych wywiadów ani dla prasy, ani dla nikogo. Czerwony alarm.
Wie pan, co to znaczy?
Tak jest, pani inspektor.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]