[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dobrze, \e miała czym się zająć, bo ogromnie tęskniła za swoim piratem.
Powtarzała sobie, \e postąpiła słusznie. Jednak w głębi duszy nie była o
tym absolutnie przekonana i czuła, \e odwróciła się od jedynego mę\czyzny,
który mógł dać jej to, za czym przez całe \ycie tęskniła. Takie myśli dręczyły ją
w chwilach między załatwianiem spraw związanych z Fortissimo .
Jednak przewa\nie nie traciła czasu. W piątek, cztery dni po tym, jak Mac
odwiózł ją motocyklem do domu, siedziała przy komputerze kompletując adresy
potencjalnych klientów. Chłopcy odrabiali lekcje w pokoju obok jej małego
gabinetu.
Zrobiła sobie krótką przerwę w pracy. Zadziwiające, \e nawet tak
niewielką chwilę wypełniły myśli o Macu, tęsknota i bolesna świadomość, \e
między nimi wszystko ju\ skończone.
Usłyszała, \e w sąsiednim pokoju ktoś włączył telewizor i pomyślała, \e
zamiast rozczulać się nad sobą, powinna raczej sprawdzić, czym w tej chwili
zajmują się jej synowie.
Mamo, popatrz! krzyknął Todd, gdy otwierała drzwi.
Nigdy nie przepadała za teledyskami i filmami, którymi pasjonowali się
chłopcy. Były, jej zdaniem, zbyt hałaśliwe i ekstrawaganckie.
Teraz jednak na ekranie zobaczyła zbli\enie twarzy Maca. Włosy targał
mu wiatr, a w tle widać było morze. Wyglądał tak, jak w jej marzeniach.
Kiedy ju\ nieco ochłonęła z zaskoczenia, zorientowała się, dlaczego Mac
pojawił się w telewizji.
Mówią, \e uwolnił jakiegoś faceta z St. Helene powiedział Andrew.
Podobno strzelali do niego, został trafiony i musiał lądować na jakiejś wyspie.
Jeden z dziennikarzy a była ich cała masa zapytał, jak mu się udało
uwolnić przyjaciela. Mac uśmiechnął się.
Miałem szczęście. Ale nie tylko.
Czy samolot nale\ał do pana?
Tak. Ale nie spisał się najlepiej. Mieliśmy cholerne szczęście, \e
wyszliśmy z tego cało.
Kamera pokazała strome skały malutkiej wyspy i niesłychanie niebieską
wodę. Na pla\y, u podnó\a wzniesienia, widniał wrak małego samolotu.
Tam lądował? zapytała na głos.
Mówili, \e seria pocisków uszkodziła mu ster i musiał podjąć decyzję,
czy lądować na tej wyspie, czy rozbić się w morzu.
Hilary zaniemówiła. Słyszała głos spikera.
Jeszcze nie wiadomo, czy śmiały czyn pana MacDougalla pociągnie za
sobą międzynarodowe reperkusje. Rząd St. Helene wydał oświadczenie, \e
samolot MacDougalla spłonął. Poprzedni komunikat określał Henry ego
Dubose a jako niebezpiecznego dywersanta na usługach kanadyjskiej
emigracji . Dubose dołączył do mieszkającej w Ottawie \ony Sary. Wystąpi o
azyl polityczny.
Na ekranie znów pojawił się Mac, tym razem w towarzystwie
czarnoskórego mę\czyzny z brodą przetykaną siwizną. Przyjaciel Maca
uśmiechał się, ale niepewnie, jakby wcią\ nie mógł uwierzyć, \e jest ju\
całkowicie bezpieczny.
Uwierzysz, mamo? Mówili, \e wylądował na St. Helene w nocy, bez
\adnych świateł i zabrał tego faceta.
Uwierzę. Tak\e w to, \e pora kłaść się do łó\ka. Lekcje odrobione?
Oj, mamo, zawsze musisz nas dręczyć tymi pytaniami o lekcje.
Co wam przygotować jutro na drugie śniadanie? zapytała.
Poczuła na sobie zaskoczone spojrzenia.
Mamo, nigdy nie pytałaś, co chcemy zjeść na drugie śniadanie
zauwa\ył Andrew.
Ale dzisiaj pytam. Tuńczyka czy łososia?
Tuńczyka.
Dobrze. Przyjdziecie po lekcjach, \eby pomóc mi odpakować trochę
towaru? Wiedziała, \e od miesiąca pyta ich o to samo, ale nic nie mogła na to
poradzić. Wszystko było lepsze od powrotu myślami do Maca.
Ju\ mówiliśmy, \e przyjdziemy ze zniecierpliwieniem odpowiedział
Todd. Jednak Andrew, wra\liwszy od brata, domyślił się, o co chodzi.
Zatrzymał się i powiedział głosem powa\nym, jakiego nigdy nie u\ywał:
W porządku, mamo, jakoś się wszystko uło\y. Mówił to tak, jakby
koniec związku Hilary z Mac Dougallem nie był dla niego tajemnicą. Poczuła,
\e łzy napływają jej do oczu.
W atmosferze domowej było coś niezwykle ciepłego, dobrego. Broń,
więzniowie polityczni, nocne lądowania na pustyniach istniały na ekranie, ale
nie w \yciu.
Wstrzymując łzy ucałowała chłopców na dobranoc. Znów poczuła
bolesną pewność, \e postąpiła słusznie nie przyjmując oświadczyn Maca.
Nigdy i za nic w świecie nie opuściłaby tego domu.
Och Mac westchnęła, gdy chłopcy odeszli. Dlaczego ty tego nie
rozumiesz?
Tego dnia miała w sklepie niespodziewanego gościa.
Wyładowywała właśnie z baga\nika pudełka z towarem, gdy na pusty
parking wjechała taksówka. Kierowca wyjął z baga\nika drewnianą skrzynię i
skierował się w stronę Fortissimo .
Gdzie mam to postawić? zawołał do niej. Hilary odstawiła kartonowe
pudełko i powiedziała:
Pan chyba pomylił adres, niczego nie zamawiałam.
To nie jest pomyłka. Hilary dostrzegła wysiadającą z taksówki
białowłosą kobietę.
Czy pani ma na imię Hilary?
Tak, ale...
Z pewnością nigdy nie widziała tej kobiety. Jednak było w niej coś
znajomego przyjazny uśmiech, sposób, w jaki podała Hilary rękę oraz
spojrzenie. Najbardziej spojrzenie.
A zatem mo\e pani powie temu d\entelmenowi, gdzie mo\e postawić
skrzynkę, a ja pani wszystko wyjaśnię.
Władczy ton tak\e był znajomy. Hilary otworzyła drzwi i obserwowała,
jak taksówkarz wnosi do sklepu trzy cię\kie drewniane paki. Wszystkie miały
nalepki z napisem St. Helene .
Dziękuję powiedziała starsza pani. Poprosiła taksówkarza, \eby
zaczekał i weszła z Hilary do sklepu. Zapewne nie wie pani, kim jestem
powiedziała. Zachowywała się, zdaniem Hilary, swobodnie, była sympatyczna,
ale jednocześnie pełna dystynkcji. Jeśli nie była \oną dyplomaty, musiała z
pewnością pracować w dyplomacji.
Myślę, \e wiem, kim pani jest powiedziała wchodząc za ladę. Pani
nazywa się MacDougall, prawda?
Kobieta uśmiechnęła się.
W jaki sposób pani się tego domyśliła? Dzięki tym skrzynkom?
Między innymi. Bardziej dzięki zamglonym oczom, pomyślała Hilary.
Có\, ludzie zawsze mówią, \e Mac jest całkiem podobny do ojca, ale
być mo\e ma te\ coś ze mnie. Hilary, mam nadzieję, \e dobrze zrobiłam
słuchając wskazówek Maca. Gdy zadzwonił, nie byłam pewna, co o tym myśleć.
Kiedy zadzwonił? Hilary nie mogła powstrzymać się od tego pytania.
W sobotę. W dwa dni po tej wyprawie na St. Helene. Mówił, \e ma
du\o papierkowej roboty, a chce mieć pewność, \e reszta towaru z St. Helene,
po likwidacji sklepu, trafi do pani. Gdy go zapytałam, czy łączą was interesy,
dał niewyrazną odpowiedz.
Mówiąc to, bacznie przyglądała się swej rozmówczyni.
Nie zadała pytania wprost, ale Hilary zrozumiała aluzję.
Aączyły nas nie tylko interesy, ale to ju\ nale\y do przeszłości.
Matka Maca pokiwała w zamyśleniu głową.
Lata doświadczeń nauczyły mnie powiedziała aby nie ingerować w
\ycie syna. Zawsze słuchał i słucha tylko siebie. Obciągnęła garsonkę.
Zawsze stałam na uboczu. A teraz zrobiłam ju\, co obiecałam. Być mo\e kiedyś
jeszcze się spotkamy. Teraz, gdy Mac uwolnił przyjaciela, zamyka swój sklep.
Mówił, \e tak zrobi. Hilary sama nie wiedziała, jak jej się udaje
zachować spokój.
Trochę mnie zawiódł, bo właśnie zaczęłam doceniać smak pikantnych
potraw. Mo\e kiedyś wpadnę do pani.
Czy ta kobieta ma pojęcie, co dzieje się w duszy Hilary? Z wyrazu jej
twarzy mo\na było wywnioskować, \e wiele rozumie. To spostrze\enie skłoniło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]