[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zachowasz swoje spostrzeżenia w tajemnicy, prawda, Sparhawku?
 Oczywiście, wielebny ojcze. Nic nikomu nie powiedziałem, chociaż opusz-
czając to miejsce dziesięć lat temu nie miałem wątpliwości co do reguły tego za-
konu.
 Powinienem był się tego domyślić. Wy, pandionici, znani jesteście z by-
strego oka.  Wstał.  Każę przysłać coś na kolację. Kuropatwy w tych okoli-
cach dorastają do całkiem pokaznych rozmiarów, a ja mam wspaniałego sokoła.
 Roześmiał się.  Oto czym się zajmuję, zamiast tracić czas na sporządzanie
sprawozdań, które powinienem wysyłać do Chyrellos. Co powiedzielibyście na
pieczone ptactwo?
 Chyba sobie z tym poradzimy  odparł Sparhawk.
 A czy przedtem mógłbym zaproponować wam odrobinę wina? Nie jest to
co prawda czerwone arcjańskie, ale da się wypić. Sami je robimy. Ziemia tutaj nie
nadaje się do niczego poza uprawą winorośli.
 Dziękujemy, wielebny ojcze  odezwała się Sephrenia  ale czy ja
i dziecko możemy otrzymać trochę mleka zamiast wina?
 Obawiam się, że mamy tylko kozie mleko.
 Kozie mleko będzie całkiem dobre.  Oczy czarodziejki pojaśniały. 
Mleko krowie jest zbyt łagodne, a my, Styricy, wolimy napoje o bardziej wyraz-
nych smakach.
Sparhawk wzdrygnął się ze wstrętem.
Opat posłał drugiego z młodych mnichów do kuchni po mleko i wieczerzę,
a potem nalał czerwone wino Sparhawkowi, Kurikowi i sobie. Następnie opadł na
swój fotel. Od niechcenia pocierał nóżkę swojego pucharu.
 Czy możemy być z sobą szczerzy, Sparhawku?  zapytał po chwili.
 Oczywiście.
 Czy kiedy byłeś w Jirochu, docierały do ciebie wieści o tym, co działo się
tu, w Cipprii, po twoim wyjezdzie?
 Nie, raczej nie. Ukrywałem się i grałem wtedy rolę zwykłego mieszczanina.
 Wiesz, co Rendorczycy myślą o posługiwaniu się magią?
 O ile pamiętam, nazywają to czarnoksięstwem.
 Rzeczywiście, i uważają, że to większy występek od morderstwa. Zaraz
po twoim wyjezdzie mieliśmy tu do czynienia z taką właśnie sprawą. Zajmowa-
łem się nią, ponieważ jestem najwyższym rangą duchownym w okolicy.  Opat
uśmiechnął się szyderczo.  Rendorczycy zwykle na mój widok spluwają, ale
wystarczy, że ktoś szepnie:  Czary! , a już pędzą do mnie w popłochu i przeraże-
niu. Zazwyczaj oskarżenia są z gruntu fałszywe. Przeciętny Rendorczyk nie po-
247
trafiłby zapamiętać styrickich słów najprostszego zaklęcia, nawet gdyby od tego
zależało jego życie, ale czasami oskarżają się o to nawzajem  powodowani zło-
ścią, zazdrością i pomówieniami. Jednakże tym razem sprawa wyglądała trochę
inaczej. Były niezbite dowody na to, że w Cipprii korzystano z czarów wyższego
rzędu.  Spojrzał na Sparhawka.  Czy ci ludzie, którzy napadli na ciebie tamtej
nocy, byli biegli w magii?
 Tak, jeden z nich.
 To by wszystko wyjaśniało. Prawdopodobnie posłużono się czarami, by
ustalić miejsce czyjegoś pobytu. Może to właśnie ciebie poszukiwano.
 Wspomniałeś, wielebny ojcze, o czarach wyższego rzędu  powiedziała
Sephrenia w zamyśleniu.  Czy mógłbyś dodać coś więcej na ten temat?
 Na ulicach Cipprii widziano jakąś żarzącą się zjawę. Wydawało się, że
otacza ją łuna, blask czy coś takiego.
 A co dokładnie ta zjawa robiła?  Czarodziejka zaczerpnęła gwałtownie
powietrza.
 Zadawała ludziom pytania. Nikt ich potem nie pamiętał, ale podczas prze-
słuchania zjawa była okrutna. Na własne oczy widziałem liczne ślady po przypa-
laniu.
 Po przypalaniu?
 Gdy chwytała kogoś, by go wypytać, gdziekolwiek dotknęła, paliła ciało.
Pewna kobiecina miała wypalony ślad na całym przedramieniu. Mógłbym powie-
dzieć, że ślad miał kształt dłoni, gdyby nie to, że widać było dużo więcej palców.
 Ile?
 Dziewięć palców i dwa kciuki.
 Damork  szepnęła czarodziejka złowieszczo.
 Mówiłaś przecież, że Młodsi Bogowie pozbawili Martela mocy przywoły-
wania takich stworów  zwrócił się do niej Sparhawk.
 To nie Martel go wezwał. Ktoś inny przysłał mu go do pomocy.
 To znaczy chyba prawie to samo?
 Niezupełnie. Martel ma nad damorkiem tylko niewielką władzę.
 Ale wszystko to działo się dziesięć lat temu  odezwał się Kurik wzrusza-
jąc ramionami.  Jakie to może mieć teraz znaczenie?
 Nie pojmujesz istoty sprawy, Kuriku  odpowiedziała Sephrenia z powa-
gą.  Myśleliśmy, że damork pojawił się niedawno, ale okazuje się, że był tu już
dziesięć lat temu, zanim zaczęły się nasze obecne kłopoty.
 Nie bardzo rozumiem  przyznał giermek.
Sephrenia spojrzała na Sparhawka.  To o ciebie chodzi, mój drogi  powie-
działa cicho.  Nie o mnie, Kurika, Ehlanę czy nawet o małą Flecik. Wszystkie
ataki damorka były skierowane na ciebie. Bądz bardzo, ale to bardzo ostrożny,
Sparhawku. Azash pragnie twojej śmierci.
Rozdział 19
Doktor Voldi był małym, ruchliwym człowieczkiem około sześćdziesiątki. Ay-
sinę nad czołem starał się zatuszować zaczesując włosy starannie do przodu. Na-
turalnie również je farbował, by ukryć siwiznę. Zdjął ciemny płaszcz i stanął przed
Sparhawkiem w białym, lnianym kitlu. Pachniał chemikaliami i miał o sobie nad
wyraz dobrą opinię.
Do komnaty opata przyprowadzono go wieczorem i bez powodzenia próbował
ukryć swoje niezadowolenie z powodu wezwania o tak póznej porze.
 Wielebny ojcze. . .  Medyk ukłonił się sztywno przed czarnobrodym du-
chownym.
 Ach, Voldi!  Opat wstał z fotela.  Jak to dobrze, że przyszedłeś.
 Mnich powiedział, że sprawa jest pilna. Czy mogę zobaczyć pacjenta?
 Nie, chyba że jesteś gotów odbyć długą podróż, doktorze Voldi  szepnęła
Sephrenia. Voldi przypatrywał się jej przez chwilę z uwagą.
 Nie pochodzisz chyba z Rendoru, pani  zauważył.  Sądząc po twoim
wyglądzie myślę, że jesteś Styriczką.
 Jesteś spostrzegawczy, doktorze.
 Tego człowieka na pewno pamiętasz  powiedział opat wskazując na Spar-
hawka.
Doktor spojrzał obojętnie na rosłego pandionitę.
 Nie  rzekł  nie powiedziałbym. . .  Wtem drgnął.  Tylko mi nie
podpowiadaj  dodał, z roztargnieniem przyczesując dłonią włosy do przodu. 
To było z dziesięć lat temu, prawda? Czyżbyś był tym z ranami od noży?
 Masz dobrą pamięć, doktorze Voldi  rzekł Sparhawk.  Nie chcemy
cię zbyt długo zatrzymywać, więc od razu przejdzmy do sprawy. Polecił nam cie-
bie medyk z Borraty, który bardzo się liczy z twoją opinią na pewne tematy. 
Sparhawk obrzucił małego człowieczka szybkim spojrzeniem i postanowił jesz-
cze trochę połechtać jego próżność.  Oczywiście pewnie i tak byśmy do ciebie
przyjechali, doktorze  dodał.  Twoja sława sięga daleko poza granice Rendo-
ru.
 Hm, cóż. . .  Voldi był wyraznie zadowolony, ale zaraz przybrał skromny
249
wyraz twarzy.  Przyjemnie słyszeć, że moje osiągnięcia spotkały się z zasłużo-
nym uznaniem.
 Panie doktorze  przerwała Sephrenia  oczekujemy, że poradzisz nam,
jak uzdrowić naszą przyjaciółkę, która niedawno została otruta.
 Otruta?  upewnił się Voldi ostrym tonem.  Jesteś tego pewna, pani?
 Medyk z Borraty był co do tego zupełnie przekonany. Szczegółowo opisa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Mackenzie Myrna Narzeczone z Red Rose03 CośÂ› od serca
    McAllister Anne śÂšwiatowe śąycie Duo W blasku fleszy
    Agatha Christie Zagadka BśÂ‚ć™kitnego Expresu
    verne_invasion_de_la_mer
    349. Browning Amanda Na pośÂ‚udniu Francji
    Sandemo Margit Saga o Królestwie śÂšwiatśÂ‚a 01 Wielkie Wrota
    Henry Kuttner The Portal in the Picture
    Zelazny Roger Amber 08 Znak Chaosu
    259. Mortimer Carole Przyjć™cie w Paryśźu
    Cykl Diablo (2) Czarna droga Mel Odom
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulink19.keep.pl