[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzam gruntownie zbadać całą sprawę. Jeśli będziesz miała jakieś pro-
blemy w hotelu z powodu choroby panny Lauritzen, to chętnie...
- Dam sobie radę, dziękuję. A Klara nie jest chora. Ona straciła
dziecko!
- Chciałbym, żebyś zaczęła mi ufać, Emily! Ale już niedługo bę-
dziesz mogła się cieszyć, że się mnie pozbędziesz na jakiś czas.
- Pozbędę?
- Tak. Muszę jechać do Niemiec. Brat mego ojca poważnie zacho-
rował.
- A kto w tym czasie pokieruje handlem lodem?
- Ty. - Zabębnił palcami o podstawę lampy. - Jesteś właścicielką
połowy i najwyrazniej dobrze znasz się na prowadzeniu przedsiębior-
stwa. Będziesz miała okazję się sprawdzić.
Emily otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz milczała. Gerhard
uśmiechnął się drwiąco.
R
L
- Mam w przedsiębiorstwie zaufanych ludzi. Już wcześniej radzili
sobie beze mnie. Od czasu do czasu muszę jezdzić do Niemiec. Pro-
wadzę tam interesy i mam nieruchomości.
Emily kiwnęła głową.
- Karsten zaakceptował to mieszkanie, które mu załatwiłem. Kon-
stanse bardzo się cieszy, że z nim pomówiłaś. Może latem będą zarę-
czyny.
Emily wzruszyła ramionami i wstała.
- Muszę wracać do Klary. Straciła dużo krwi. Doktor Stang jest
przy niej.
- Wobec tego jest w dobrych rękach. On zawsze jest bardzo tro-
skliwy wobec swoich pacjentów. Przekonasz się, że będzie jej czytał
na głos i nauczy ją grać w szachy.
- Gerhardzie! Przecież ona mogła umrzeć!
- Ale nie umarła. Ani ona, ani jej narzeczony. %7łyczę ci powodzenia
w organizowaniu świąt w hotelu, Emily. Za kilka miesięcy wrócę.
Emily mruknęła coś pod nosem, wstała i czym prędzej wyszła.
Przez pewien czas nie będzie musiała irytować się z powodu Gerhar-
da, jego mieszaniem się we wszystkie sprawy. Całą tą jego pomocą",
która bardziej przypominała kontrolę. Niech sobie jedzie!
Kiedy wyszła na dwór, zobaczyła, że mocno wieje i pada gęsty
śnieg. Pobiegła do powozu, czując zatykający podmuch gwałtownego
wiatru. Elias pomógł jej wsiąść. Emily poczuła się niewiarygodnie
zmęczona, przed oczami stanęła jej blada twarz Klary. Wybuchnęła
płaczem.
R
L
Rozdział 13
- Są choinki! - Iver wsunął głowę przez kuchenne drzwi, zarumie-
niony z przejęcia, z płatkami śniegu we włosach, - Sięgają co najmniej
do sufitu!
Choinki? Emily nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo zaraz zniknął.
Przecież nie zamówiła żadnych choinek. Nie zdążyła. Klara wciąż le-
żała w łóżku, a ona bardzo pracowicie spędzała dni przed Bożym Na-
rodzeniem.
Zarzuciła szal na ramiona i poszła za Iverem. Przy hotelowej przy-
stani cumowała łódz, a jacyś ludzie wyładowywali z niej dwa olbrzy-
mie świerki z ciemnymi błyszczącymi igłami, ozdobionymi śniegiem.
- Twoja babka powiedziała, że w Hotelu pod Białą Różą zwykle
stały dwa drzewka. Wysłała mnie po nie i uparła się, że należy je prze-
transportować tu już dzisiaj.
To był Edwin. Ukłonił się i uśmiechnął szeroko.
- Będą więc dwa drzewka. Mam nadzieję, że są.dostatecznie duże.
- Bardzo dziękuję. Cudowne! Wyglądają naprawdę imponująco.
- Mężczyzni przygotują je i oprawią w stojaki. Zaprosisz mnie na
kawę w tym czasie?
- Oczywiście, Edwinie. Chodzmy do kuchni. Tam jest ciepło i
przytulnie, można też dostać świeże ciasto.
Emily żałowała, że nie pamięta dwóch wielkich choinek w hotelu z
czasów, gdy prowadzili go rodzice.
- Jedna w holu, a druga w jadalni. Tak powiedziała twoja babka.
Dotrzymasz tradycji, czy wolisz, by ustawiono je gdzie indziej?
Emily uśmiechnęła się do niego z ulgą, czując, jak serce jej się ra-
duje.
- Chciałabym, żeby święta były takie jak kiedyś.
- Niech więc tak będzie. Wszystko u ciebie w porządku? Masz
dość gości?
R
L
- Tak, przez święta będzie zajętych sześć pokoi, tak samo jak la-
tem. Więcej nie chcemy.
- A jak się miewa panna Lauritzen?
Emily zdziwiło, że Edwin pyta o Klarę. Ale on przecież zawsze był
życzliwy i uśmiechnięty, w przeciwieństwie do Gerharda i Rebekki.
- Z dnia na dzień czuje się coraz lepiej, ale nie może jeszcze nic
robić, najwyżej dopilnowuje przygotowywania dań.
Wchodzili właśnie do kuchni. Klara słyszała słowa Emily, odwró-
ciła się więc i uśmiechnęła szeroko.
- Nie mogę się skarżyć, panie Lindemann. Emily nie pozwala mi
na nic, mogę tylko dyrygować dziewczętami i sprawdzać, czy właści-
wie doprawiły jedzenie.
- Panna Egeberg to troskliwa kobieta - stwierdził Edwin. Emily
wydało się, że w jego głosie usłyszała przyganę. W jednej chwili zro-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]