[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomiędzy kolegami, pogardzał, teraz bez żadnej zresztą świadomości winy zatajał
przed proboszczem spotkania z Siemionem, a zapytany wprost, co robił, odpowiadał
wykrętami. Wydawało mu się, że gdyby ksiądz Siecheń dowiedział się o wszystkim,
zabroniłby tych wycieczek. Zagrożony w wolności, nie odczuwał fałszu swoich
tłumaczeń. Jak każdy, kto kłamie wiedziony instynktem samoobrony, nie miał
świadomości, iż oszukuje. Był w nim zbyt wielki głód życia, aby wśród pragnień
ledwie rozwiniętych mogły znalezć oddzwięk skrupuły. Gnało go naprzód. Bo to, co
ukazywał mu Siemion, nie miało końca, nie zamykało się niczym. Poza zasięgiem
swego wzroku wyczuwał świat jeszcze inny, niezbadany i jak sądził, nietknięty
ludzką stopą, świat, który pragnął poznać i zdobyć, a o którego istnieniu świadczyły
tylko tajemnicze echa. Pełne ich było powietrze, jakieś głosy rozbrzmiewały dokoła, a
cisza nocy, gdy nie spał, wyłuskiwała ze swojej głębi nieznane dzwięki, daremnie
proszące o wyrażenie ich w słowach.
Od pewnego czasu, zaczęło się to mniej więcej pod koniec lata, prześladowała
Michasia jedna męcząca myśl, pragnienie chwilami tak nasilone, iż stawało się
potrzebą fizyczną: wypowiedzieć słowami wszystko, co istnieje, przedrzeć się nimi
poprzez gąszcz codziennych spraw, aby dotrzeć wreszcie do tamtego, innego świata,
którego obraz, zamglony i zmieniony jak dym, dostrzegał, lecz nie umiał nazwać. Nie
wiedział, o jakie słowa mu chodzi, wyobrażał je sobie rozmaicie, raz w barwach,
kiedy indziej jako dzwięki układające się jeden przy drugim. Słyszał nieraz melodię,
która, zdarzało się, męczyła go przez kilka dni, wracając w chwilach najmniej
spodziewanych, nigdy jednak dość wyrazna, aby mógł ją głośno wyśpiewać. Właśnie
ta niemożność jakiegokolwiek wypowiedzenia się była najbardziej męcząca. Zdawał
sobie sprawę, że słów, których potrzebował, używał i on sam, i inni ludzie. Chodziło
więc nie o nowe słowa, lecz o nowe ich zestawienie, o ów niewiadomy prąd, który
miał przez nie przepływać. Gdy Chrystus powiedział: Aazarzu, ja tobie mówię
wstań , i Aazarz wstał, były to słowa zwyczajne, a jednocześnie natchnione
nadprzyrodzoną potęgą. Tu właśnie podobnych trzeba było wyrazów. Aby, gdy powie
się: rzeka - stawała się rzeka, a gdy zawoła się:. noc! - żeby noc wstawała z
wszystkim, co jest jej i co ją tworzy.
Któregoś dnia, w wieczór smutny i słotny, gdy siedział sam w domu i przez
okno zasnute wilgotnymi strugami spoglądał na pole ogarniane powoli mrokiem,
odcięte od horyzontu, coraz ciaśniejsze i wreszcie już tylko dwiema samotnymi
wierzbami broniące się przed zagubieniem, wyobraził sobie, iż krajobraz, który za
kilka minut miał przestać istnieć, można stworzyć na nowo słowami, aby na zawsze
pozostał utrwalony w tej właśnie chwili i mógł trwać niezmiennie i wbrew swojej
płynności. W parę dni pózniej, przy pierwszym spotkaniu, zwierzył się Siemionowi z
tych myśli. Mówił nieskładnie i chaotycznie, ale gajowy słuchał uważnie, zwolnił
nawet kroku i ramionami pochylił się w stronę chłopca. Byli sami. Fiodor, który z
początku im towarzyszył, teraz odłączył się i zniknął w głębi lasu. Słyszeli trzask
łamanych gałęzi, lecz i ten wkrótce umilkł. Był spokój. Dzięcioły kuły gdzieś w
górze. W pewnej chwili Michaś zapytał Siemiona, czy nie przeżywał kiedyś
podobnych wrażeń. Siemion przytaknął. Owszem, nigdy wprawdzie nad tym się nie
zastanawiał, ale teraz słuchając zwierzeń Michasia przekonał się, że nieraz i od
dawna ulegał takim samym nastrojom. Mówiłeś komu o tym - spytał. Chłopiec
gorąco zaprzeczył. Siemion jest pierwszym i jedynym powiernikiem. Był pewny, że
gdyby zwrócił się do kogoś innego, zostałby wyśmiany, a w najlepszym razie
potraktowany jak dzieciak. Siemion zgodził się. Ale ty tak nie myślisz? - spojrzał
na niego Michaś. Gajowy zdziwił się. Nie, skądże! - powiedział. - Przecież ty od
dawna nie jesteś już dzieckiem.
Ta rozmowa jeszcze silniej związała Michasia z Siemionem. Nigdy
wprawdzie do tego tematu nie powracali, rzadziej bowiem z nastaniem słotnych dni
zaczęli się widywać,, kiedy indziej znów Fiodor był razem z nimi, ale już sama
świadomość, iż Siemion zna i rozumie jego tajemnicę, była dla Michasia w chwilach
osamotnienia pokrzepieniem. Pogodził się z myślą, że nadchodzące miesiące rozłączą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]