[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Na to Dawid: "Nienawidz cierpienia, dobry ojcze..." Na to Albert:
"To si dzisiaj wyk ada na jedno, ksi !" Na to Dawid: "Trafiasz
w sedno... Niech ci b dzie! Nienawidz Arras!" I wybuchn weso ym
miechem, jakby si wreszcie od czego uwolni .
W imi Ojca i Syna, i Ducha wi tego. Amen. Nie wierz , by
wtenczas Dawid powiedzia prawd . Raczej da wyraz niech ci do ojca
Alberta i wyrzek s owa, które mia y tamtego skaleczy . Jest bowiem
rzecz zgo a niemo liw , aby tak wielki pan nienawidzi jedno ze swych
miast wraz ze wszystkimi obywatelami. Nie wykluczam, my Dawida
dra nili gorycz i g bi doznanych cierpie . Tak czy inaczej byli my
najbardziej do wiadczeni spo ród wszystkich mieszka ców Brabancji,
co mog o w umy le biskupa wywo niepokój, e zechcemy si nad
innych wynosi , a mo e zgo a si ga ku tej wysoko ci, na której on sam
przebywa . Je eli tak, to Dawid myli si bardzo... Bowiem w nie
podczas uczty wszyscy obywatele doszli do przekonania, e dobrze jest
mie ojca, pasterza i w adc w tym cz owieku silnym, twardym i pe nym
rado ci ycia. Ach, jak e si nam wtenczas podoba ... Pó noc ,
kiedy ludzie byli cokolwiek ospali - ksi przywo do izby biesiad-
nej nadwornych artystów. Byli tam pie niarze, poeci, a tak e mim,
nader spro ny i zabawny. Gdy si zjawili, Dawid powiada do nich:
"Co nam przedstawicie, kochani moi przyjaciele?" - "Czego prag-
niesz, Wasza Dostojno ..." - odrzekli. Na to Dawid: "Znacie mnie.
Ja adnych wymaga nie stawiam. Decydujcie swobodnie, jak to
zawsze bywa na moim dworze".
piewali wi c i grali, co im si spodoba o. Powiedzia em wtedy do
ksi cia: "Wasza Dostojno bardzo jest askaw dla tych ludzi. U nas
bywa inaczej. Ojciec Albert krótko trzyma t czered ". Dawid wybuch-
radosnym miechem. "Ja artystów popieram - powiada.- bo si
ich nie boj . Niczego od nich nie dam. Maj u mnie zupe
swobod ". - "My - odpar em - e s temu radzi". - "Ale ,
gdzie tam!" - zakrzykn Dawid. "To ich napawa l kiem, Janie. Nie
pewni dnia ani godziny. Nie wiedz , co chowam w zanadrzu, i wci
mnie podejrzewaj o jakie podst py". - "Lecz przecie to dzieci -
stwo - powiadam - ksi bowiem przeciw nim nie knuje..."
Zmilcza . Popatrza na mnie z odrobin szyderstwa. A po chwili
rzek : "Napijmy si , Janie..."
ysza o te s owa kilkana cie osób siedz cych w pobli u. Mnie
dreszcz przenikn , ale tamci jakby si pokrzepili. Bardzo byli sprag-
nieni mocy i przebieg ci. Chcieli si odda w opiek cz owiekowi,
który gwarantowa by im bezpiecze stwo.. Uznali wtedy, e godzien jest
ich ufno ci w adca, który ma swoje tajemnice. Ju dawno zw tpili
w Alberta. Jego mod y i kazania nie odwróci y nieszcz . Domaga si ,
by Arras pok ada o wiar w niebiosach, lecz niebiosa pozosta y
oboj tne w obliczu zarazy i g odu. Ludzie byli wi c gotowi zawierzy
Dawidowi, który wprawdzie nie obiecywa odpuszczenia grzechów, ale
by do surowy i pot ny, do przebieg y i zimny, aby po kres
utrapieniom. Arras obawia o si nieco, e je Dawid chwyci za gard o,
lecz có to w ko cu znaczy o wobec syto ci i otwartych bram
miejskich?
dz , e tu w nie szuka trzeba przyczyny, dla której obywatele
przyszli do mnie, kiedy powiesi si yd Celus. Min y ju trzy lata od
strasznych dni g odu i zarazy, lecz wci by y w nas ywe wspomnienia
i wci silna nadzieja, e w potrzebie tylko ksi Dawid mo e ocali
miasto. Po prawdzie przez ca y ten czas ksi zaledwie dwakro
pojawi si w mie cie, by sp dza dni na ucztach, rozrywkach i owach.
Lecz sama jego obecno sprawia a, e Arras czu o si bezpieczniej.
Po dniach zarazy ycie szybko wraca o w dawne koleiny. Albert
znów naucza pokory i bezgrzeszno ci, znów zach ca do postów
i surowych obyczajów, znów dowodzi , i jeste my wybranymi owiecz-
kami trzody pa skiej. W tym czasie sprawowa s dy agodne i spra-
wiedliwe, jakby w obawie, e obudzi gniew Bo y, co niechybnie sta o
si wówczas, gdy odmówi wiatyku nieszcz snej dzieciobójczyni. Praw-
mówi c - Albert postarza si i zmarkotnia po tym utrapieniu.
Zgodnie z yczeniem Dawida przeniós cmentarz poza mury miasta,
bo mu biskup utrechcki pisa : "Nie trzymaj miejsc wiecznego spo-
czynku w samym rodku zabudowy, bo to umar ych nie zbawi,
a ywych otruje. I zostaw waszych umar ych w spokoju. Nie handluj
nimi, jako zwyk czyni , by tym silniej omota ywych swymi
naukami o zbawieniu wiecznym. Umarli ju si ciebie, zacny ojcze,
pozbyli, pi krzepko w mogi ach, ta cuj z robactwem, a ich dusze
przyj Pan Bóg i On nad nimi sprawuje piecz . Stawiaj wi c krzy e
na grobach, ale ka grzeba za murami. Co ci surowo przykazuj raz"
na zawsze...
Tyle my si dowiedzieli od ksi cia na temat spraw miejskich. Ale
ka dy liczy , e odwo awszy si do dworu w ci kiej chwili - znajdzie
tam bezpieczn tarcz . Oto dlaczego przyszli do mnie obywatele
i wo ali, bym po pieszy na dwór ksi cy i doniós o wielkiej nieprawo-
ci wobec yda Celusa...
Alem nie pojecha ! Poszed em mi dzy ludzi, zgodnie z yczeniem
Alberta, i powiedzia em im, co nast puje: "Rozwa em spraw . Przez
ca noc my la em, co mi wypada uczyni , i modli em si arliwie,
oczekuj c pomocy Bo ej. Przyszli cie do mnie wzburzeni z powodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    PS36 Pan Samochodzik i Zaginione Miasto Olszakowski Tomasz
    Arthur C. Clarke Miasto I Gwiazdy
    4.Michael Moorcock Śniące Miasto
    Żuławski Andrzej Zaułek pokory
    Andrzejewski_Jerzy_ _Lad_serca
    Encyklika Ojca śÂšwić™tego Piusa X o zasadach modernistów
    Bailey Bradford Breaking the Devil (pdf)
    Na kaśźde jego śźć…danie Sara Fawkes
    Jonathan Carroll KośÂ›ci ksi晜źyca
    Chazan, Robert God, Humanity, and History
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pspkrajenka.keep.pl