[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Têgoryjec 123
w ambiwalencji, rozdwojeniu przebiega przez sam rze-
czy Srodek, serc i sumienia. yli poeci naSladuj¹, dobrzy
poeci kradn¹ , powiedzia³ T.S. Eliot, poeta katolickiej
rozpaczy i prawy nieszczêSnik. Jedyn¹ tragedi¹ w Ham-
lecie jest Smieræ Ofelii, bo to niewinna Smieræ. Reszta
mordów jest gazetowa, z anegdoty, i nic nie znaczy. Tra-
giczne jest tylko ukatrupienie tego, co niewinne: Romea
i Julii, syna Banka, który bêdzie straszy³ Makbeta przy
bankietowym stole. Pozosta³oSæ jest przebiegiem, kome-
di¹, pseudodramatem i k³amstwem: jak pana Williama
Kroniki historyczne, czyli najzupe³niej dla doraxnych
us³ug zafa³szowane. Szekspir ¿y³ w swoim PRL, i wie-
dzia³, co robiæ, by siê na jego g³owie nie zacisnê³a ¿elazna
wilcza szczêka. Tote¿ galeria jego wulgarnych, rozrywko-
wych, a przyk³adnych postaci tkwi w pamiêci jako czêSæ
kanonu naszych wzorców. S¹ ³atwe do przywo³ania (Otel-
lo, Lear, z³oSnica Kasia, Shylock, Kaliban, Jago): w na-
szym Swiecie tylko kino posiad³o tê ³atwoSæ, tê praktycz-
n¹ lekkoSæ, tote¿ mitologia kina sta³a siê mi³¹ czêSci¹
naszej mitologii. FrywolnoSæ dramatu Lady Makbet, która
za pomoc¹ wody i myd³a chcia³a zetrzeæ zbrodniê z pal-
ców, i frywolnoSæ wulgarnego dramatu Marilyn Monroe,
pó³kurwy, pó³dziecka, któr¹ zabi³o samo zbli¿enie siê do
bezwzglêdnej skromnoSci w³adców.
Nie jest tragedi¹ brzydota Ryszarda III ani samo jego na-
rodzenie siê, ani chêæ udowodnienia, ¿e Z³o rz¹dzi Swia-
tem, a z ludzi czyni Scierki: tragedi¹ jest seksualna g³upo-
ta Lady Ann, pozwalaj¹ca jej na oddanie siê zabójcy
swego ³adnego mê¿a ju¿ na jego trumnie (fascynacja ero-
124
Zau³ek pokory
tyzmem brzydoty), bo to ona pozwala Ryszardowi na udo-
wodnienie swych zasad. Tragedi¹ nie by³o przyst¹pienie
rzeszy naszych pisarzy do socrealizmu tragedi¹ jest, ¿e
uwa¿aj¹ dziS, i¿ siê trzeba z tego t³umaczyæ. A s¹ starzy.
Tragedi¹ nie jest ¿yciorys Jaruzelskiego: to pomylony jan-
czar. Bardziej upiorne mi siê wydaje, ¿e tyle nam swoj¹
osob¹ wci¹¿ czasu zabiera. Bo czas jest p³aszczyzn¹ pyta-
nia o ka¿de pytanie, czyli pytania o mySlenie: co to jest my-
Slenie, co to jest bycie w czasie? Nak³aniam do uwa¿nego
przygl¹dania siê ambiwalencjom, pewien dla nich szacu-
nek, bo dostrzec mo¿na tam odprysk postawy zasadniczej,
zwanej humanistyczn¹. Równie frywolnie, co Tomasz
Mann, Hannah Arendt pisze o nieuniknionym na chybi³-
-trafi³ ducha . Samo s³owo Duch, przyw³aszczone przez
chrzeScijan w mêtnym pojêciu SwiêtoSci, a oznaczone
przez coS w rodzaju go³êbia z g³ow¹ w dó³ tryskaj¹cego
bia³ym Swiat³em, wesz³o w sk³ad uzurpacji s³owa ducho-
wy: urzêdnicy pañstwa Watykan uto¿samiaj¹ uduchowie-
nie z niespó³kowaniem, pokaraniem i poni¿eniem i kurty-
zowaniem w³asnej seksualnoSci, by zaj¹æ siê moj¹ czyli
w nieprzeliczonym t³umie naprawiaczy Swiata s¹ wroga-
mi mojej wolnoSci, tej, za któr¹ ja mówiê.
NajgnuSniejsz¹ stron¹ religii zorganizowanej wydaje mi
siê dezorganizowanie wierz¹cego, systematyczne po-
zbawianie go pokaxnej czêSci w³asnej indywidualnoSci.
Cz³ek rozp³yniêty w Bogu, a raczej w podobieñstwie do
innych wierz¹cych, i w formu³ach wspólnej doktryny, na-
wet najbardziej ezoterycznych, z rzadka wyrafinowanych
(wierzê, ¿e modlitwa Papie¿a jest wysublimowana), mun-
Têgoryjec 125
duruje sw¹ oryginalnoSæ i pozostaje maluczkim. W bud-
dyzmie czy¿ nie chodzi o stracenie iluzji bolesnego i z³o-
czynnego ego w Prawdzie, która jest NicoSci¹ wobec
NicoSci, jak¹ jest byt? Owszem, drugi biegun, biegun wol-
noSci, te¿ mo¿e doprowadziæ do ohydnych zbrodni i po-
twornych zatraceñ. Mo¿e, nie musi. WolnoSæ, któr¹ poj-
mujê, nie jest skrajna: jest wewnêtrznie skrajna. Jest
totalna tylko w mySleniu o mySleniu, co dla mnie definicj¹
jest filozofii, i w jej to poszukiwaniu szed³em na go³o-
s³owne studia, które okaza³y siê chwilow¹ zgryw¹ ludzi
pompatycznie ¿eruj¹cych na niewiedzy swojego czasu.
Skandal Smierci, absurd bycia s¹ pojêciami równie
xlemySlnymi dla mnie, jak t³umaczenie dziecku, ¿e grze-
szne przysz³o na Swiat, i ¿e ktoS siê musia³ daæ skatowaæ za
nie na krzy¿u. Wychodzi³em z wojny i komunizmu, a od-
czytywa³em heroiczne apele Sartre a, mistrza francuskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]