[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dlaczego mu o tym nie powiedziałaś? zapytał Lloyd i przez sekundę wydało mu
się, że dostrzega przebłysk dawnej Celii& tej, którą kiedyś kochał. Upartej, bystrej i
zdecydowanej.
Nie powiedziałam mu, ponieważ wiem, co by uczynił. Odebrałby to jako
zagrożenie dla rasy panów i rękopis spalił. A ja uwielbiam Wagnera. Sam wiesz, że dla mnie
spalić jedyny egzemplarz hymnu Wagnera, napisanego własną ręką mistrza, byłoby czymś
absolutnie niewybaczalnym. To byłoby tak jak spalić Monę Lisę.
A więc schowałaś go w domu w fortepianie? zapytał Lloyd. I po to przyszłaś
tej nocy, kiedy się spaliłaś?
Nie& odpowiedziała Celia pierwotnie przyszłam po swój talizman
salamandry. Zgubiłam go i nie wiedziałam gdzie. Otto powiedział, że muszę go mieć przy
sobie w dniu ceremonii Transformacji. Pomyślałam, że mógł mi wpaść do wnętrza fortepianu,
gdy chowałam w nim rękopis.
Lloyd przez długi czas milczał.
Coś nie w porządku? spytała Celia.
Na miłość boską, Celio, powiedz mi, o co tu chodzi.
Zwiat stanie się miejscem, gdzie żyje się lepiej, Lloyd. Uwierz mi.
To ty spaliłaś Sylvię? zapytał ją. Celia odwróciła oczy.
Nie, nie spaliłam jej.
Sylvia miała hymn. Ty chciałaś go odzyskać. Kto inny mógłby ją spalić?
Poszłam po niego i ona mi go oddała. Nie mam pojęcia, co się z nią stało potem!
Lecz Lloyd nie popuszczał.
Spaliłaś ją, Celio powtórzył. Osobiście zamieniłaś ją w popiół. Być może
Otto ponosi odpowiedzialność za innych, lecz skoro on nie wie, że masz hymn, to spalenie
Sylvii musi być twoją sprawką.
Celia była dziwnie podniecona. Mówiła szybko, wymijająco, niczym Joan Crawford
zaprzeczająca, by kiedykolwiek podniosła rękę na swoje dzieci.
Lloyd, przysięgam& nie było mi lekko. Spalić się& to nie taka prosta sprawa. Czy
masz pojęcie, co to znaczy wydostać się poza obręb własnego ciała w postaci samej tylko
duszy i dymu? Czułam się, jakbym wchodziła do wnętrza hutniczego pieca. Ból, paniczny
strach, potworne wątpliwości. Przez cały czas zastanawiałam się, po co ja to robię? Po co?
Celio rzekł Lloyd gdy tylko skończy się ceremonia Transformacji i Otto mi
pozwoli, odchodzę. Nie chcę więcej słyszeć o rasie panów, nie chcę więcej słyszeć o twojej
nieśmiertelności. Jeśli o mnie chodzi, to skończyliśmy ze sobą w chwili, gdy potarłaś zapałkę,
by się podpalić. W gruncie rzeczy koniec z nami nastąpił tego samego dnia, w którym
zwróciłaś się o pomoc do Ottona zamiast do mnie. Ty mówisz mi o zaufaniu? Mój Boże!
Lepiej powiedz coś o szczerości!
Umiałbyś mnie wyleczyć ze stwardnienia rozsianego?
Oczywiście, że bym nie umiał.
Celia zdjęła ciemne okulary i odsłoniła oczodoły czarne niczym najgorsze
wspomnienia, czarne jak wnętrze aparatu fotograficznego.
Mógłbyś być ze mną, wiesz o tym. Byłoby wspaniale, gdybyśmy byli razem.
Już ci mówiłem, Celio. Nie pragnę żyć wiecznie. Nie jestem aż tak cholernie
pyszny. Ani tak cholernie ważny. Rozumiesz? Ważny w obliczu ogólnego schematu
wszechrzeczy.
Znajdą się takich całe setki.
Chyba nie zaproszona przez was widownia?
A czemuż by nie?
Macie zamiar namówić tysiąc ludzi, by się spalili? Jezus, Celio, wiedziałem, że to
wszystko posuwa się zbyt daleko, lecz to, co teraz mówisz, jest czystym szaleństwem.
Nie oczekujemy od nich, że sami się podpalą odparła Celia. Zwerbowanie
tylu salamander zabrałoby zbyt wiele czasu. Możemy jednak zamiast nich podjąć tę decyzję.
Będziemy mieć muzykę, oczywiście będziemy mieć czarę, która odegra rolę zbiorowego
talizmanu, i spalimy ich& czy będą tego chcieli, czy nie.
Masz zatem zamiar spalić tysiąc ludzi? Tysiąc? Tak jak w Oświęcimiu? Jak w
Bergen Belsen?
Celia potrząsnęła głową.
Nie, wcale nie tak jak w Bergen Belsen. Raczej jak w złotym wieku. Bo taki
nareszcie nastaje.
I wszyscy ci ludzie zostaną salamandrami? Tak samo jak ty?
W pewnym sensie. Nie całkiem tak samo. Ponieważ spalimy ich wszystkich razem,
w gromadzie, i ponieważ będą mieli na spółkę tylko jeden talizman, nie uzyskają niepodległej
woli. Zostaną naszą armią, naszą służbą. Naszymi trutniami, salamandrami, które zamiast nas
będą walczyć, które będą nam usługiwać. Każda rasa musi mieć swoich służących, Lloyd,
nawet najpotężniejsza i najszlachetniejsza.
Nie wierzę własnym uszom odrzekł Lloyd. I nie mogę uwierzyć, że właśnie
ty mi to mówisz. Boże wszechmogący!
Lloyd& bardzo ostrożnie dobieraliśmy widownię. Gdyby ci ludzie otrzymali
możliwość dokonania wyboru, wierz mi, w większości chętnie zostaliby salamandrami.
Rozumiesz, Otto dobierał ich osobiście. Zabrało mu to całe lata. Każdy musiał zostać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]