[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dziewczyna mówiła, że kobieta ubrana była na czarno i miała kuferek. Zwróciła na niego
uwagę, gdyż uznała za dziwne, że taka elegancka dama nosi ze sobą walizkę. Zamówiła
jajecznicę i kawę, ale według dziewczyny chciała jedynie wypełnić czas, czekając na kogoś.
Na ręku miała zegarek i bez przerwy na niego spoglądała. Kiedy kelnerka podeszła wręczyć
rachunek, zauważyła puzderko. Kobieta wyjęła je z torebki, położyła na stoliku i zaczęła się
w nie wpatrywać. Otworzyła pokrywkę, potem znowu zamknęła. Uśmiechała się w
rozmarzeniu. Dziewczyna zwróciła uwagę na pudełeczko, bo było takie śliczne.  Chciałabym
mieć takie złote puzderko z inicjałami z rubinów  powiedziała. Panna Adams siedziała
jeszcze przez jakiś czas po zapłaceniu rachunku. Wreszcie ponownie spojrzała na zegarek,
najwyrazniej poddała się i wyszła.
Poirot zmarszczył brwi.
 Miała rendez vous  wymruczał.  Rendez vous z kimś, kto się nie pojawił. Czy
spotkała się z nim pózniej? A może się nie spotkali, Carlotta wróciła do domu i próbowała do
niego zadzwonić? Chciałbym to wiedzieć. Och, jak bardzo chciałbym to wiedzieć!
 Ta pańska teoria, Poirot: tajemniczy mężczyzna za kurtyną. Mit tajemniczego
mężczyzny. Nie mówię, że nie czekała na kogoś, to całkiem możliwe. Może umówiła się po
tym, jak skutecznie załatwiła sprawę z milordem. Cóż, wiemy w każdym razie, co się
wydarzyło. Straciła głowę i zabiła go. Nie należała jednak do osób, które tracą głowę na
długo. Przebrała się na dworcu, odebrała walizkę, poszła na spotkanie i tam dopiero, jak to się
mówi, wróciła jej świadomość. Przeraziła się tego, co zrobiła. A kiedy jej przyjaciel się nie
zjawił, nie mogła tego znieść dłużej. Być może wiedział, że wieczorem wybierała się na
Regent Gate. Poczuła, że gra jest skończona. Wyjęła więc swoje pudełeczko z narkotykiem.
Za duża dawka  i będzie po wszystkim. Przynajmniej jej nie powieszą. To oczywiste jak
nos na pańskiej twarzy.
Dłoń Poirota niepewnie powędrowała do nosa, potem dotknął palcami wąsów. Przygładził
je czule, z wyrazną dumą.
 Nie ma żadnych dowodów na istnienie tajemniczego człowieka za kurtyną  ciągnął
Japp, uparcie podkreślając swoją przewagę.  Nie znalazłem jeszcze niczego, co
potwierdzałoby związek łączący tę Adams z lordem Edgware em, ale znajdę. To tylko
kwestia czasu. Muszę przyznać, że Paryż mnie rozczarował, choć dziewięć miesięcy to
rzeczywiście sporo czasu. Zostawiłem tam człowieka, który kontynuuje poszukiwania. Może
coś nowego wyjdzie na światło dzienne. Wiem, że pan tak nie sądzi. Ma pan głowę upartą jak
osioł.
 Najpierw obraził pan mój nos, a teraz głowę!
 To tylko przenośnia  rzucił łagodząco Japp.  Nie chciałem pana obrazić.
 Odpowiedzieć na to można jedynie:  Ani Poirot w to uwierzyć  wtrąciłem się.
Poirot przeniósł spojrzenie z jednego z nas na drugiego, zaskoczony.
 Jakieś rozkazy?  spytał żartobliwie Japp, stojąc już w drzwiach. Poirot posłał mu
wybaczający uśmiech.
 Rozkazy nie. Ale rada.
 Tak? Jaka? Niech pan to z siebie wydusi.
 Radziłbym, żeby rozejrzał się pan wśród taksówkarzy. Znalazł tego, który w noc
morderstwa miał jeden kurs albo, co bardziej prawdopodobne, dwa& tak, dwa kursy z okolic
Covent Garden do Regent Gate. Jeśli chodzi o czas, będzie to najprawdopodobniej za
dwadzieścia jedenasta.
Japp nastawił czujnie ucho. Przypominał mądrego teriera.
 Więc to jest pański pomysł, co?  rzucił.  Cóż, zrobię to. Nie zaszkodzi, a pan
czasami wie, co mówi.
Jak tylko wyszedł, Poirot wstał i z energią oczyścił szczotką swój kapelusz.
 Nie zadawaj mi żadnych pytań, przyjacielu. Zamiast tego przynieś benzynę. Rano
kawałek omletu spadł mi na kamizelkę.
Przyniosłem, czego żądał.
 Raz przynajmniej czuję, że nie muszę zadawać pytań  odezwałem się.  Wygląda to
całkiem jasno. Naprawdę sądzisz, że tak było?
 W tej chwili, mon ami, skupiam się wyłącznie na toalecie. Wybacz, lecz nie podoba mi
się twój krawat.
 To całkiem ładny krawat  zaprotestowałem.
 Może kiedyś. Czuć go starością, jak kiedyś byłeś łaskaw powiedzieć o mnie. Zmień go,
zaklinam cię, i wyczyść prawy rękaw marynarki.
 Wybieramy się z wizytą do króla Jerzego?  spytałem ironicznie.
 Nie. Lecz w porannych gazetach przeczytałem, że książę Merton powrócił do Merton
House. Jak rozumiem, jest czołowym przedstawicielem brytyjskiej arystokracji. Chcę oddać
mu należne honory.
Poirot nie ma w sobie nic z socjalisty.
 Dlaczego wybieramy się do księcia Merton?
 Chcę go zobaczyć.
Tyle tylko mogłem z niego wydobyć. Kiedy mój wygląd był wreszcie na tyle przyzwoity,
by zadowolić krytyczne oko Poirota, wyszliśmy.
W Merton House kamerdyner zapytał, czy byliśmy umówieni. Detektyw zaprzeczył.
Służący oddalił się z wizytówką w ręku i szybko powrócił, by przekazać, że księciu jest
przykro, lecz w tej chwili jest wyjątkowo zajęty. Poirot natychmiast usiadł na krześle.
 Tres bien  odrzekł.  Zaczekam. Poczekam kilka godzin, jeśli trzeba.
To jednak nie okazało się konieczne. Prawdopodobnie Poirot został przyjęty przez
dżentelmena, którego pragnął zobaczyć, ponieważ był to najszybszy sposób na pozbycie się
niepożądanego gościa.
Książę miał jakieś dwadzieścia siedem lat. Chudy i słabowity, nie odznaczał się
ujmującym wyglądem. Miał nijakie, rzadkie włosy, łysiejące zakola, wąskie, zaciśnięte usta i
półprzytomne, rozmarzone spojrzenie. W pokoju wisiało kilka krzyży oraz parę dzieł sztuki
religijnej. Szeroka półka na książki nie zawierała chyba niczego, prócz prac teologicznych.
Książę wyglądał bardziej na zagłodzonego sklepikarza niż na para Anglii. Wiedziałem, że
uczył się w domu, ponieważ był wyjątkowo chorowitym dzieckiem. Ten właśnie człowiek z
miejsca stał się zdobyczą Jane Wilkinson! Było to całkowicie niedorzeczne. Zachowywał się
arogancko i przyjął nas obu w sposób daleki od uprzejmości.
 Być może zna pan moje nazwisko  zaczął Poirot.
 Nigdy się z nim nie zetknąłem.
 Zajmuję się studiowaniem zbrodni.
Książę milczał. Siedział za biurkiem, a przed nim leżał niedokończony list. Stukał
niecierpliwie piórem o blat stołu.
 Z jakiego powodu chciał się pan ze mną widzieć?  spytał chłodno.
Poirot siedział naprzeciw niego, plecami do okna, na które patrzył książę.
 Obecnie zajmuję się badaniem okoliczności związanych ze śmiercią lorda Edgware a.
Na słabej, lecz upartej twarzy księcia nie drgnął nawet mięsień.
 Doprawdy? Nie znałem go.
 Zna pan jednak, jak sądzę, jego żonę, panią Jane Wilkinson?
 To prawda.
 Zdaje pan sobie sprawę, że miała silny motyw, by pragnąć śmierci męża?
 Doprawdy nie jestem świadom niczego takiego.
 Chciałbym zapytać pana wprost, ekscelencjo. Czy zamierza pan wkrótce poślubić panią
Jane Wilkinson?
 Kiedy zdecyduję się na zaręczyny, fakt ten zostanie ogłoszony w prasie. Pańskie
pytanie uważam za impertynencję.  Podniósł się.  Zegnam.
Poirot również wstał. Wydawał się zakłopotany. Zwiesił głowę i jąkając się, powiedział:
 Nie miałem zamiaru& ja& Je vous demande pardon&
 %7łegnam  powtórzył książę, odrobinę głośniej.
Tym razem Poirot się poddał. Uczynił charakterystyczny gest oznaczający bezradność, po
czym wyszliśmy. Była to haniebna odprawa.
Było mi żal Poirota. Tym razem jego napuszony styl nie przyniósł efektu. Dla księcia
Merton wielki detektyw wyraznie znaczył mniej niż karaluch. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Neighbor from Hell 7 Christmas From Hell R. L. Mathewson
    0748621520.Edinburgh.University.Press.Christian.Philosophy.A Z.Jul.2006
    Christie Gordon A Summer Without Rain (pdf)
    Christie Agata Karty na stół
    Christenberry Judy Cztery serca
    Christie Agata Dom nad kanalem
    Christ_Will
    MacLean Alistair (1973) Jedynym wyjsciem jest smierc
    Agatha Christie Zagadka Błękitnego Expresu
    Christie Agatha Samotny dom
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zdrowieiuroda.opx.pl