[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ożenił się już przed paru laty, na Kaukazie, z Polką.
Co prawda, nie pytałam, jak z domu. Na imię ma Zofia,
młoda, ładna, bardzo miła i porządna kobiecina. Kochają
się, jest im ze sobą dobrze, a że trochę malaria jej zaczęła
dokuczać, wyjechali w góry.
I nikomu z nas nie dał wiedzieć o tym? To
niesłychane. No, i co? Tak siedzą w Augach, nigdzie nie
bywają, z nikim nie myślą żyć? Wiesz, to coś
monstrualnego wybuchnął Karol.
Zośka ruszyła ramionami.
Cóż poradzisz? To przestępstwo nie da się
podciągnąć pod żaden paragraf kodeksu karnego.
No, ale są pewne względy towarzyskie, rodzinne,
obyczajowe. Zwiat nie może się zapełnić odludkami,
żyjącymi co najwyżej w parze.
Nie lękaj się, nie zapełni. Będzie zawsze więcej
amatorów towarzystwa i stosunków.
No, i naturalnie wziął pewnie bez funduszu.
213
Nie wiem. Zdrowa jest, pracowita, skromnych
wymagań, o pieniądzach my tu prawie nie wiemy, nie
bardzo nam potrzebne.
No, proszę, to skandal. Wacław żonaty. I nie myśli
wcale żony wprowadzić do rodziny, oddać wizyt,
przedstawić jej nam? A dzieci są?
Nie. Co on myśli, a czego nie myśli w tej kwestii
wypadania i niewypadania, nie wiem. Napisz do niego, to
ci odpowie. Tymczasem zdrożeni jesteście i głodni,
chodzcie co przegryzć, zanim obiad będzie.
Jak tu u ciebie ślicznie! rzekła Bronka ale
straszno. Jak ty się nie lękasz tak mieszkać sama, ja bym
umarła ze strachu pierwszej nocy.
To prawda, kamienica bez stróża, na rogu nie ma
stójkowego, okropność śmiała się Zośka.
Jak sobie chcesz wtrącił Karol ja bym się tu z
nudy powiesił. %7ładnego sąsiedztwa ani żywego ducha,
nigdzie pojechać, rozerwać się.
Po co mam się rozrywać? Wolę być cała.
No, chyba dasz się namówić, odwiedzisz nas nie
czekając wizyty Niny, nie będziesz się ceremoniować w
rodzinie. Zobaczysz, com zrobił z Woronnego, nie poznasz,
takem wycywilizował.
Istotnie, ślicznie urządził dodała Bronka. Teraz
tam tak wesoło, gwarno, tyle dzieci! Bośmy z Lucjanami
przyjechali całą bandą i wybraliśmy się do ciebie, żeby cię
także ściągnąć. Mówię ci, taki wesoły gwar dzieciaków.
Nina taka dzielna gospodyni, zabawisz się w serdecznym
kółku rodziny.
Zośka poczuła dreszcz zgrozy na samo wyobrażenie w
myśli tego wesołego gwaru dzieciaków (było ich w kupie
sześcioro z ostatnim Lucjanów, które miało rok życia) i
214
tych dwóch matek tego stadka, i tego ciepła rodzinnego
kółka, i tej zabawy obiecanej. Odpowiedziała, obiecując się
na potem, po powrocie Wacława, i zagadała co rychlej
kwestię pytając o Wilszyców.
Tu Karol opowiedział humorystycznie sprawę o czwórce
kasztanów, potem przeszedł na różne anegdoty i plotki, a
wreszcie rzekł:
A wiesz, że Motold krachnął!
Słyszałam, że poniósł grubą stratę w lesie.
To jeszcze nic, ale żona mu kipnęła. Był triumf,
radość w tonie opowiadającego.
Skończona parada, trzeba oddawać miliony. Będzie
zmuszony sprzedać Aasick i pójdzie z kijem. Podobno z
Noltenem są na noże, już przysłał i do Wzajemnego
Kredytu, i do Towarzystwa Rolniczego prośbę o
uwolnienie z urzędu prezesa. Kredytu nie ma na grosz,
nigdzie się nie pokazuje, wstydzi się.
Czego? spytała krótko.
Dobraś! Tak na łeb zlecieć. Z pierwszego na
ostatniego. Tyle lat uczył, moralizował, krytykował, sądził,
reprezentował, a teraz każdy najgłupszy drwi z niego.
To prawda, najgłupszy powtórzyła. Ale
Aasicka jeszcze nie sprzedał?
Już targują agenci. Kwestia czasu. %7łe się nie utrzyma,
to fakt. Podobno próbował naciągnąć mego teścia na
pożyczkę, ale się nie udało. Bagatela, trzeba mu trzykroć na
stół. Zresztą, kiedy taki mądry, niech teraz sobie mądrzy.
Zośka nie pytała więcej. Stara Parczewska podała obiad.
Bronka zaczęła opowiadać o swych dzieciach i
nieprawościach kapeluszowej wspólniczki. Karol się
chwalił postępowym gospodarstwem i stosunkami w
okolicy. Byli tacy radzi mówić o sobie, że bawić ich nie
215
potrzebowała.
Po obiedzie zasiedli w gabinecie. Zośka słuchała, myślą
gdzie indziej, rada, że jej nie pytają, że nie każą
dysputować, zgodna na wszelkie ich zdania i poglądy,
których treścią był zachwyt nad sobą, drwina, lekceważenie
i krytyka reszty ludzkości. Nareszcie Karol spojrzał na
zegarek i zaczął sprawę, która była powodem tych
braterskich odwiedzin. Pytał o jakieś papiery i kontrakty
dzierżawne, których odnalezć nie umiał. Objaśniła, gdzie
ich szukać ma, dała mu notatki, daty, szczegóły. Wtedy
przypuścili znowu szturm, by przyjechała, nie
zaniedbywała rodzinnych stosunków, pamiętała o świętych
węzłach krwi i serca, zapewnili, że ją bardzo kochają,
ucałowali ją i zabrali się do odwrotu, bo Bronka lękała się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]