[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziwując się w sobie, że jej ta robota tak lekko idzie. Motyka jak piórko, a ziemia tak
pulchna, jakby dopiero co usypana.
 Okrutniem zmocniała na Skrobkowym chlebie!  szepnęła z uśmiechem.  Ani pół,
gdzie... ani ćwierć tej mocy nie było we mnie, kiedym gęsie pasła.
Pomyślała i westchnęła z cicha:
 Hej, hej!... Czym ja się też, sierota, za chleb ten wywdzięczę?... Bóg chyba zapłaci za
mnie.
Domawiała tych słów właśnie, kiedy jej motyka przez cienką ziemi warstewkę do
głębokiej jamy wpadła. Ledwie że ją utrzymała dziewczynina w ręku.
 Laboga!  rzekła.  To ci te korzenie dębowe takie sobie miejsce robią, żeby gdzie pod
ziemią iść miały! A niech tam! Będzie tu i nagrobek mego chomika.
A wtem przez gałęzie dębu promień księżyca padł i uczyniło się pod dębem jasno.
Skoczyła Marysia po gałązki i zapuściwszy z nimi rączynę w ziemię, poczuła nagle coś
sypkiego w ręku. Wyciągnie garstkę, spojrzy  pszenica jak złoto! Zapuści rękę raz jeszcze 
ziarna kupa! Jak w spichrzu u tęgiego chłopa, taka kupa! Gdzie posunie ręką, wszędzie
ziarno, ziarno... A księżyc coraz jaśniejszy, a świat coraz bielszy, a taka światłość bije od
ziarna, właśnie jak od skarbu, o którym bajki mówią, a dąb szumi lekuchno, cichuchno,
łaskawie...
98
...Odpłaci Bóg za ciebie, sieroto, odpłaci!
 Laboga! Laboga!  powtarza Marysia zdumiona, aż porwie się z nagłym krzykiem i do
chaty bieży. Wpadła, stanęła u progu, serce się jej jak ptak tłucze.
 Gospodarzu!... Tatuńciu!  mówi zdyszanym głosem, a łzy radości z oczu jej się jako
perły sypią.
Siedział Skrobek na zydlu przed kominem, z głową zwieszoną w trosce, wszczepiwszy
sękate palce w zwichrzoną czuprynę. Tak był zafrasowany, czym pólko obsieje, że i nie
słyszał nawet, jak drzwi skrzypnęły, a Marysia wbiegła.
 Tatuńciu!  powtórzyła Marysia ciągnąc go za rękaw.  Pszenica je!
Spojrzał na nią błędnym wzrokiem, nie rozumiejąc, co mówi. Zdawało mu się, że to sen,
że to oman taki.
Ale sierota nie ustępowała.
 Pszenica je, tatuńciu! Dużo pszenicy!... Skrobek wytrzeszczył oczy; sine żyły nabiegły
mu na czole.
 Co ty gadasz? Co ty, dziewucha, gadasz?  zawołał chwyciwszy ją za ramię.
 A co by?...  powtórzyła Marysia, której pod Skrobkową ręką aż świeczki w oczach
stanęły.  Gadam oto, tatuńciu, co pszenica na siew je!
Porwał się Skrobek z zydla i za czapkę chwycił.
 Co?... Gdzie?... Gdzie pszenica na siew?
Ręce mu się trzęsły, nogi drżały pod nim, a głos tak mu się w gardle wparł, że ledwo chłop
ubogi mógł przemówić z onej wielkiej radości.
Jezu miłosierny! Gdzie? Gdzie?...
 A haj, pod dębem!... Pod samiuśkim naszym dębem  wesoło zawołała Marysia. 
Bierzcie płachtę, tatuńciu, albo worek, bo tego setna kupa je!
 Panie Jezu! Panie Jezu!  powtarzał Skrobek szukając worka na zapiecku.  Kupa,
powiadasz?... A niechże ci Bóg błogosławi, sieroto! A toś mi radość przyniosła, jakoby
własna... rodzona...
Marysia już była przy drzwiach.
 A pójdzma prędzej, bo tam miesiączek tak świeci... tak świeci...
Poszli.
99
JAAMU%7łNA PAPANKA
I
Koszałek-Opałek, który od owej przygody z Marysinymi gąskami kątem u Sadełka
mieszkał, dziwił się niepomiernie dnia tego, że gospodarz tak długo nie wraca. Zazwyczaj
wymykał się lis z jamy pod wieczór, a przychodził rano; z tą wszelako różnicą, iż przy
wyjściu przeciskał się wąskim podziemnym gankiem, który prowadził wprost ku wsi, wracał
zaś obszernym wejściem od strony lasu, tak bywał objedzony i gruby, po czym rzucał się na
legowisko i chrapał aż do zmierzchu dzień cały.
Zastanawiały Koszałka-Opałka te nocne wycieczki gospodarza, ale jako przyjęty w
gościnę, nie pytał o nic.
Aż raz sam Sadełko przemówił do niego w te słowa:
 Widzisz waszmość pan przed sobą najnieszczęśliwszego zwierza, jaki kiedykolwiek na
czterech łapach po tym świecie chodził! Matka moja była lunatyczką, a ja odziedziczyłem po
niej to usposobienie! Com się nie napłacił doktorom, konowałom, owczarzom! Com się nie
nabrał proszków, mikstur, balsamów, pigułek! Pół majątku mego na to poszło. Dość będzie,
gdy powiem waszmości panu, żem samymi receptami trzy zimy opalał mieszkanie, a choć
mrozy ścisnęły siarczyste, było u mnie tak ciepło jak w uchu! No i co waszmość pan powiesz,
wszystko to na nic.
Niech tylko księżyc błyśnie na wschodzie, choćby tyle, tycio, już mnie coś pędzi, coś rwie,
żeby iść i po dachach chodzić. Próbowałem się już nawet przywiązywać za ogon do kołka,
który oto waszmość pan w pośrodku jamy widzisz, ale i tak na nic.
Jak mną szarpnęło, to najpiękniejszy kosmyk mojej kity na sznurku u kołka został, a ja się
znalazłem za progiem. Patrz, waszmość, proszę! Dotąd noszę ślady tego wypadku.
Powstały nawet plotki, że psy kowala tak mi część ogona wyszarpały, co, oczywiście,
potwarz jest i oszczerstwo bezwstydne!
I takem już przywykł, tak to chodzenie po księżycu drugą naturą moją się stało, że czy
księżyc świeci, czy nie świeci, muszę z jamy precz, jak tylko zmierzchać zacznie.
Owszem, im ciemniej, tym z większą gwałtownością wyrywa mnie z domu ku wsi.
Czasem noc czarna, że choć oko wykol, a ja, zwierz nieszczęsny, błąkam się, gdzie kurnik,
gdzie chlewik.
Jedno albowiem tylko gdakanie kokoszy i pianie kogutów, że już o gęganiu gęsi nie
wspomnę, uspokaja nieco moje nerwy!
Ha! Wola nieba!
Tu westchnął tak mocno, że mu się wąsy pod nosem na sztorc podniosły jak wiechy, po
czym zaraz na legowisko szedł i zasypiał chrapiąc smaczno a oblizując się tylko przez sen od
ucha do ucha.
Ale dzisiaj Koszałek-Opałek pełen był niespokojności. I ranek minął, i południe minęło, a
lisa nie było w domu.
Wyjrzał uczony kronikarz raz, wyjrzał drugi raz, ale jak okiem zajrzeć  bór tylko szumiał
gdzieś z cicha, wysoko, a drzewa tajemniczo gwarzyły z sobą, chwiejąc wierzchołkami. Niżej
100
wiewiórki uganiały się po gałęziach dębów i buków, a jeszcze niżej szeptały paprocie, mchy i
borówki, pełne czerwonych jagód. Zresztą  cisza.
Już i wieczór przybliżać się zaczął, i księżyc błysnął na niebie, a lis nie wracał.
Podpasał tedy Koszałek-Opałek opończę swoją, wziął kaptur na głowę i żywym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Klasyka literatury kobiecej 09 Czahary Rodziewiczowna Maria
    RodziewiczĂłwna Maria Jazon Bobrowski
    Lorie O'Clare Dead World (v1.0) [pdf]
    Adler Elizabeth WcześÂ›niej czy póśĹźniej
    Herries Anne Krolewski sezon 03 Uprowadzona
    FREDERICK FORSYTH Szepczć…cy Wiatr
    Brenden Laila Hannah 31 Uprowadzona
    01_TOM I_v.1.1
    Khenchen Trangu Rinpoche Creation and Completion
    Hill_Livingston_Grace_ _Blśźć˝ej_serca_07_ _śÂšwietliste_strzaly
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsite.xlx.pl