[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nej sypialni, pomieszczenia do ablucji i saloniku, z któ
rego mogli korzystać, kiedy nie chcieli przyłączać się do
reszty rodziny.
Sypialnia była w pełni umeblowana i sir Christopher
kupił do niej nową pościel i narzuty, które tak cieszyły
dłoń przy dotknięciu. Anne Marie wiedziała, że kiedy
będzie brała ślub, służba przeniesie tu wszystkie jej rze
czy, ale nie chciała o tym w tej chwili myśleć. Wolała ra
czej cieszyć się poczuciem pewności i spokoju, tak no
wym w jej sytuacji.
Wydawało jej się, że wstała bardzo wcześnie, ale oka
zało się, że lady Sara już od jakiegoś czasu krząta się po
domu, doglądając przygotowań do wesela. Gdy weszła
do pokoju, niosąc ślubną suknię, Anne Marie z niedo
wierzaniem patrzyła na wyszywane złotą nicią i ozdo
bione perłami cudo. Kit kupił tę suknię w Londynie, ale
nie pokazywał je) wcześniej. Być może słusznie, gdyż
Anne Marie, która zdawała sobie sprawę z tego, jak jest
kosztowna, bała się ją włożyć.
- Wezmiesz ją pózniej ze sobą na dwór królewski -
powiedziała lady Hamilton po wysłuchaniu pierwszych
protestów. - Być może jest zbyt wystawna jak na wiej
skie wesele, ale w Londynie niemal zniknie przy dwor
skich kreacjach. Kit ma dosyć pieniędzy, by kupić ci wie
le takich sukien, więc się nie kłopocz.
Anne Marie pozwoliła się wystroić, a następnie jed
na ze służących włożyła jej na głowę wyszywany złotem
149
czepek, nie wiążąc jednak jej włosów. Wyglądała na
prawdę pięknie. Lady Sara popatrzyła na nią ze łzami
w oczach i ucałowała serdecznie w oba policzki.
- Wyglądasz ślicznie - rzekła wyraznie wzruszona. -
Przestałam już wierzyć, że Kit znajdzie sobie żonę. Zda
je się, że w młodości spotkało go rozczarowanie, chociaż
nigdy mi o tym nie mówił... Mam nadzieję, że teraz bę
dzie miał więcej szczęścia. %7łyczę go z całego serca tobie
i jemu. Wiem, że jesteś uczciwa i dobra, i to mi wystar
czy. Nie powinnaś obawiać się przyszłości. Kit być mo
że nie potrafi okazać uczuć, ale bardzo mu na tobie za
leży i chcę wierzyć, że w głębi serca również darzysz go
sympatiÄ….
Anne Marie miała ściśnięte gardło i nie zdołała nic
powiedzieć. Ucałowała przyszłą teściową i wytarła łzy
z policzków. Dopiero teraz zaczęła się trochę bać, ale
była jednocześnie podniecona. Bardzo chciała, żeby lady
Sara miała rację, chociaż wciąż wątpiła w uczucia Kita.
Mimo to pragnęła szczęścia bardziej niż czegokolwiek
na świecie. Musiała przyznać, że sir Christopher był
ostatnio dla niej bardzo dobry. Nie gniewał się, a pre
zenty świadczyły o tym, że chce jej zrobić przyjemność.
Może jednak trochę ją kochał? I może niepotrzebnie
ukrywała swoje uczucia?
Kiedy wyruszyli do kościoła, Anne Marie ogarnęła
niepewność. Nie wiedziała, co myśleć. Kit został na tę
noc u sir Nicholasa, który był na tyle miły, że zgodził się
zaprowadzić Anne Marie do ołtarza w zastępstwie jej oj
ca. Natomiast Kit poprosił jednego ze swoich towarzyszy
ze statku, by był jego drużbą.
Przed kościołem zebrani wieśniacy zaczęli wiwatować
150
na cześć młodej pary. Anne Marie wysiadła z powozu
i już ośmielona ruszyła pewnym krokiem na spotkanie
swego losu. Wiedziała, że tak właśnie powinna wyglą
dać szczęśliwa panna młoda. Dostrzegła sir Nicholasa
przed drzwiami kościoła. Przyjęła podane ramię i ru
szyli główną nawą. W środku było zimno, ale nie zwra
cała na to uwagi. Skupiła się na ceremonii. Nawet nie
zadrżała, kiedy Kit włożył jej obrączkę na palec, nie od
ważyła się jednak popatrzeć mu w oczy. Widziała tylko
sylwetkę tuż obok i czuła na sobie spojrzenie świeżo po
ślubionego męża.
Pastor odczytał słowa przysięgi małżeńskiej, a oni je
powtórzyli. Oboje otrzymali błogosławieństwo. Ceremo
nia dobiegała końca. Złożyli jeszcze podpisy w księdze
parafialnej i przeszli między gośćmi, którzy utworzyli
szpaler wzdłuż nawy. Dzwony biły, a zebrani na dzie
dzińcu kościelnym wieśniacy znowu zaczęli wiwatować
na cześć młodej pary. Anne Marie aż pisnęła z radości,
kiedy nagle posypał się na nich deszcz wysuszonych, ale
wciąż pachnących różanych płatków. Następnie kilkoro
dzieci, wypchniętych przez dorosłych, przekazało pan
nie młodej podarki, które miały jej przynieść szczęście.
Sir Christopher z kolei rzucił w tłum garść monet, które
zostały skwapliwie wyzbierane. W końcu wsiedli już ra
zem do powozu i pojechali do domu.
- I cóż... - powiedział Kit i uśmiechnął się lekko -
jednak za mnie wyszłaś.
- Tak, panie. - Skłoniła głowę, wciąż nie mając odwa
gi na niego spojrzeć. Cały czas bawiła się jednym z po
darków ofiarowanym przez dzieci.
Sir Christopher wyjÄ…Å‚ go z jej rÄ…k.
151
- Wiesz chyba, co to takiego, Anne Marie?
- Pomyślałam, że to laleczka, która ma przynieść
szczęście - odparła niepewnie.
- W pewnym sensie - rzekł ze śmiechem. - To wróż
ba płodności. Jeśli włożysz ją dzisiaj pod poduszkę, to
z pewnością poczniemy dziecko.
- Możesz być pewny, że tego nie zrobię!
Czy bawiło go to, że w końcu wygrał? I czy zechce jej
teraz narzucić swoją wolę?
- Nadal odmawiasz spełnienia małżeńskiego obo
wiązku? - spytał poważnie.
- Wiesz, jaki warunek ci postawiłam, kiedy zgodziłam
się na ślub!
- A ty wiesz, że ja go nie zaakceptowałem. - Rzucił la
leczkę na przeciwległe siedzenie. - Nie sądzę, żebyśmy
tego potrzebowali, kochanie. Jesteś młoda i silna, a ja
z radością spełnię swoją mężowską powinność. Jestem
pewien, że będziemy mieli dużo dzieci. A przy tym dużo
radości - dodał znacząco.
Anne Marie zarumieniła się, ale zmilczała, chcąc
uniknąć kłótni. Kit dał jej wyraznie do zrozumie
nia, że zechce ją zaciągnąć do łóżka, jak tylko zosta
ną sami. Ona jednak postanowiła, że nie będzie łatwą
zdobyczÄ….
- Porozmawiamy o tym pózniej, panie. Nie wydaje mi
się, aby teraz czas był odpowiedni - rzekła tylko.
- Nieodpowiedni? - udał zdziwienie. - A kiedy ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]