[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uginając się pod ciężarem dzwiganego ładunku.
Do Ranville kompania D zmierzała poważnie osłabiona. Dwadzieścia cztery godziny wcześniej
Howard wylądował w Normandii ze 181 żołnierzami. Straty poniesione w walkach były wprawdzie
niewielkie - dwóch zabitych i czternastu rannych, osłabienie kompanii wynikało z innych przyczyn.
Otóż po rozładowaniu szybowców ich piloci mieli na mocy specjalnego rozkazu Montgomery'ego
przedostać się z powrotem do Anglii. I w porze popołudniowej piloci opuścili kompanię, która tym
samym zmniejszyła swój stan o dziesię-
ciu ludzi*.
Po zabezpieczeniu linii komunikacyjnej między Benouville a wybrzeżem Howardowi odebrano też
saperów - ponad dwudziestu żołnierzy - którzy dołączyli do swojej macierzystej jednostki. A po
nocnym marszu plutony Foxa i Smitha powróciły w skład kompanii B, co uszczupliło kompanię D o
kolejnych czterdziestu ludzi. Wczesnym rankiem 6 czerwca wzmocniona kompania Howarda liczyła
181
żołnierzy, a we wczesnych godzinach porannych 7 czerwca -już tylko 76. Po odejściu Foxa i Smitha
do kompanii B Howardowi pozostał jedyny oficer - Sweeney; pozostali polegli, zostali ranni lub też
zaginęli.
Kompania D obeszła Ranville. Panował mrok, pododdziały spadochroniarzy maszerowały we
wszystkich kierunkach krętą drogą poprzecinaną skrzyżowaniami. W rezultacie kompania D
pobłądziła.
Howard zarządził przerwę, a następnie zwrócił się do Sweeneya:
- Nie podoba mi się to, Tod. Powinniśmy już natknąć się na nasz pułk, gdzieś tu musi być jego straż
tylna. Nie chcę wlec tą drogą całej
* Na normandzkiej plaży Oliver Boland udzielił wywiadu jednemu z korespondentów wojennych.
Zdał krótką relację z wydarzeń na moście nad kanałem. Nazajutrz w The Times" ukazał się pierwszy
artykuł o brawurowej akcji kompanii D. Potem pojawiło się wiele innych publikacji na ten temat.
kompanii. Wyskocz do przodu z paroma chłopakami, spróbuj na-wiązać kontakt z pułkiem, a potem
wróć tutaj po mnie.
Sweeney wyruszył na zwiad z kapralem Porterem i jednym z szeregowych: Dotarliśmy do
Herouvillette, było to niesamowite miejsce. Spadochroniarze zwisali z zabudowań, martwi, wśród
nich latały gołębie". Sweeney miał skręcić w Herouvillette w kierunku Escoville, ale minął
właściwy rozjazd, błąkał się przez godzinę, wreszcie odnalazł drogę i ruszył ku Escoville i pułkowi.
Na drodze przed sobą, w odległości niespełna 100 metrów, dostrzegł ciemny kształt. Dał swoim
ludziom znak, by szli za nim cicho i ostrożnie. Trzasnęły stalowe drzwiczki, co wskazywało, że to
niemiecki pojazd opancerzony. Podczas szkolenia w Bulford Sweeney i jego żołnierze długo
ćwiczyli postępowanie w takiej właśnie sytuacji.
Wydobył granat i rzucił go, a potem zaczął uciekać w stronę Herouvillette, kapral Porter osłaniał go
ogniem z Brena.
Sweeney umykał drogą. Ten drugi z chłopaków był wielkim i po-wolnym gościem ze wsi, a takim
się nigdy nie spieszy. Wcześniej nie wyróżniał się sportowymi wynikami, a teraz, kiedy tak
zasuwaliśmy tą drogą, wyprzedził mnie, co mnie bardzo wkurzyło. Zawołałem:
«Hej, szeregowy, zaczekajcie na mnie». Nie wydawaÅ‚o mi siÄ™ wÅ‚aÅ›ci-we, że przeÅ›cignÄ…Å‚ mnie w
biegu".
Pociski smugowe zaczęły gwizdać wokół ich głów. Porter nadal strzelał ze swojego Brena. Sweeney
i szeregowy przykucnęli za jednym z budynków, by zaczekać na Portera, jednak wymiana ognia
trwała i Sweeney postanowił wrócić z meldunkiem do Howarda
- z Porterem albo bez niego. Kiedy składał raport, Howard przyznał, że słysząc odgłosy ogniowej
potyczki, pomyślał: Mój Boże, zginie ostatni z moich oficerów".
- Nie jest dobrze. Nie wiem gdzie jest pułk, nie ma go na drodze do Escoville; tam natknąłem się na
niemiecki samochód pancerny i straciłem kaprala Portera - powiedział Sweeney.
Howard stwierdził, że w takim razie pójdą inną drogą i odnajdą swój pułk. Tak też się stało; okazało
się, że pułk rozbił na noc obozo-wisko w innym miejscu, nie informując o tej zmianie Howarda. W
ciÄ…-
gu minionych dwóch godzin kompania dwa razy przeszła w pobliżu swojego pułku. Minęła godzina
3.00 nad ranem.
Howard zameldował się w sztabie batalionu. Tam, ku swej wielkiej radości, zastał Briana Pridaya i
Tony'ego Hoopera. Po powitaniach opowiedzieli swoją historię - jak zdali sobie sprawę, że znalezli
się przy niewłaściwym moście, jak Hooper dostał się do niewoli i został z niej oswobodzony, gdy
Priday zabił ze Stena Niemców, jak maszerowali po bezdrożach, przez moczary i bagna, kryjąc się
po stodołach, walcząc z niemieckimi patrolami, by w końcu dołączyć do spadochroniarzy i trafić do
Ranville. Tak więc kompanii D przybyło teraz dwudziestu dwóch żołnierzy i dwóch oficerów, w tym
zastępca dowódcy. Howard przeorganizował kompanię w trzy plutony, stawiając na ich czele trzech
oficerów, których miał do dyspozycji.
O 4.00 rano dowódcy plutonów polecili podwładnym udać się na spoczynek na niemieckich
pryczach; dla siebie znalezli łóżka w pobliskim zamku. Spali przez dwie godziny. O 6.00 zbudził ich
Howard. O 6.30
kompania wyruszyła w dalszą drogę. Kiedy dotarła do skrzyżowania i skręciła w lewo, ku Escoville,
natknęła się, wedle słów Swe-eneya, na
kaprala Portera siedzÄ…cego na poboczu ze swoim Brenem. SpojrzaÅ‚ na mnie i zapytaÅ‚: «Gdzie pan
siÄ™ podziewaÅ‚, poruczniku?» OdpowiedziaÅ‚em:
«Przykro mi, Porter, ale naprawdÄ™ musiaÅ‚em wracać i zÅ‚ożyć meldunek»".
Kompania D wyruszyła w kierunku Escoville. Nagle znalezli się pod bardzo ciężkim ostrzałem,
głównie
z osiemdziesiątekósemek.
Pododdział przebił się na przełaj przez zadrzewiony teren do jednej z farm, którą Howard wybrał na
stanowisko dowodzenia. Gdy tylko rozkazał plutonom zająć pozycje, dostali się pod ogień
mozdzierzy, samobieżnych wyrzutni, czołgów, strzelców wyborowych oraz dział.
Okazało się, że zostali zaatakowani przez 2 batalion grenadierów pancernych ze 125 pułku von Lucka
21 Dywizji Pancernej. A ci żołnierze -
szczerze przyznaje Sweeney - byli z zupełnie innej gliny od tych, z którymi walczyliśmy na mostach".
Mimo poważnych strat kompania D utrzymała się na pozycjach.
Około 11.00 Howard dokonał obchodu swoich plutonów. Najpierw zajrzał na stanowisko Sweeneya.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]