[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czy nie  w zrudziałym czy w nowiusieńkim korcie, ogolony do cna czy fiołkowy od nie
skrobanych w ciągu kilku dni policzków, warg i brody, Ernesto Fosca był najpiękniejszym
Włochem w Rzymie, cudem i wzorem rasy łacińskiej.
Gdy przed południem, wylazłszy z pospólnych sienników i spod starych peleryn, bez śnia-
dania i bez papierosa, niesiony był przez zastarzały nałóg wprost na róg ulicy Cavour, a za-
87
ciekłe rozmyślanie nad sposobem pompnięcia od kogoś z przypadkowo spotkanych znajo-
mych forsy na śniadanie nadawało oczom, ukrytym w cieniach obwisłego ronda, wyraz głę-
bokiej melancholii  nie było kobiety jakiejkolwiek rasy, wieku i hierarchii społecznej, która
by go nie prowadziła oczyma i westchnieniem aż do oleandrów kawiarni.
W kawiarni samej bywało w tych godzinach pusto. Nikogo ze  świata ! Garsony, w bez-
czynności zleniwiałe i spanoszone, witały tego gościa wzrokiem kamiennym, a niejednokrot-
nie ledwie dostrzegalnym wzruszeniem ramion.  Dyrektor , o ile zjawiał się w tym czasie,
zginając swój byczy kark przed rzeczywistymi klientami budy, tego nie płacącego gościa wi-
tał przelotnym mrugnięciem oraz jakimś łącznikowym ledwie pochwytnym wydymaniem
byczego karku. Te ruchy kawiarnianego bawołu budziły w melancholiku kipiący gniew i wy-
woływały na wargi niejedne z tych starorzymskich metafor, które był słyszał od nerwowego
kapelmistrza, skierowaną ku swej osobie. Nie zaspakajało to jednak głodu ani uciszało żądzy
dymu w dziąsłach, zębach i na poniebieniu. Zdarzały się dni, iż Ubaldo, bez żądania, pytania,
skinienia, spojrzenia, przynosił jedne małą czarną z kapką wody, zabarwionej jakąś cieczą
białą  tudzież jednego briosza, niezdatnego do użytku z racji przepalenia albo niedopiecze-
nia. Stawiał przed ponurym muzykiem tacę z takim westchnieniem, jakby na to miejsce przy-
dzwigał fontannę Trevi  bez słowa oddalał się i tkwił między gramofonem i kredensem,
przypatrując się posępnymi oczyma apetytowi bruneta. Zdarzenia takie trafiały się w począt-
kach epoki niepowodzeń. Z czasem ustały. Melancholijny kompozytor mógł sobie siedzieć,
przeglądać krajowe i cudzoziemskie ilustracje, pogwizdywać i ziewać, nawet wykłuwać za-
kładowymi wykałaczkami swe prześliczne zęby  nikogo to nie wzruszało ani skłaniało do
współczucia. Ubaldo drzemał, a raczej  o, obłudo!  udawał, że drzemie.
W tych rannych godzinach przyjaciele artyści, malarze, rzezbiarze, muzycy, architekci,
poeci, literaci, dziennikarze, młodzi profesorowie rewoltujący przeciwko  prykom , nim sami
zostali zakamieniałymi  prykami  wszystek ów wrzeszczący świat  stałych gdzieś coś
robił albo, co prawdopodobniejsze, jeszcze się wylegiwał. Wyjątkowe to były wypadki, żeby
o tej samej godzinie którykolwiek z tamtej kompanii zajrzał do kawiarni. Na widok takiego
przybysza ciepło radości przepływało przez stęskniony organizm lazzarona Foski. Pewny był
wówczas papieros, nie była  wykluczona filiżanka fusów z tak zwanym mlekiem i nieod-
łączną skamienieliną briosza. Częściej niż ktoś ze znajomych zjawiała się o tej porze jakaś
kobieta samotna albo cudzoziemska panna, tkwiąca w familijnej gromadzie. Następowały
wówczas nieuniknione uśmiechy i spojrzenia, długie jak Via Appia. Wszystko kończyło się
zazwyczaj wyjściem z kawiarni, spacerem po Via Appia, kołowaniem, głupim przystawaniem
i jeszcze głupszym nawracaniem bez powodu, aż do chwili obiadowej, kiedy już kiszki lite-
ralnie w struny skrzypcowe się skręcały.
Z czasem usposobienie personelu kawiarni tak dalece wyzbyło się wszelkiego ciepła (z
wyjątkiem Ubalda, który nie tak łatwo się zmieniał), iż Ernesto Fosca w godzinach rannych
unikał tego nieprzyjemnego lokalu. Od jednego z towarzyszów, pisującego w pewnej gazetce
artykuły z zakresu plastyki, rewolucyjne aż do granic wścieklizny, Ernesto otrzymał bezpłat-
ny bilet wstępu do wszystkich prawie muzeów. W tych tedy przedobiadowych godzinach już
to zwiedzał osobliwości miasta Rzymu, już przesiadywał na głodno w galeriach i muzeach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Chiwn Stefan Złoty pelikan
    Anne McCaffrey Doona 3 Treaty on Doona
    Creative Writing How To Unlock Your Imagination, Develop Your Writing Skills
    Diana Wynne Jones śÂšwiaty Chrestomanciego II TydzieśÂ„ Czarów (5)
    Foster, Alan Dean The Mocking Program
    Red_Hat_Enterprise_Linux 4 Security_Gu
    Isaac Asimov's Caliban 2 Inferno
    Bahdaj Adam Do przerwy 0;1
    Barbara Rosiek 'Pamić™tnik Narkomanki'
    1016. Lindsay Yvonne Zakazany romans
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • robertost.xlx.pl