[ Pobierz całość w formacie PDF ]

było dzisiaj, a jeszcze ważniejsze  teraz, a ona teraz nie tylko nic nie mówiła, nie szeptała
mi na ucho żadnych czułości, alem nie wiedział nawet tego, co czuł i przeżywał w tej chwili
ten kamień, zespolony ze mną, o czym myślał, czego pragnął. Słowem: nic a nic!
Ale pal sześć to wszystko! Grunt, że znów była moja, a ona jak chce być kamieniem, to niech
sobie i będzie tym kamieniem, byle zawsze dopełniało się moje. I wtem usłyszałem:
 To teraz śpij. A od dziś, żebyś sobie to dobrze zapamiętał: zawsze masz czekać.
Zresztą, widzisz, jakby ci powiedzieć... No, byłam u doktora i mam zabronione kochać się
często.
Drgnąłem cały, jakby mnie febra nagle złapała.
 Jak to, Hanuś, tyś chora?
 Tak, bo mnie boli...
 I dopiero teraz mówisz mi o tym?
 Jakby chodziło o inną chorobę, tobym ci na pewno zaraz powiedziała, ale o takiej
specjalnej? Wstyd mi było, a ty chyba sam to rozumiesz...
Kiwnąłem głową, że tak, choć wcale tego nie rozumiałem, bo
dlaczego nie powinna była z miejsca powiedzieć mi o lej chorobie? Wstydziła się naprawdę?
Ale możliwe to, żeby się mnie, swojego chłopa, wstydziła? Co za babskie gadanie!
 Zresztą myślałam  znów przemówiła  że to nic takiego, dzień, dwa i będzie po
chorobie, ale nie tylko nie było, bo i pogarszać mi się zaczęło, i to tak bardzo, że chwilami
wytrzymać wprost od bólu nie mogłam. Nie było więc innej rady, jak iść do doktora. Tom i
poszła. A on mnie... Wiesz?  zagadała naraz głośniej.  Skrzyczał mnie na cały głos, żem
zapuściła chorobę, a jak się nie będę leczyć, to i umrzeć będę mogła, bo krew się we mnie
zepsuje, no, w ropę się obróci. Potem przepisał mi lekarstwo, ale żebym z tobą często, to
zabronił  powiedziała zdecydowanie.  Aby raz w tygodniu albo i to jeszcze nie, jeszcze
rzadziej.
Co powiedziała teraz, wyraznie zrozumiałem, bo było jasne: jest chora i nie będziemy się
mogli ze sobą często kochać, ale dlaczego dopiero dzisiaj, teraz, mówi mi o tym, skoro już
dawno była u lekarza?  znów mnie złapała stara zmora i w dalszym ciągu nie dawała
spokoju, bo, bij  zabij, w żaden sposób nie mogłem tego zrozumieć, chociaż to było takie
proste.
Bo czy zdarzyło się kiedy, żeby rozmawiała ze mną o takich chorobach? Albo może
interesowała się takimi chorobami u innych kobiet? A ile razy zaleciał ją jaki gruby żart lub
mocniejsze słówko chłopskie, takie od  maci", zaraz jej policzki stawały w ogniu, a jak sobie
kto już za bardzo pozwalał, rżnął w basy, że ha! to dawaj go w obroty i że wyprasza sobie,
żeby przy niej gadać o takich świństwach, wyprasza sobie i nie pozwala, a  każdy człowiek
powinien wiedzieć, że nie po to ma gębę, żeby robić z niej wychodek".
Taka była ta moja Hanusia, od najpierwszego dnia naszej znajomości taka była,
wstydliwa, skromna, o, Jezu, jaka skromna, jakby jej wciąż szło dopiero na piętnasty rok
życia, a kiedy po raz pierwszy doszło do sprawy między nami, to było tak... Wprost nie do
uwierzenia, jak to było. Chociaż i ten Kraków miała już za sobą, to wielkomiastowe gniazdo
rozpusty, i obegnane dwadzieścia lat, i te rzeczy na pewno powinny być jej już znane, a ja
czy nie zaprzysięgałem jej przedtem wierności i że się z nią ożenię?
ROZDZIAA IV
Działo się dawno, bo prawie dziesięć lat temu.
Była niedziela i szło już na przyodwieczerz, kiedyśmy się oboje wybrali na spacer, a ma
się rozumieć, na łąki, bo chodzenie po wsi nie byłoby żadnym spacerem, choćbyśmy się nie
wiem jak trzymali pod rączkę. Przecież oczy ludzkie, gapiące się ze złośliwością na takie
parki, psuły, kisiły całą radość, onieśmielając nas względem siebie.
A na łąkach lub polach dopiero się wiedziało, że się ma dziewczynę koło siebie! I o czym
się tylko chciało, to się plotło. A pośmiać się  ile dusza zapragnęła. Ale  de pachę" to jej
nie trzymałem, wstydziłem się tego, aby tylko od czasu do czasu ręki się jej dotknąłem, na co
ona zaraz spoglądała na mnie  zbójowato", takie to było, widać, dla niej nieprzystojne.
Wreszcie należało pomyśleć o powrocie do domu, żadne z nas jednak nawet jednym,
jedynym słówkiem nie wspomniało o tym, mimo że nie mieliśmy już tak bardzo o czym
rozmawiać. Co jedno, dwa słowa  cały pacierz milczenia z oczyma błądzącymi wzdłuż
rzeki lub spoglądanie na siebie spod oka, jakbyśmy się nawzajem badali, o czym każde z nas
myśli, czego chce, i co robić, co na gwałt robić, żeby nam ze sobą było dobrze.
A powietrze już ścinał z wolna nocny ćmok. Zginęły nam już z oczu łąki, pokryte
tumanem mgły i pogłębiającej się ciemności, zginęła potem i rzeka, widzieliśmy tylko
nawzajem swoje twarze, bo były blisko, coraz bliżej siebie, i pewnej chwili poczułem w so-
bie diabła, a najpierwszą rzeczą, którą mi kazał zrobić, to było, żebym Hanusię objął przez
pół i przytulił do siebie mocno, najmocniej, jak tylko można było.
I co, możem tego nie zrobił? Ależ prawie zaraz, choć cały aż dygotałem z obawy, żeby
mnie Hanusia nie odepchnęła od siebie, a co będzie, jak mnie przez twarz zajedzie?
Na szczęście ani przez twarz nie zajechała, ani też nie odepchnęła, zawołała tylko jakby
w przestrachu:
 Franku, co ty? Bo jakby tak kto zobaczył, wiesz, co by potem gadano o mnie?
 A czym ci już nie powiedział, że się z tobą ożenię?
 To po ślubie wszystko, po ślubie, nie teraz. Teraz grzech.
 Po ślubiel  r mruknąłem, a mój diabeł na fest już broił we mnie 1 kazał mi z kolei
rękę wsunąć Hanusi za bluzkę, a potem za piersi ją złapać.
Do tego dnia byłem jak cielę, niewydojeniec, wszystkich dziewuch ze wsi i wstydziłem
się, i bałem, a teraz... Nie, to naprawdę diabeł wlazł we mnie i nie tylko rozkazywał mi, co
mam robić, ale nawet tłumaczył, co od czego i jak zacząć! Jak mi teraz kazał, tak wszystko,
co do joty, wykonałem i już trzymałem Hanusię to za jedną pierś, to za drugą, a ona najpierw
wykrzyknęła:  O, Jezu!", potem uderzyła w płacz, w taki głośny, gwałtowny płacz, żem
zgłupiał do imentu, ale ręki tom nie wyjął zza bluzki Na tyle to mnie głupota me wzięła,
mimo że nie tylko ten płacz targał Hanusią, ale i prosiła mnie jeszcze:
 Franuś, wez stamtąd rękę, Franus!  a potem zalamento- wała nagle.
 Boże! Pó com ja tak długo na tych łąkach? Pójdę, już idę do domu... Myślałam, byłam
pewna, żeś taki skromny, dobry i porządny, a ty... jak wszyscy, co tylko łajdactwa im we
łbach.
Lecz nie odchodziła, mojej ręki też nie wyrzucała zza bluzki, więc ten mój diabeł kazał
mi teraz wsunąć rękę jeszcze głębiej. I co, możem i tego nie zrobił? Ależ zaraz, w jednym
momencie!
A Hanusia:
 Och, Jezu!  wykrzyknęła tylko.  Jeszcze mnie nikt tam nie dotknął, a ty... Co ty
robisz, Franek? Do czego prowadzisz? Puść mnie, ja naprawdę pójdę do domu, do mamy
pójdę, ani chwili nie będę z tobą dłużej. Boję się ciebie, boję się. Straszny z ciebie człowiek!
 i dopiero teraz łaps! chwyta mnie za rękę i dalejże ją wyciągać zza bluzki, ale mnie by
dała radę? Zwłaszcza że w moim wnątrzu siedział już nie jeden diabeł, a cały ich tabun, a
wszystkie chyba jak lucypery i kazały mi teraz, żebym jak najprędzej ściągnął z Hanusi
bluzkę, i stanik żebym z niej ściągnął, a potem to samo mam zrobić z jej spódniczką, a nawet
z majtkami i koszulką, żeby została nagusieńka, jak ją matka porodziła.
Bo Hanusia, w odróżnieniu od innych dziewuch wsiowych, miała już tyle tych łachów na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Augustyn_Józef_SJ_ _Adamie_gdzie_jesteś_ _Pierwszy_tydzień
    Kraszewski Józef Ignacy Dante. Studja nad Komedją Bozką
    Kraszewski JĂłzef Ignacy Cale Ĺźycie biedna
    Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 01 Wielkie Wrota
    Kraszewski JĂłzef Ignacy Pogrobek
    Kraszewski JĂłzef Ignacy Boleszczyce
    King Stephen (Bachman Richard) Wielki Marsz
    Howard Michael sciezka wielkiego maga
    wielki boj
    McReynolds_Glenna_Kochanek_z_gor_RPP057
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulink19.keep.pl