[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i na wielkie, surfingowe fale o spienionych, białych grzy
wach. Ten znajomy widok działał niezwykle kojąco. - Jaka
jest pogoda w Wirginii? - spytała, aby wyratować matkę
z opresji.
- Lodowato. - Alice bezwiednie zadygotała. -1 nic dziw
nego. To przecież druga połowa listopada. Wkrótce Zwięto
Dziękczynienia. Lada dzień może spaść pierwszy śnieg.
Mam nadzieję, że twój ojciec wygospodaruje trochę urlopu.
Polecielibyśmy we trójkę na Bermudy i tam zjedli świątecz
nego indyka z borówkami.
- Nie. Chciałabym zamienić z tatą parę słów, ale pózniej
wrócę do Los Angeles albo pojadę do Nowego Jorku.
Alice uważnie spojrzała na córkę, ale powstrzymała się od
zadawania pytań. Jako długoletnia żona dyplomaty, wiedzia
ła, że czasem trzeba pohamować swoją ciekawość i zdobyć
informacje okrężną drogą.
Po przyjezdzie do Hiltona" Kristin kupiła w hotelowym
sklepie kostium kąpielowy. Włożyła go w wynajętym przez
matkę apartamencie i poszła na basen. Zaczęła pływać krau
lem z takim zapamiętaniem, że inni kąpiący się turyści po
śpiesznie wyszli z wody.
Po pokonaniu wielu długości basenu ramiona Kristin od
mówiły posłuszeństwa. Dopiero wtedy chwyciła wyłożony
glazurą brzeg i odgarnęła z twarzy mokre włosy.
Alice siedziała wygodnie na wyściełanym fotelu, popija
jąc kolorowy, tropikalny koktajl. Jej stylowo ostrzyżone,
ciemne włosy starannie osłaniał biały czepek kąpielowy.
- Jestem wykończona od samego patrzenia na ciebie.
- Alice wyjęła z kieliszka dorodną wisienkę i włożyła ją
do ust.
Kristin przez chwilę dyskretnie przyglądała się matce. Za
uważyła świadczące o stresie drobne zmarszczki wokół oczu
i ust.
- Bałaś się o mnie, mamo, prawda? - spytała przyciszo
nym głosem, chociaż w pobliżu nie było nikogo.
- Bardzo - szczerze przyznała Alice. - Na szczęście
poznaliśmy szczegóły dopiero wtedy, gdy dotarliście do na
szej ambasady w Rhaosie. Pan Binchly, oczywiście, natych
miast zadzwonił do twojego ojca i o wszystkim go poinfor
mował.
Nie o wszystkim, ze smutkiem pomyślała Kristin. Przypo
mniała sobie, jak Zachary ją obejmował i pieścił, sprawiał, że
nocą krzyczała, ponieważ doznawana rozkosz była zbyt cu
downa i upragniona, aby przeżywać ją w milczeniu.
- Przykro mi, mamo, że martwiłaś się o mnie. Jak mo
głam sądzić, że małżeństwo z Jaschą ma przyszłość, zwłasz
cza w takiej niepewnej sytuacji politycznej? Perspektywa
utraty władzy uczyniła z Jaschy innego człowieka niż ten,
którego znałam.
Alice postawiła drinka na stoliku, podeszła do basenu
i powoli zanurzyła się w wodzie.
- Dawniej Jascha sprawiał wrażenie takiego sympatycz
nego chłopaka. Pamiętam, jak wracaliście razem z zajęć i za
praszałaś go do nas. Był miły i serdeczny. Co się stało?
Kristin wzruszyła ramionami.
- Cóż, umiejętnie ukrywał przed nami swoje prawdziwe
oblicze - stwierdziła z westchnieniem. - W Stanach zacho
wywał się jak człowiek Zachodu. Ale w Kabrizie wyszło
szydło z worka. U siebie Jascha nie musiał się maskować.
Okazało się, że nawet ma prawdziwy harem. Miałam być
chyba siódmą albo ósmą żoną.
- Możesz mi wierzyć, że twój ojciec i ja także czujemy
się odpowiedzialni za to, co cię spotkało. Przecież mieszkali
śmy w Kabrizie tyle lat, znaliśmy kulturę tego kraju. Dobrze
wiedzieliśmy, że zgodnie z tamtejszymi zwyczajami książę
ma prawo, a nawet powinien poślubić kilka kobiet. Ale
wydawało nam się, że Jascha jest taki zamerykanizowany.
I tyle razy żarliwie nas zapewniał, że zawsze będzie kochać
tylko ciebie. W końcu mu uwierzyliśmy. Popełniliśmy wielki
błąd.
Kristin łagodnie położyła rękę na ramieniu matki.
- To nie wasza wina. Ja powinnam wykazać się większym
rozsądkiem. %7łyłam bajkami, choć już dawno przestałam je
czytać.
Alice z czułością odsunęła z policzka córki kosmyk
włosów.
- W twoich oczach maluje siÄ™ taki smutek. To z powodu
Zacharego, prawda? Kristin, co naprawdę wydarzyło się
w Kabrizie?
Kristin przełknęła ślinę i na moment odwróciła wzrok.
Zastanawiała się, czy powiedzieć matce prawdę. Po namyśle
uznała, że chyba nie chce utrzymywać wszystkiego w tajem
nicy.
- Cóż, prawie udało mi się odzyskać Zacharego. Potem
znów go utraciłam i ta świadomość rozdziera mi serce.
- Przyda ci się mała dawka alkoholu, skarbie. - Alice
ruchem ręki wezwała kelnera.
Kristin zamówiła białe wino. Popijając je nad brze
giem basenu, opowiedziała matce o swoim uczuciu do Za
charego.
- Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? - spytała
Alice, gdy córka umilkła.
Kristin westchnęła, wpatrzona w błękitne hawajskie
niebo.
- Muszę zobaczyć się z tatą, a pózniej wyjadę gdziekol
wiek, zaszyję się w wynajętym mieszkaniu i będę pisać. Ta
ucieczka z Kabrizu to fantastyczny temat.
Wkrótce wróciły do apartamentu i już więcej nie rozma
wiały o ostatnich przeżyciach Kristin. Kilka następnych dni
spędziły tak, jak planowały. Robiły zakupy, chodziły na plażę
i długie spacery wspaniałym nadmorskim bulwarem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]