[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wątpliwości.
Pobiegła w stronę drzew, wypatrując w ciemności śpiworów. Włożyła
palce w usta i gwizdnęła przerazliwie.
- Pali się! - krzyknęła.
Kowboje zerwali się natychmiast. Goście budzili się powoli, przestraszeni
i zdezorientowani.
- Co się dzieje? - padały pytania.
- Pali się wóz z prowiantem! - krzyknęła Carly i nie tracąc więcej czasu,
doskoczyła do ogniska, chwyciła największy rondel i pobiegła do strumienia.
- Zmoczcie koce! - krzyknął Luc.
Carly zobaczyła, że usiłuje zdusić płomienie śpiworem. Wkrótce
dołączyli do niego kowboje.
68
R S
Konie, zdenerwowane dymem i zamieszaniem, zaczęły rżeć. Wkrótce
zawtórowało im muczenie przestraszonych krów.
Carly włożyła kilka derek do wielkiego gara i zalała wodą. Po raz
pierwszy była zadowolona ze swego wzrostu. Bez trudu doniosła ciężkie mokre
koce do płonącego wozu.
Ledwie stanęła przy linii ognia, poczuła na ramieniu czyjaś dłoń.
- Ja to wezmę - powiedział Luc.
Podał mokre koce kowbojom. Dookoła unosił się smród spalonej wełny.
Wydawało się, że Luc potrafi być w kilku miejscach naraz. Organizował
całą akcję, wydawał rozkazy, a ludzie go słuchali.
- Dirk, sprawdz, czy nie zajęła się trawa. Jack, odprowadz konie trochę
dalej, Heck, pomóż mi. Reszta niech napełnia wszystkie naczynia wodą.
Był gościem Carsonów, a jednak ofiarnie gasił pożar. Nie okazywał lęku,
nie zachowywał się jak rozpieszczone książątko.
A jeśli zostanie ranny? Książę Broussard na pewno nie byłby
zadowolony.
Luc powinien się wycofać, kowboje na pewno sobie poradzą. Jednak
Carly dobrze wiedziała, że nie zdoła go przekonać, bo i tak zrobi to, co uzna za
słuszne.
Chociaż już bolały ją ramiona, wciąż nosiła wodę ze strumienia. W
pewnym momencie zauważyła, że Dirk niespokojnie krąży wokół wozu.
- Gdzie jest Willie? - Czerwona łuna jeszcze bardziej podkreślała strach
widoczny na jego twarzy. - Czy ktoś widział Williego?
Niestety, nikt nie miał pojęcia, gdzie podziewa się młody kucharz.
Ugaszono już przód wozu, lecz z drugiej strony wciąż wydobywał się
gęsty dym.
- Och, mój Boże! - krzyknęła jedna z kobiet. - Musi być w środku.
Wszyscy spojrzeli przerażeni na płonący wóz. Jedno z żeber spadło z
łoskotem na ziemię, iskry wyskoczyły wysoko w niebo.
69
R S
Carly struchlała z przerażenia. Zamiast pomyśleć o kucharzu, martwiła się
o aparat. Niestety nikomu nie przyszło do głowy, że Willie będzie spał w wozie.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Luc namoczył poszewkę poduszki
w kotle z wodą, owinął nią twarz i wskoczył do wozu.
- Luc, nie! - krzyknęła Carly i chciała pobiec za nim, ale Dirk i Heck
natychmiast ją przytrzymali.
Luc zniknął w kłębach dymu.
- Proszę tu zostać - poprosił Dirk. - Nic pani nie może zrobić.
Płócienny dach wozu już spłonął. Drewniany szkielet trzeszczał,
płomienie sięgały kół.
Carly łzawiły oczy, dym utrudniał oddychanie, bolało ją gardło.
Opanował ją strach, niczym żywa istota zżerał jej duszę i mózg.
Zaledwie przed chwilą Luc ją całował, a teraz był w niebezpieczeństwie.
Płynęły sekundy, a potem minuty.
Carly wiedziała, że powinna pobiec po wodę, dalej walczyć z
płomieniami, ale nie mogła się ruszyć. Nie teraz. Teraz ważny był tylko Luc.
Przycisnęła drżącą dłoń do ust. Słodki smak pianek i pocałunku Luca
zamienił się w dym i popiół.
Nagle z ciemnych kłębów dymu wyłoniły się dwie postaci.
- Luc! - krzyknęła. Dzięki ci, Boże. Trzęsły jej się kolana, ale udało jej się
ustać na nogach. Luc był silny, ona też musi okazać hart ducha. Nie czas na
histerię.
Dirk podbiegła do Luca i pomógł mu podtrzymać Williego. Młody
kowboj zakaszlał chrapliwie.
- On potrzebuje powietrza - powiedział Luc.
Pan Osborne pomógł doprowadzić Williego do strumienia, gdzie zajęła
się nim pani Osborne. Pozostali znów zaczęli gasić ogień.
70
R S
Luc ciężko usiadł na ziemi. Oparł ręce na kolanach i odchylił głowę,
gwałtownie chwytając powietrze. Miał brudną twarz, zaczerwienione oczy i
kompletnie zniszczone ubranie. Według Carly wyglądał fantastycznie.
Następnego dnia rano, kiedy Carly zasiadła do spóznionego śniadania, w
jadalni aż huczało od rozmów. Wszyscy wspominali walkę z ogniem i
bohaterski wyczyn Luca.
Carly zamierzała spać co najmniej do południa, ale prawie nie zmrużyła
oka. Koło północy goście zostali przewiezieni na ranczo. Zmęczona,
wspominała niedawne zdarzenia. Sceny pojawiały się niby ujęcia ze starych
filmów. Pocałunek. Pożar. Strach. Obawa, że straci coś, co tak naprawdę wcale
do niej nie należało. Niegrzeczny książę, który wcale nie był niegrzeczny.
Prawdziwy bohater, tak bardzo niedostępny, że musiałaby postradać zmysły, by
nadal o nim marzyć.
Już dawno przebolała stratę aparatu fotograficznego. Dziękowała Bogu,
że nikt nie został ranny.
Dostała nauczkę i na przyszłość będzie uważać, gdzie kładzie drogi
sprzęt. Lubiła tego canona, ale trudno.
Westchnęła i osunęła się na krzesło obok Tiny Osborne. Dość tego
marudzenia, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Krzesła, które zazwyczaj zajmowali Luc oraz Carson i Teddi
Benedictowie pozostały puste. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Hitchcock_Alfred_ _PTD_30_ _Tajemnica_futrzanego_misia
    Sandemo Margit Tajemnica czarnych rycerzy 01 Znak
    Carey Mary Virginia Tajemnica magicznego kręgu
    Olszakowski_Tomasz_ _Pan_Samochodzik_i_tajemnice_warszawskich_fortow
    Verne_Juliusz_ _Tajemnica_zamku_Karpaty
    Hodgson Burnett Frances Tajemniczy OgrĂłd
    Hitchcock Alfred Tajemnica zabĂłjczego sobowtĂłra
    Sanders_Glenda_ _Tajemnica
    Kaiser Janice Słodka tajemnica
    Janrae Frank Lycan Blood 01 Serpent's Quest
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zdrowieiuroda.opx.pl