[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przepraszam... rzucił sucho. Uznał, że być może Franceska zdoła go
zaakceptować, jeśli stanie się ledwie dostrzegalny i po prostu wykona swój
obowiązek. Już w porządku. Możesz przestać się martwić o los Matty i
Connie, I tak już zbyt wiele na ciebie spadło.
Miała wrażenie, że mówi to całkiem obojętnie, jakby nie pierwszy raz
znalazł się w takiej sytuacji. Czy to zawsze tak wyglądało? Steven coś
zawalał, a Guy wyciągał go z tarapatów?
Spróbuj zrozumieć, to dla nas wszystkich najrozsądniejsze
rozwiązanie podjął Guy. Ja nie potrzebuję wielkiego apartamentu, tym
bardziej że przez większość czasu stoi pusty. Z kolei wam wszystkim
potrzebny jest dom. O przyszłość też nie musisz się martwić. Po śmierci
Steve a sporządziłem nowy testament. Wszystko zapisałem tobie.
Guy... Głos uwiązł jej w gardle.
Uważam, że należy załatwiać takie sprawy, zanim zrobi się za pózno.
Trzeba brać pod uwagę różne przypadki, które mogą nam się przytrafić.
To prawda, pomyślała. Kiedy poznała Stevena, wydawało jej się, że
znalazła księcia z bajki, z którym spędzi długie, wolne od trosk życie.
A potem przekroczyła próg pewnej restauracji i odkryła, że życie nie
jest takie proste.
Ten ułamek sekundy, kiedy spojrzała na Guya Dymoke a i zrozumiała,
co naprawdę znaczy długo i szczęśliwie , był oczywiście wyłącznie
złudzeniem. Wizja rozpłynęła się błyskawicznie i Franceska wróciła do
rzeczywistości. Parę chwil pózniej Guy sprawiał wrażenie zupełnie innego
człowieka. Chłodny, daleki, tak doskonale pasował do charakterystyki
Stevena, że bez najmniejszego wysiłku zapomniała o swoich doznaniach. I
całe szczęście. Podjęła przecież decyzję, od której nie było odwrotu.
Tyle że Steven kłamał. Na swój temat, na temat swojego brata... Ona
także kłamała. Zdaje się, że w ich związku tylko Toby był prawdziwy.
Spojrzała na malca, który z wielką uwagą wpatrywał się w coś pod nimi.
Nie zostawiaj majątku mnie. Zapisz go Toby emu powiedziała, gdy
w końcu odzyskała głos. On jest twoim najbliższym krewnym.
Przynajmniej w tej chwili.
Jesteś jego matką i to ty będziesz się nim opiekować. A jako moja
żona możesz odziedziczyć wszystko i nie oddawać doli ministrowi skarbu.
No, nie! Chyba nie mówisz poważnie. Chcesz się ze mną ożenić,
żebym uniknęła podatku?
To naprawdę ma sens. Gdybym na przykład wpadł pod autobus,
musiałabyś sprzedać dom, żeby zapłacić podatek spadkowy.
To miałoby sens, gdyby nie brać pod uwagę uczuć, ale skoro
mówimy o niespodziewanych wydarzeniach, trzeba zagłębić się w
sytuację. Spojrzała na niego, czekając na odpowiedz.
Co masz na myśli?
Zaraz ci wytłumaczę. Wezmiemy ślub, ty zamieszkasz w swoim
małym mieszkanku na górze, ja i stowarzyszenie kulawych kaczątek
zajmiemy resztę domu. Tak to widzisz, prawda?
Zgadza się.
Właśnie. A teraz powiedz mi, co będzie, kiedy spotkasz dziewczyna
swoich marzeń i się zakochasz? Będziemy musieli się wyprowadzić?
Musiała zadać to pytanie, chociaż na myśl, że miałby się zakochać,
poczuła się, jakby wbijano jej nóż w serce.
To jedna z tych rzeczy, które nigdy się nie wydarzą, Francesko.
Zadrżała, słysząc, z jaką pewnością to mówi, lecz mimo to nie
rezygnowała.
Wiem, że większość życia spędzasz gdzieś na odludziu, ale od czasu
do czasu wracasz do cywilizacji. I proszę, nie próbuj mi wmówić, że jesteś
gejem. To, co zobaczyłam w łazience...
O cholera! Czerwona po korzonki włosów, zakryła twarz dłońmi.
Guy nie odezwał się ani słowem. Nie rzucił nawet żartobliwej uwagi o
jej zarumienionych policzkach.
To się nie wydarzy, Francesko powtórzył, Kiedy zapominając o
swoim zakłopotaniu, zmarszczyła brwi, dodał: Spotkałem już tę jedyną
kobietę, z którą chciałbym się ożenić. Niestety ona kochała innego.
Wiedziała, że mówił prawdę. Instynktownie czuła, że kiedy Guy kogoś
pokocha, będzie to miłość na całe życie. W momencie gdy to sobie
uświadomiła, zgasła ta maleńka iskierka nadziei, którą tak starannie
pielęgnowała.
Przepraszam... Nie miałam pojęcia. Tylko tyle zdołała powiedzieć.
Nauczyłem się z tym żyć. Steve wiedział o tym i dlatego prosił,
żebym się z tobą ożenił. To przecież nic takiego, ale jeśli spadnę w jakąś
przepaść albo pożre mnie krokodyl, ty będziesz zabezpieczona.
Co za ironia! Wprost idealny układ. Oboje kochali kogoś, kto nigdy nie
odwzajemni uczucia. Byli naprawdę wyjątkowo dobraną parą.
No to jak? Mogę zacząć działać?
Co? Tak... Tak sądzę odparła, w końcu się poddając. Kiedy to ma
się odbyć?
Najbliższy wolny termin w urzędzie stanu cywilnego mają w
czwartek za dwa tygodnie, o jedenastej piętnaście. Uroczyste stroje nie są
wymagane. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo szybko, ale nie mogę dłużej
czekać. Jeszcze tego samego wieczoru mam samolot.
Samolot?
Muszę wracać do pracy.
Rozumiem, dlaczego wyjeżdżasz, miałam jednak nadzieję, że jako
twoja żona dowiem się, w jakich rejonach będziesz przebywał.
Czy... czy tam nie toczy się właśnie wojna domowa? spytała
przerażona, gdy wyjaśnił dokładnie, dokąd jedzie.
Widzę, że czytasz gazety. Nie muszę ci więc wyjaśniać, dlaczego
powinienem załatwić wszystkie sprawy przed wyjazdem ani czemu jadę
tam sam.
Bo wszyscy inni mają rodziny, tak? A czym my dla ciebie jesteśmy?
Nie musiał odpowiadać. Dobrze wiedziała, czym są: kłopotem,
niedogodnością, ciężarem. Guy, proszę... Nikt nie powinien tam teraz
jechać.
Będziesz zamożną wdową.
Myślisz, że tego pragnę? Podniosła się z ławki. Nie Ma w stanie
dłużej znosić jego bliskości. Ani tego, że potrafił sprawić, by piękny,
szlachetny gest wydał się nagle taki odrażający. Idz do diabła!
Nie chciała nawet na niego patrzeć. Kiedy się odwróciła, stwierdziła, że
rozciągająca się pod nimi panorama Londynu zainteresowała wyłącznie
dzieci. Pozostali pasażerowie byli zbyt zajęci podsłuchiwaniem ich
rozmowy, aby zawracać sobie głowę oglądaniem widoków.
Na szczęście Toby, który od chwili, gdy kapsuła zaczęła wznosić się do
góry, oglądał wszystko z zachwytem, nagle zawołał:
Mamusiu, popatrz! Tam jest statek!
I wtedy, zadowolona, że może zająć myśli czymś innym, spojrzała w
dół.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]