[ Pobierz całość w formacie PDF ]

townie staje w jego obronie.
Cleveland przyglądał jej się z zagadkowym uśmiechem.
S
R
- A skÄ…d wiesz, czy ja nie robiÄ™ tego dla jego dobra?
- Bardzo wątpię. Mój pobyt w rezydencji na pewno go nie
ucieszy.
- Najlepiej zrobisz, jak przestaniesz o tym myśleć i sku-
pisz się na karierze. Masz szansę zostać zwyciężczynią Matte
Fashion Event.
- I jest pan pewien, że nie odmówię przyjazdu do rezyden-
cji, bo od tego zależy moja zawodowa przyszłość. - Poczuła
się tak, jakby właśnie dał jej mata, ale mimo to uśmiechnę-
ła się z podziwem. - Muszę przyznać, że pańskie klepki są
w komplecie.
- O, tak, dzięki Bogu. - Mrugnął do niej porozumiewaw-
czo. - Ale czasami opłaca mi się udawać, że jest inaczej.
- Wygląda na to, żeśmy się jednak pomylili. - W głosie
Huntera słychać było rozbawienie.
- Jak cholera. - Jack zastanowił się chwilę, po czym wy-
brał kij numer jeden i wziął próbny zamach. Jeszcze nigdy
w życiu nie był taki wściekły na siebie. W Las Vegas zacho-
wał się jak człowiek niepoczytalny. Dlaczego, na Boga, nie
zadał sobie trudu, żeby sprawdzić, kim naprawdę jest Kristy,
zanim złożył swój podpis na akcie ślubu? Nienawidził po-
pełniać błędów.
- To byłby naprawdę dobry plan - powiedział obronnie.
- To prawda. Plan był genialny. Aż trudno uwierzyć, że za-
wiódł. - Hunter zmrużył oczy, oceniając odległość dzielącą go
od kolejnego dołka. - Wytłumacz mi tylko jedną rzecz. Dla-
S
R
czego rodzina straci mniej pieniędzy w sytuacji, jeśli to ty, a nie
dziadzio, stanąłeś z piękną Kristy na ślubnym kobiercu?
- Bo ja dopilnowałem, żeby podpisała intercyzę. Myślisz,
że jestem głupi?
- Naprawdę chcesz, żebym ci odpowiedział na to pytanie?
- Wypchaj się. - Jack westchnął ciężko. - Najgorsze, że
dziadzio wciąż jest zaręczony z Nanette.
- Cóż, niestety nie możesz się z nią ożenić.
Co to, to nie. Jack zdążył sobie poprzysiąc, że nie ożeni
się już nigdy więcej.
- Masz racjÄ™. Ja nie mogÄ™.
Hunter, który właśnie ustawiał się do strzału, zamarł
w pół gestu.
- Po moim trupie.
- Jeśli dziadzio ożeni się z Nanette, stracimy na tym.
- Wiesz, Jack, są w życiu rzeczy ważniejsze niż pieniądze
- zauważył Hunter i celnym uderzeniem posłał białą piłeczkę
w stronę następnego dołka.
Przez chwilÄ™ grali w milczeniu.
- Co słychać u Vivian? - odezwał się nagle Jack.
- U kogo? - spytał Hunter, osłupiały.
- U Vivian, tej rudej dziewczyny, z którą się spotykałeś pa-
rÄ™ lat temu.
- Ona wcale nie była ruda. Miała wspaniałe, kasztanowe
loki.
- Aha, czyli wiesz, o kim mówię. A pamiętasz, jak podpa-
liłeś namiot starej Cyganki?
S
R
- Nie, skÄ…d - westchnÄ…Å‚ Hunter. - Mam amnezjÄ™, zapo-
mniałem o słoniach, pożarze i o tym, jaką burę dali mi stra-
żacy, kiedy wreszcie ugasili ogień.
Jack uśmiechnął się lekko, po raz pierwszy od poprzed-
niego ranka.
- Ta Cyganka... przepowiedziała ci, że spotkasz rudą
dziewczynę, która urodzi ci blizniaczki.
Hunter potrząsnął głową z niesmakiem i przymierzył się
do kolejnego uderzenia.
- A mnie powiedziała, że się ożenię z kobietą, której nie
będę ufał - ciągnął Jack. - To daje do myślenia. Skąd ona
wiedziała?
Hunter zacisnął dłonie na kiju i odwrócił się gwałtownie
w stronę kuzyna, zupełnie jakby zamiast piłki chciał uderzyć
jego głowę.
- Proszę cię, tylko nie mów takich rzeczy przy akcjona-
riuszach, bo zażądają, żebyś w trybie pilnym ustąpił ze sta-
nowiska.
- Cyganka powiedziała coś jeszcze.
- Ach, tak. Miałeś kupić pole golfowe. Wziąłeś książecz-
kÄ™ czekowÄ…?
- Nie udawaj głupiego.
- Gdzieżbym śmiał? Wiem, że nie znosisz konkurencji.
Oprzytomniej, Jack. Z Vivian dobrze się bawiliśmy, ale nie
planowaliśmy założenia rodziny. Cyganki nie potrafią prze-
powiadać przyszłości.
Jack miał szczerą nadzieję, że istotnie nie potrafią, bo do-
S
R
brze pamiętał ostatnią przepowiednię wróżbiarki. On i Hun-
ter mieli roztrwonić rodzinny majątek. Potrząsnął głową, od-
pędzając niedorzeczne myśli. Hunter miał rację. Nie było
powodu do niepokoju.
Ustawił się w pozycji, wziął oszczędny, precyzyjny zamach
i posłał białą piłeczkę dokładnie tam, gdzie chciał.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Ze swoim łaciatym pieskiem na smyczy Kristy wspinała
siÄ™ powoli po szerokich, kamiennych schodach wiodÄ…cych
do rezydencji Oslandów. W przeciwieństwie do niej DeeDee
nie była ani trochę onieśmielona wspaniałością trzypiętro-
wego budynku w stylu kolonialnym. Kiedy stanęła przed
ozdobnymi drzwiami wejściowymi, odetchnęła głęboko
i powiedziała sobie, że czas wziąć się w garść.
Ten nieszczęsny ślub był po prostu małym potknięciem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Barbara McCauley Osiem lat i osiem dni Sekrety 15
    Imperium rodzinne 07 McMahon Barbara Niania i szejk
    Cartland Barbara Najpiękniejsze miłoœci 145 Dziewczyna ze snu
    Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 154 Droga ku szczęściu
    Dziewczyna ze snu Sekrety 02 Barbara McCauley
    Skradzione chwile 1. Barbara Stewart Nie kochaj mnie
    D310. Boswell Barbara Sekret i zdrada
    1036. McMahon Barbara Weekend nad oceanem
    Hannay Barbara Drużba pozna druhnę
    Graham Masterton Manitou 1 The Manitou v1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsite.xlx.pl