[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Posyła mi blady uśmiech.
- Udało nam się zwalczyć infekcję i czujesz się znacznie lepiej, lecz badanie krwi nie
przyniosło zadowalających wyników. Przeprowadzimy więcej testów. Możemy je omówić,
gdy wróci twój ojciec.
Czy choroba zaatakowała naczynia obwodowe?
Nie wiemy tego jeszcze na pewno, Tesso. Nie wolałabyś zaczekać z tą rozmową na
tatę?
Po prostu powiedz.
Wzdycha głęboko, jakby sam nie mógł uwierzyć w to, że mi ulega.
- Tak, wykryliśmy chorobę w naczyniach obwodowych. Bardzo mi przykro.
Więc tak to wygląda. Toczy mnie rak, mój układ odpornościowy przestał
funkcjonować i nie mogą już nic dla mnie zrobić. Sprawdzali to podczas cotygodniowych
badaniach krwi. Stało się.
Zawsze myślałam, że nieodwołalna diagnoza będzie jak cios w żołądek - najpierw
ostry ból, a potem otępienie. Ale nic takiego nie czuję. Jestem całkowicie skoncentrowana.
- Tata już wie?
Kiwa potakująco głową.
- Zamierzaliśmy powiedzieć ci razem.
Co ze mną będzie dalej?
Twój układ odpornościowy przestał funkcjonować, Tesso. Masz ograniczone
możliwości. Możemy nadal podawać ci krew, jeśli chcesz, ale poprawa potrwa krótko. Gdy
dostaniesz anemii zaraz po transfuzji, będziemy musieli zrezygnować.
I co wtedy?
Zrobimy wszystko, żebyś nie cierpiała, i zostawimy cię w spokoju.
Codzienne transfuzje nie wchodzą w grę?
Nie.
Więc nie przeżuję ośmiu tygodni?
Doktor Wilson patrzy mi prosto w oczy.
- Będziesz miała dużo szczęścia, jeśli ci się uda.
Wiem, że zostały ze mnie skóra i kości. Adam jest wstrząśnięty.
- Nie taką mnie zapamiętałeś, co?
Pochyla się i całuje mnie w policzek.
- Wyglądasz strasznie.
Myślę, że właśnie tego bał się najbardziej - udawać zainteresowanie, kiedy stanę się
brzydka i bezużyteczna.
Przyniósł tulipany z ogrodu. Wkładam je do kubka z wodą, podczas gdy on ogląda
kartki z życzeniami. Rozmawiamy przez chwilę o niczym - o tym, jak przyjęły się rośliny,
które kupił w sklepie ogrodniczym, o tym, że jego mama częściej wychodzi na dwór i cieszy
się ładną pogodą. Adam wygląda przez okno i żartuje sobie z tego, co widzi na parkingu.
- Chcę, żebyś zachowywał się naturalnie.
Marszczy brwi, jakby nie rozumiał.
- Nie udawaj, ze ci na mnie zależy. Nie potrzebuję litości.
Co to ma znaczyć?
Nie zniosę udawania.
Nie udaję.
To nie twoja wina. Nie wiedziałeś, że moja choroba jest tak poważna. A będzie
jeszcze gorzej.
Zastanawia się przez chwilę, a potem zrzuca buty.
- Co robisz?
Zachowuję się naturalnie.
Odchyla koc i kładzie się do łóżka obok mnie. Unosi mnie i obejmuje ramionami.
- Kocham cię - szepcze gniewnie z ustami przy mojej szyi. - Czuję ból, jakiego nigdy
dotąd nie doświadczyłem, ale kocham cię. Nie masz prawa temu zaprzeczać. Nie mów tak
więcej!
Leżę z głową opartą na dłoni tuż przy jego twarzy, a on przyciska się do mnie.
Przychodzi mi na myśl, że jest samotny.
- Przepraszam.
I słusznie.
Nie patrzy na mnie. Chyba usiłuje powstrzymać łzy.
Zostaje ze mną całe popołudnie. Oglądamy MTV, potem on czyta gazetę
pozostawioną przez tatę, a ja zapadam w drzemkę. Znię o nim, mimo że jest przy mnie.
Brniemy razem przez śnieżne zaspy, ale jest nam gorąco i mamy na sobie stroje kąpielowe.
Idziemy pustymi alejami wśród marznących drzew, drogą, która wije się przed nami bez
końca.
Kiedy się budzę, znów jestem głodna, więc posyłam Adama po lody truskawkowe.
Zaczynam zanim tęsknić w tej samej chwili, gdy zamyka za sobą drzwi. Czuję się tak, jakby
cały szpital opustoszał. Jak to możliwe? Zaciskam palce pod kocem i nie poruszam się,
dopóki nie wróci do łóżka.
Rozpakowuje loda i podaje mi. Kładę go na stoliku.
- Dotknij mnie.
Jest zmieszany.
- Lód ci się roztopi.
Proszę.
Jestem tutaj. Dotykam cię.
Przesuwam jego dłoń na moje piersi.
- W ten sposób.
Nie, Tesso, nie chcę ci sprawić bólu.
Nie sprawisz.
A jeśli wejdzie pielęgniarka?
Zagrozimy, ze wylejemy na nią zawartość basenu.
Delikatnie ujmuje w słonie moje piersi.
- Czy tak dobrze?
Dotyka mnie, jakbym była bardzo cenna, jakby moje ciało wprawiało go w
oszołomienie i zachwyt, nawet teraz, kiedy umiera. Oboje drżymy pod wpływem tej bliskości.
- Chcę się kochać.
Jego ręka nieruchomieje.
- Kiedy?
Po powrocie do domu. Ostatni raz, zanim umrę. Obiecaj mi to.
Jego wzrok mnie przeraża. Nigdy wcześniej tak nie patrzył. Tak głęboko i
prawdziwie, jakby widział rzeczy, które inni mogą sobie tylko wyobrażać.
- Obiecuję.
Rozdział 34
Zmieniają się przy mnie strażnicy. Tata przychodzi każdego ranka, Adam
popołudniami. Potem tata wraca wieczorem z Calem. Mama wpada nieregularnie, ale podczas
drugiej wizyty znosi cały zabieg transfuzji krwi.
- Nadciągają płytki krwi i hemoglobina - oznajmiła, kiedy mnie podłączono do
kroplówki.
Podoba mi się to, że potrafi znalezć właściwe słowa.
Jestem w szpitalu od dziesięciu dni. Spędziłam tu nawet święta wielkanocne. Marnuję
zbyt wiele czasu.
Każdej nocy leżę w łóżku i pragnę Adama, jago nóg splecionych z moimi, jego ciepła.
- Chcę wrócić do domu - mówię pielęgniarce.
Jeszcze nie teraz.
Czuję się lepiej.
Ale nie dostatecznie dobrze.
Na co czekacie? Macie nadzieję, że wrócę do zdrowia?
Słońce zagląda do mojego pokoju każdego ranka, gdy gasną uliczne latarnie. Chmury
pędzą po niebie, na parkingu przed szpitalem robi się ruch, który dopiero pod wieczór ustaje,
potem słońce znowu znika za horyzontem i kolejny dzień dobiega końca. Czas pędzi za
siebie. Krew pulsuje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Carroll Jenny _Cabot Meg_ Pośredniczka 01 Kraina cienia
    ChśÂ‚ód od raju Prawdziwa historia Hannah Frey Jana
    Carleton Savanah MaśÂ‚śźeśÂ„ska kampania
    104. Barton Beverly Powrót miśÂ‚ośÂ›ci
    Eddings Dav
    Graham Masterton Kostnica
    Kosmiczne Wakacje Renata Opala
    Jules Verne Michael Strogoff
    Grey, Zane Jinetes de la Pradera Roja, Los
    The Cylon Death Machine Glen A. Larson
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulink19.keep.pl