[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Pan jest człowiekiem uczciwym, panie Martin, prawda? I przyzwoitym&
 Mam za sobą trzydzieści dwa lata służby i&
 Więc gdyby pan wiedział o czymś, co ułatwiłoby wymiarowi sprawiedliwości
dosięgnąć winnego, uważałby pan za swój obowiązek powiedzieć mi o tym?
Teraz chyba szczęka zębami!
 Na pewno powiedziałbym! Ale nic nie wiem& Sam chciałbym wiedzieć! To nie
życie&
 Co pan sądzi o pańskim pasierbie? Zdumiony wzrok Martina spoczął na twarzy
Maigreta.
 Roger? To&
 Tak, to wykolejeniec!
 Ależ przysięgam panu, że nie jest zły! To wszystko wina jego ojca. Moja żona zawsze
powtarza, że nie należy młodym ludziom dawać tyle pieniędzy. Ma rację! I ja sądzę, jak ona,
że Couchet nie robił tego ani z dobroci serca ani z miłości do syna, który był mu obojętny.
Chciał się go tylko pozbyć, uciszyć własne sumienie&
 Sumienie?
Martin zarumienił się, coraz bardziej zakłopotany.
 Chodzi o krzywdy Julii  powiedział cichutko.
 Julii?
 Mojej żony. Jego pierwszej żony. Co on dla niej zrobił? Nic! Traktował ją jak służącą.
A przecież to ona dopomagała mu w ciężkich chwilach. A pózniej&
 Nic jej nie dawał, to prawda. Ale przecież ona wyszła ponownie za mąż&
Twarz Martina oblała się szkarłatem. Maigret przyglądał mu się ze zdumieniem, z
współczuciem. Zrozumiał bowiem, że ten poczciwiec nie ma nic wspólnego z tą zadziwiającą
teorią. Powtarzał tylko to, co setki razy wysłuchiwać musiał od swojej żony.
Couchet był bogaty, ona biedna. No więc! Ale urzędnik nadstawił ucha.
 Nic pan nie słyszał?
Przez chwilę zachowywali milczenie. Z sąsiedniego pokoju dochodziło przytłumione
wołanie. Martin podszedł i otworzył drzwi.
 Co ty tam opowiadasz?  spytała pani Martin.
 Ależ& ja&
 To komisarz, prawda? Czego znów chce?
Maigret jej nie widział. Głos był bardzo niskim głosem kobiety leżącej, ale zachowującej
zimną krew.
 Pan komisarz przyszedł zapytać o twoje zdrowie&
 Poproś go, żeby wszedł. Chwileczkę! Podaj mi wilgotny ręcznik i lusterko. I grzebień!
 Znów się zdenerwujesz&
 Trzymaj  że to lusterko prosto! Nie, raczej opuść. Nie potrafisz nawet& Zabierz tę
miskę! Ci mężczyzni& Kiedy zbraknie kobiety, w domu wygląda jak w chlewie! Teraz
proś&
Podobnie jak jadalnia, był to pokój ponury i smutny, zle umeblowany, z mnóstwem starych
kotar, starych tkanin, wyblakłych dywaników. Od drzwi Maigret poczuł wycelowany w siebie
wzrok pani Martin  spokojny, nadzwyczaj przytomny.
Zauważył jak na wynędzniałej twarzy wykwitł mdławy, chorobliwy uśmieszek.
 Proszę nie zwracać uwagi  powiedziała  wszędzie jest okropny bałagan. To przez
ten atak&
Smutno rozejrzała się wokół.
 Ale już mi lepiej. Do jutra muszę wyzdrowieć, ze względu na pogrzeb. Jutro, prawda?
 Tak, jutro. Pani często miewa takie ataki?
 Jeszcze kiedy byłam panną& Ale moja siostra&
 Pani ma siostrę?
 Miałam dwie. Ale niech pan sobie nic nie pomyśli& Młodsza także miewała takie
ataki. Wyszła za mąż. Jej mąż był łajdakiem i pewnego pięknego dnia skorzystał z jednego z
takich ataków, żeby ją zamknąć& Umarła w tydzień pózniej.
 Nie denerwuj się!  błagał Martin, który nie wiedział, ani gdzie się podziać, ani gdzie
zwrócić oczy.
 Pomieszanie zmysłów?  zapytał Maigret. Rysy twarzy chorej znów stężały, głos
wezbrał złością.
 To tylko jej mąż chciał się jej pozbyć! Ledwie sześć miesięcy minęło, a już ożenił się z
inną. Wszyscy mężczyzni są tacy sami. Można się dla nich poświęcać, zabijać się&
 Błagam cię!  westchnął mąż.
 Nie mówię o tobie! Choć i ty nie jesteś lepszy od innych&
Nieoczekiwanie Maigret wyczuł jakieś fluidy nienawiści. To trwało krótko, było
niewyrazne. Ale mimo wszystko był pewien, że się nie pomylił.
 Co nie przeszkadza, że gdyby mnie tam nie było&  ciągnęła dalej.
Czy w jej głosie nie wyczuwał grozby? Mąż poruszał się niby w próżni. Zmieszany, zaczął
liczyć krople lekarstwa, kapiąc je jedna po drugiej do kieliszka.
 Lekarz powiedział&  Gwiżdżę na lekarza!
 Ale przecież musisz& Proszę! Pij powoli. To nie jest takie złe.
Spojrzała na niego, potem na Maigreta i wreszcie wypiła, ze zrezygnowanym wzruszeniem
ramion.
 Chyba nie przyszedł pan po to, żeby się dowiedzieć jak się czuję?  zapytała nieufnie.
 Wybierałem się do laboratorium, kiedy dozorczyni pni powiedziała&
 Wykrył pan coś?
 Jeszcze nie.
Przymknęła oczy, dając do zrozumienia, że jest zmęczona. Martin spojrzał na Maigreta,
który wstawał z miejsca.
 No więc życzę pani rychłego powrotu do zdrowia. Już się pani lepiej czuje&
Nie zatrzymywała go. Maigret nie pozwolił, by Martin go odprowadził.
 Niech pan zostanie przy niej, bardzo proszę& Biedak! Można by pomyśleć, że boi się
zostać, że uczepił się komisarza, bo kiedy jest ktoś trzeci, to nie jest takie straszne.
 Przekona się pan, że to nic poważnego&
Przechodząc przez jadalnię, usłyszał szelest w korytarzu. Dogonił starą Matyldę w chwili
gdy miała już skryć się u siebie.
 Dzień dobry pani!
Spojrzała na niego z lękiem, nie odpowiadając, z dłonią na klamce drzwi.
Maigret mówił półgłosem. Domyślał się, że pani Martin nadstawia uszu, że gotowa jest
nawet wstać, by także podsłuchiwać pod drzwiami.
 Jak pani z pewnością wiadomo, jestem komisarzem prowadzącym śledztwo&
Już odgadł, że niczego się nie dowie od tej kobiety o twarzy pozbawionej wyrazu i
okrągłej jak księżyc w pełni.
 Czego pan ode mnie chce? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Trudi Canavan Age of the Five 02 Last of the Wilds
    Loving A
    1c744_LA 7553P
    036 Romantyczne podróśźe Mansell Joanna Sekrety toskaśÂ„skiej nocy
    Montowanie mechanizmów i urzć…dześÂ„ pomocniczych siśÂ‚owni
    Kirst Hans Hellmunt BśÂ‚yskawiczne dziewczyny
    Frakcje błonnika w wytłokach z owoców
    Hjortsberg William Harry Angel
    Flint, Eric Mother of Demons
    MiśÂ‚ośÂ›ć‡_na_deser_ _Nora_Roberts
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zdrowieiuroda.opx.pl