[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kandelabru rzucały tęczowe refleksy.
Summer musnęła palcem biało - niebieski porcelanowy dzbanek.
- Nowy?
- Si.
- Medycejski?
- Ale\ oczywiście! To podarunek od... kogoś znajomego.
- Twoi przyjaciele są bardzo hojni. Carlo uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Nie pozostaję dłu\ny.
- Carlo?
Lekko ochrypły, zniecierpliwiony głos dobiegał ze schodów. Carlo zadarł głowę, po
czym spojrzał z zadowoleniem na Summer i znów się uśmiechnął.
Summer zdjęła kapelusz.
- Domyślam się, \e to przyjaciółka.
- Daj mi chwilę, cara. - Carlo pospiesznie skierował się ku schodom. - Mo\e pójdziesz
do kuchni i zaparzysz kawę?
- I zostawisz nas samych - dokończyła z przekąsem Summer, kiedy Carlo zniknął na
górze. Poszła do kuchni, lecz po chwili wróciła, \eby zabrać walizkę. Nie chciała, by Carlo
musiał tłumaczyć przyjaciółce, skąd wzięła się w salonie cudza własność.
Kuchnia była równie imponująca jak reszta domu i miała rozmiary hotelowego
apartamentu. Summer znała ją jak własną kieszeń. Wykończona hebanem i kością słoniową,
wyposa\ona została w dwie kuchenki, olbrzymią lodówkę, dwa zlewy i zmywarkę mogącą
pomieścić pozostałości po ambasadorskim bankiecie. Carlo Franconi nigdy nie poprzestawał
na małym.
Summer otworzyła szafkę z młynkiem i kawą. Wpadła na pomysł, \eby przygotować
naleśniki. Carlo mo\e dłu\ej zabawić na górze.
Gdy się wreszcie pojawił, Summer właśnie kończyła.
- Bella, gotujesz dla mnie. Jestem zaszczycony.
- Czuję się winna, bo zakłóciłam błogi spokój twojego poranka. - Wyło\yła na talerz
ostatni naleśnik, pękający od cynamonu i jabłek. - Poza tym zgłodniałam.
Sprzątnęła blat i postawiła na nim parujący talerz, a Carlo rozstawił krzesła.
- Przepraszam, \e wpadłam tak bez uprzedzenia. Twoja przyjaciółka zdenerwowała
się?
Carlo roześmiał się.
- Najwyrazniej mnie nie doceniasz.
- Scusi. - Podała mu dzbanuszek śmietany. - Zatem razem przygotujemy przyjęcie
urodzinowe Enrica.
- Ja przyrządzę cielęcinę i spaghetti. Enrico uwielbia spaghetti. Przychodzi do mojej
restauracji w ka\dy piątek. - Carlo z apetytem zabrał się za naleśniki. - Do ciebie nale\ą
desery.
- Tort urodzinowy. - Summer wypiła łyk kawy, ale nawet nie tknęła naleśników.
Nagle przestała mieć na nie ochotę. - Enrico chciał czegoś wyjątkowego, stworzonego
wyłącznie z myślą o nim. Znając jego pró\ność i uwielbienie dla czekolady z bitą śmietaną,
nietrudno zadowolić go smakołykami.
- Przyjęcie jest dopiero za dwa dni. Dlaczego przyjechałaś wcześniej?
Summer wzruszyła ramionami, nie przestając mieszać kawy.
- Chcę spędzić trochę czasu w Europie.
- Rozumiem.
Tak mu się przynajmniej wydawało. Przyjrzał się jej. Miała lekko podkrą\one oczy.
Uznał to za objaw kłopotów natury miłosnej.
- Czy w Filadelfii wszystko dobrze się układa?
- Tak, kuchnia odnowiona, menu wydrukowane. Personel pracuje bez zarzutu.
Sprowadziłam Maurice'a z Chicago. Pamiętasz go?
- Tak, ten od przepysznej kaczki z nadzieniem.
- Menu jest wspaniałe - ciągnęła. - Chciałabym mieć takie samo, gdybym otworzyła
własną restaurację. Muszę przyznać, Carlo, \e nabrałam do ciebie szacunku, kiedy sama
zajęłam się papierkową robotą.
- Papierkowa robota to zło konieczne - stwierdził, przełknąwszy ostatni kęs naleśnika.
Aakomie spojrzał na nietknięty talerz Summer. - Nie jesz?
- Słucham? Nie, straciłam apetyt. - Posunęła talerz w jego stronę. - Nie krępuj się.
Carlo skwapliwie zamienił talerze.
- Czy poradziłaś sobie jakoś z Maksem?
Summer dotknęła ramienia. Na szczęście szwy przeszły ju\ do historii.
- Daję sobie z nim radę. Wyobraz sobie, \e odwiedziła mnie matka. Zrobiła na nim
piorunujące wra\enie.
- Monique! Co u niej?
- Znowu wyszła za mą\. - Summer upiła kawy. - I znów Amerykanin, tym razem
re\yser.
- Pewnie jest szczęśliwa?
- Oczywiście. - Kawa była mocna, mocniejsza ni\ ta, do której przywykła w Ameryce.
W przypływie rozpaczy pomyślała, \e nic ju\ nie jest takie jak dawniej. - Planują razem
kręcić film. Zaczynają w przyszłym tygodniu.
- Kto wie, mo\e to jej najlepszy wybór. Wreszcie ktoś, kto zrozumie jej artystyczny
temperament i potrzeby. - Carlo zamilkł, rozkoszując się idealną mieszanką przypraw i jabłka.
- Jak tam twój Amerykanin?
Summer odstawiła fili\ankę i niepewnie spojrzała na Carla.
- Poprosił mnie o rękę.
Carlo omal nie udławił się kawałkiem naleśnika.
- Gratuluję - powiedział, sięgając po fili\ankę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]