[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gwałtownie. Nie całkiem jeszcze rozbudzona, miała wrażenie, że usłyszała wołanie Charlotte.
- Przyniosę ci je rano - obiecała, rozprostowując obolałe plecy i dopiero wtedy dotarła
do niej świadomość, gdzie się znajduje. Spojrzała z przerażeniem na podopieczną, lecz sta-
ruszka, o dziwo, całkiem się uspokoiła.
- Dziękuję - szepnęła. - Tak bardzo chcę je zobaczyć. Jeden jedyny raz, i... - Atak
suchego kaszlu nie pozwolił jej dokończyć.
- Dorothy? Co siÄ™ dzieje?
Maska z tlenem zsunęła się z twarzy pacjentki i wisiała jej teraz pod brodą.
- Wiem, że obiecałam. - Chora patrzyła przed siebie szklanym wzrokiem. - Chcę go
tylko zobaczyć.
- Chcesz zobaczyć synka, Dorothy? - zapytała Amanda łagodnie, sprawdzając puls
pacjentki.
- Tak, tylko raz, proszÄ™.
- Ile masz teraz lat? - Uścisnęła drżącą dłoń.
- Osiemnaście.
- A gdzie teraz jesteÅ›?
- Jak to gdzie? W Ashcroft. - Chora odetchnęła z trudem i przymknęła powieki.
Amanda zerwała się na równe nogi. Czyżby to miał być koniec? Z przerażeniem
spojrzała na monitor, lecz stwierdziła, że serce staruszki biło całkiem równo. Poprawiła więc
chorej maskę z tlenem, dokładnie sprawdziła poziom antybiotyku w kroplówce i z powrotem
62
S
R
usiadła, próbując pozbierać myśli.
Nic dziwnego, że od początku Dorothy tak bardzo przypadła jej do serca, skoro obie
przeżyły podobną tragedię. Poszczególne kawałki łamigłówki zaczęły układać się w całość.
Więc to dlatego staruszka wróciła do Ashcroft? Tu wydała na świat syna, którego nie
pozwolono jej nawet potrzymać! Czyżby chłopiec umarł? Może Dorothy przybyła tu w
poszukiwaniu grobu? A może został adoptowany? Może przyjechała odnalezć dziecko, które
spędziło życie gdzieś w tych stronach? Niewykluczone, że jej syn wciąż żyje. Amanda
pochyliła się i odgarnęła kosmyki siwych włosów z czoła podopiecznej.
- Pomogę ci go odnalezć, Dorothy - obiecała. - Będziemy szukać razem. Wiem, jakie to
dla ciebie ważne.
Chora zapadła w sen. Amandzie trudno było stwierdzić, czy chrapliwe dzwięki
dobywające się z jej ust oznaczały dalsze pogorszenie się jej stanu, czy też mogą być uznane
za zwykłe chrapanie. Jednak przynajmniej na razie wskazniki na ekranie utrzymywały się we
względnej normie. Uspokojona, przymknęła powieki.
Obudziła się o świcie i przez chwilę rozkoszowała się ciszą. Nagle uświadomiła sobie
złowieszcze znaczenie panującego wokół spokoju. Z przerażeniem spojrzała na chorą, która
leżała bez ruchu, a na jej pobladłej twarzy malował się spokój. Amanda zerwała się z fotela.
Dlaczego cała ta rzekomo niezawodna aparatura nie ostrzegła jej przed zbliżającą się
katastrofą? Jak mogła zasnąć, skoro obiecała Dorothy, że wytrwa przy niej do końca?
Wtem w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta twarz pielęgniarki.
- Cześć, Mandy.
- Dorothy... Ona... - Amanda nie była w stanie wykrztusić słowa. Nie mogła uwierzyć
w to, co się stało.
- Właśnie. Wygląda dziś o wiele lepiej, prawda? Saturacja rośnie z minuty na minutę.
Już wcześniej miałam przekazać ci dobre wieści, ale nie chciałam cię budzić.
- Myślałam... - Amanda skierowała wzrok na monitory. Rzeczywiście, stan chorej w
ciągu nocy bardzo się poprawił. Temperatura spadła, pacjentka oddychała równomiernie, a
miarowy rytm serca nie dawał powodów do obaw.
- Rzeczywiście, byłam zmęczona - powiedziała słabym głosem. - To była ciężka noc.
- Mnie to mówisz? - Pielęgniarka spojrzała na zegarek. - Jeszcze godzina i idę do
domu. Ale i tak wątpię, czy uda mi się przespać. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile zakupów
zostało mi jeszcze na święta. A przecież dziś Wigilia.
Amanda starała się ukryć łzy wzruszenia, które nagle napłynęły jej do oczu. Już kilka
tygodni temu kupiła prezent gwiazdkowy dla Dorothy. Małe pozłacane nożyczki w kształcie
bociana wyglądały uroczo obok ślicznego naparstka w pudełku wyściełanym aksamitem. Nie
mogła się doczekać chwili, kiedy wręczy podarunek swej podopiecznej i na szczęście, los nie
odebrał jej okazji.
63
S
R
- Gdyby Dorothy się obudziła, powiedz jej, że zajrzę do niej jeszcze przed śniadaniem.
Muszę pójść na chwilę do domu, żeby się przebrać.
Ogromna choinka w szpitalnym holu mieniła się kolorowym blaskiem. W świetle
świątecznych lampek tablica, na której odliczano dni pozostałe do końca roku, coraz to zmie-
niała barwę.
- Osiem dni - przeczytała Amanda.
Obok napisu przyczepiono wyciętego z tektury Zwiętego Mikołaja i niewielki
transparent z życzeniami wesołych świąt. Jednak w tym roku Boże Narodzenie stanowiło
jedynie preludium do obchodów milenijnych. Może to i dobrze. Amanda nie przepadała za
świętami. Od lat specjalnie spędzała je w szpitalu, starając się stłumić w sobie przykre
wspomnienia.
Tegoroczne Boże Narodzenie napawało ją szczególnym przerażeniem. Zerwanie z
Jackiem uświadomiło jej, jak bardzo jest samotna, a krótki sen o szczęściu, zakończony jakże
bolesnym przebudzeniem, dopełnił czarę goryczy.
Wiedziała, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo. Poczucie zadowolenia, które
budowała od lat, zostało poważnie nadwątlone.
ROZDZIAA SIÓDMY
Wiadomość, jaką otrzymała o dziesiątej trzydzieści w przedświąteczne popołudnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939 1941 prof. Jerzy Robert Nowak
    Heinlein Robert A Kot ktory przenika przez sciany (pdf)
    Roberts Nora Irlandzka trylogia 03 Serce oceanu
    Roberts Nora Local Hero Jak dobrze mieć sąsiada
    Kościuszko Robert Wojownik Trzech Czasów 4 Początek
    Roberts Nora (Robb J. D.) In Death 24 Zrodzone ze śmierci
    Chazan, Robert God, Humanity, and History
    Haasler Robert Zbrodnie w imieniu Chrystusa
    63. Roberts Nora Od pierwszego wejrzenia
    Cykl Diablo (2) Czarna droga Mel Odom
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • immortaliser.htw.pl