[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Android siłą przytrzymał mnie w łóżku. Mówili, że będą mnie dobrze traktować, że
zapewnią mi właściwą opiekę, odpoczynek, stymulację. Oczekiwali, że w ciągu
tygodnia urodzę zdrowego chłopca. Odparłam, że chyba stracili rozum, że nie mogą
mnie zmusić do oddania dziecka. On - syn - powiedział, że są bogaci, wpływowi,
mają władzę. A ja mam tylko brzuch. Ta muzyka grała dzień i noc. Dobrze działa
na dziecko. Wszystko w pokoju było przyśrubowane, nie mogłam nawet niczym
rzucić. Waliłam w szyby, ale nikt nie widział. Krzyczałam, aż straciłam głos,
ale nikt mnie nie słyszał. Jaki dziś dzień?
- Poniedziałek rano - odrzekła Eve.
- Dopiero poniedziałek - zdziwiła się Tandy i znów usiadła prosto i oparła głowę
o zagłówek. - Wydawało mi się, że upłynęło więcej czasu. Znacznie więcej.
Uratowaliście moje dziecko.
Uratowaliście mnie. Nawet gdybym żyła jeszcze dwieście lat, nigdy wam tego nie
zapomnę.
W domu paliły się światła, wylewały się przez okna na ziemię spowitą śniegiem
niczym białymi norkami. Gałęzie drzew uginały się pod nim, bo wciąż prószył
łagodnie.
- Och. To jak pałac. - Głos Tandy zadrżał. - Jak zimowy pałac.
Czuję się, jak księżniczka, którą uratowano. Jesteście moimi rycerzami w
lśniących zbrojach - powiedziała, ocierając z policzków świeże łzy.
Gdy tylko zatrzymali się przed wejściem, drzwi gwałtownie się otworzyły i
wybiegła Mavis. Miała na sobie jeden ze szlafroków Eve i wyglądała w nim jak
krasnal. Summerset i Leonardo wybiegli za nią.
- Mavis, obiecałaś, że zaczekasz. - Summerset starał się ją złapać za ramię.
- Wiem, przepraszam, ale nie mogę. Tandy! - Otworzyła drzwiczki. - Tandy! Nic ci
nie jest? Co z dzieckiem?
- Uratowali nas.
Jak na dany znak, pomyślała Eve, obie kobiety zalały się łzami i rzuciły się
sobie w ramiona.
- Najdroższa, wejdz do środka, bo jest zimno. - Leonardo objął je swoimi
potężnymi ramionami. - Tandy, wejdz do środka.
- Zaprowadz je prosto do pokoju, który przygotowałem - polecił Summerset. -
Zaraz tam przyjdę.
Kiedy ruszyły w stronę domu, prowadzone przez Leonarda, Mavis obejrzała się na
Eve.
- Wiedziałam, że ją znajdziesz. Wiedziałam.
- Zostawiam je pod twoją opieką. - Eve odwróciła się do Summerseta. - Ja muszę
popracować.
- Pani porucznik... Spojrzała na niego gniewnie.
- Czego?
- Dobra robota.
- Hmmm. Dziękuję. - Uniosła brwi, patrząc na Roarke'a, kiedy weszli do środka. -
Muszę zadzwonić do Peabody, upewnić się, czy aresztowani są pod kluczem,
skontaktować się z Baxterem, który został w domu Bullock, poinformować o
wszystkim Reo i Smith.
- Naturalnie. Jak się trochę prześpisz.
- Sprawa nie jest zamknięta.
- Ale może zaczekać. Posłuchaj, Eve, energia, którą ci zapewniły napój
wzmacniający i adrenalina, już się wyczerpała.
Jesteś blada jak prześcieradło, zaczynasz niewyraznie mówić.
- Kawy.
- Nie ma mowy.
Chyba miał rację, bo kiedy udało jej się skupić, stała - ledwo ledwo - w
sypialni.
- Tylko godzina w pozycji horyzontalnej - powiedziała i odpięła broń.
- Cztery. To powinno wystarczyć, nabierzesz dość sił, by rano pojechać do
komendy i wziąć w obroty swoich podejrzanych.
- Nie tylko wezmę ich w obroty. - Usiadła, aby zdjąć buty. - %7ływcem ich upiekę.
Nie zaniesiesz mnie do łóżka?
- Jeszcze się nie rozebrałaś.
- Nie szkodzi. Mogę się przespać w ubraniu. - Uśmiechnęła się sennie i
wyciągnęła do niego ręce.
Podniósł ją i lekko się zataczając, zaniósł na łóżko, po czym razem z nią padł
na materac.
- To wszystko, na co mnie stać.
- Wystarczy. - Wtuliła się w niego, Roarke otoczył ją ramieniem i natychmiast
zapadli w sen.
Miał rację, jeśli chodzi o cztery godziny, żeby naładować akumulatory, doszła do
wniosku Eve. Czekał ją długi, trudny dzień i musiała się do niego przygotować.
Jak należało się spodziewać, Bullock i reszta wezwali całą watahę prawników. Eve
pozwoliła im wszystkim dusić się we własnym sosie, kiedy razem ze swoimi ludzmi
zdawała obszerny raport Whitneyowi i Reo.
- Federalni i wydział międzynarodowy zechcą przejąć sprawę defraudacji
pieniędzy, handlu dziećmi i wszystkiego, w czym fundacja maczała ręce -
powiedziała jej Cher.
- Proszę bardzo.
- Będą mieli używanie. Londyńska kancelaria prawnicza też znajdzie się w
niewygodnym położeniu. Wplątałaś się w międzynarodową aferę, Dallas.
- Mam trzy trupy. Nikt mi nie odbierze śledztwa w sprawie zamordowania tych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939 1941 prof. Jerzy Robert Nowak
    Heinlein Robert A Kot ktory przenika przez sciany (pdf)
    Kościuszko Robert Wojownik Trzech Czasów 4 Początek
    Chazan, Robert God, Humanity, and History
    Haasler Robert Zbrodnie w imieniu Chrystusa
    Heinlein, Robert A Delilah and the Space Rigger
    M158. Roberts Alison W samą porę
    Jordan Robert Conan Tryumfator
    Heinlein, Robert A For Us The Living
    Uroczysko 01 Uroczysko Kordel Magdalena
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsite.xlx.pl