[ Pobierz całość w formacie PDF ]

myśli. Jestem albo przerażona, albo podniecona, albo tęsknię za jednym z was
92
i nawet nie wiem, za którym. Może jeśli wyjedziesz na miesiąc czy dwa, Paul
przyjdzie ze mną porozmawiać. Wiem, że to niebezpieczne i boję się jak diabli,
ale muszę zaryzykować, bo inaczej oszalejemy. Nie połapiemy się, co właściwie
nas łączy, póki nie zaprzestanie tych swoich makabrycznych sztuczek. Nie mó-
wiłam ci, ale wyciął też parę numerów mnie samej; były jeszcze gorsze. Tak czy
inaczej, jeśli wyjedziesz, będziemy się mogli spokojnie zastanowić, co naprawdę
do siebie czujemy, i czy chcemy spróbować utrzymać nasz związek. Wydaje mi
się, że tego chcę, i ty mówiłeś to samo, ale czy możemy być pewni? Wszystko
tak się pogmatwało. Każdy dzień jest pełen huraganów. Nie wiem jak ty, ale ja
nie mogę już jasno myśleć. Jeśli wyjedziesz na parę miesięcy, może Paul odej-
dzie, zanim wrócisz. Albo może nie będziemy już chcieli być razem. . . Sama nie
wiem.
Oparłem dłonie na kolanach i spojrzałem w dół. Dlaczego włożyłem takie
odświętne buty? Jeden rzut oka i cały świat wiedział, że wciąż chodzę do szkółki
niedzielnej. Kto nosi na co dzień czarne pantofle? Nawet w szafie nie miałem
żadnych zdartych adidasów; tylko drugą, identyczną parę czarnych oxfordów.
 Dobrze, Indio.
 Co dobrze?
Spojrzałem na nią i spróbowałem powstrzymać drżenie głosu.
 Dobrze, wyjadę. Ja też wiedziałem, że to jedyne rozwiązanie, ale bałem
się je zaproponować. Bałem się, że uznasz mnie za tchórza. Masz absolutną rację,
nic tu po mnie. Paul mną gardzi i nie mogę ci w niczym pomóc.  Splotłem
dłonie tak mocno, że aż mnie zabolało.  Zrobiłbym dla ciebie wszystko, Indio.
Gdybym sądził, że to coś da, zostałbym i walczył razem z tobą, chociaż jestem
śmiertelnie przerażony.
Skinęła głową i zauważyłem, że płacze. Wyszedłem parę minut pózniej, nawet
jej nie dotknąwszy na pożegnanie.
CZZ TRZECIA
Rozdział 1
Z Wiednia do Nowego Jorku leci się dziewięć godzin. Kiedy samolot wy-
startował, doznałem niewysłowionej ulgi. Byłem wolny! Paul i India, śmierć
i strach  zostawiałem to wszystko za sobą.
Ulga trwała jakieś pięć minut. Potem ogarnęło mnie poczucie winy i paraliżu-
jące rozczarowanie samym sobą. Jak, do diabła, mogłem w ten sposób zwiać? Jak
mogłem zostawić Indię samą? Teraz zrozumiałem, jakim naprawdę jestem tchó-
rzem, bo nie chciałem wrócić. Przeciwnie, chciałem się jak najszybciej znalezć
w Nowym Jorku, sto tysięcy mil od Wiednia i Tate ów. Wiedziałem o tym i niena-
widziłem siebie za tę radość, która chyłkiem rozkwitła w moim sercu, gdy byłem
już pewien, że mi się udało  uciekłem.
Obejrzałem film, zjadłem wszystkie posiłki i przekąski; na dwadzieścia minut
przed lądowaniem poszedłem do toalety i zwymiotowałem.
Zadzwoniłem do Indii z lotniska, ale nie zastałem jej w domu. Zadzwoniłem
ponownie z pętli autobusowej; słyszałem ją tak wyraznie, jakby była w sąsiednim
pokoju.
 India? Tu Joe. Wracam pierwszym samolotem.
 Joe? Gdzie jesteś?
 W Nowym Jorku.
 Bardzo śmieszne. Nic mi nie jest, więc przestań się martwić. Mam twój
numer telefonu i w razie czego mogę zadzwonić.
 Możesz zadzwonić, ale czy to zrobisz?
 Tak, zrobię to, spokojnie się aklimatyzuj.
 Nie zadzwonisz, Indio, znam cię.
 Joe, proszę, nie marudz. Ta rozmowa kosztuje cię majątek, a nie jest ko-
nieczna. To cudownie, że dzwonisz i niepokoisz się o mnie, ale nic mi nie jest.
Jasne? Napiszę do ciebie i naprawdę zadzwonię, gdybyś był mi potrzebny. Bądz
grzeczny i zjedz za mnie kawałek amerykańskiego sernika. Ciao, pulcino.
Odłożyła słuchawkę. Uśmiechnąłem się, myśląc o jej uporze i odwadze i o mo-
jej wolności. Byłem rozgrzeszony. Kazała mi zostać.
Miałem się zatrzymać w jednopokojowym mieszkaniu przy Siedemdziesiątej
Drugiej Ulicy, odziedziczonym przez Indię po matce. Było brudne i pachniało stę-
95
chlizną, więc mimo zmęczenia zabrałem się do porządków. Skończyłem póznym
wieczorem i ledwo starczyło mi sił, żeby dowlec się do narożnej knajpki na kawę
i kanapkę.
Usiadłem przy barze i przysłuchiwałem się ludziom. Tak przywykłem do nie-
mieckiego, że angielski brzmiał w moich uszach czysto i świeżo jak szelest nowej
papierowej jednodolarówki.
Wiedziałem, że powinienem zadzwonić do ojca i powiedzieć mu, że jestem
w kraju, ale chciałem mieć kilka dni dla siebie. Myszkowałem po księgarniach,
jadłem kanapki z pastrami i zaliczyłem parę filmów. Chodziłem po ulicach jak
jakiś ćwok z prowincji, gapiąc się na ludzi, kolory i życie, które furkotało w po-
wietrzu niczym inwazja latawców. Nie przeszkadzał mi nawet deszcz i chłód. Nie
byłem w Nowym Jorku od tak dawna, że nie mogłem się nim nasycić. Chwilami
zupełnie wypierał z moich myśli Wiedeń  dopóki jakiś dzwięk albo gest jakiejś
kobiety poprawiającej włosy nie przypomniał mi Indii albo Paula, albo czegoś
stamtąd.
Kupiłem Indii kilka prezentów, z których najbardziej podobało mi się staro-
świeckie pudełko z różanego drzewa. Kiedy przyniosłem je do domu i postawiłem
na toaletce, zacząłem się zastanawiać, czy go nie zatrzymać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Maberry Jonathan Wilkołak
    Swift, Jonathan Poems
    Carroll Jaye XXL
    027. Logan Anne Glos przeznaczenia
    Arkadij i Borys Strugaccy Drapieznosc naszego wieku
    Jonathan Carroll Kości księżyca
    Carroll Jenny _Cabot Meg_ Pośredniczka 01 Kraina cienia
    Srerbne krzesśÂ‚o
    Gomez Saafigueroa, Hilario Pantocrator (extracto)
    Frankowski & Grossman Tank 2 The War With Earth
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zdrowieiuroda.opx.pl