[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Brytanii, ale nie ma pieniędzy na podróż na południe kraju.
- Ona naprawdę chce, żeby jej pani pomogła - powiedziała kobieta. - Jest już na
skraju wytrzymałości, a pani jest ostatnią deską ratunku.
Wysłałam tej kobiecie pieniądze na bilet kolejowy i spotkałam się z nią, gdy
przyjechała do Londynu. Mieszkała u nas przez trzy miesiące, podczas których
zastanawiałyśmy się, jak zorganizować pomoc. Nie było mi łatwo żyć pod jednym
dachem z inną kobietą, ale ona nie miała się gdzie podziać, a ja nie potrafiłam jej
odmówić.
Pochwaliłam ją za zwrócenie się o pomoc do Mohamme-da Al Fayeda, chyba
najbardziej znanego Egipcjanina
/05
w kraju. Uznałam, że powinnyśmy się z nim skontaktować osobiście. Raczej nie
oglądał porannego programu telewizyjnego, więc zapewne nie słyszał skierowanej do
niego prośby. Zadzwoniłam do Harrodsa i połączono mnie z asystentką Al Fayeda.
Wyjaśniłam sytuację i zapytałam, czy pan Al Fayed byłby skłonny spotkać się z tą
kobietą, gdybym przyprowadziła ją do jego biura. Asystentka obiecała, że zapyta
szefa i odezwie się do mnie. Nieco pózniej tego samego dnia oddzwoniła i
potwierdziła spotkanie. Poszłyśmy razem. Opowiedziałam, jak do tej pory
pomagałam innym kobietom w odzyskaniu dzieci oraz wyjaśniłam, dlaczego
wydawało mi się, że w tym przypadku będzie to kosztowna wyprawa, a
nieszczęśliwa matka nie ma pieniędzy na podróż do Kairu.
- A więc pojedzie pani z tą kobietą i pomoże jej odzyskać dzieci? - zapytał po
wysłuchaniu wszystkiego, co miałam do powiedzenia.
- Tak - odpowiedziałam - ale nie chcę za to wynagrodzenia. Potrzebujemy tylko
pieniędzy na bilety i pokrycie kosztów pobytu.
Bez zastanowienia zgodził się na wszystko. Wykupił nam bilety i zarezerwował
pokoje w luksusowym hotelu Cairo Hilton. Do tej pory wszystko szło gładko. Jednak
zaraz po przyjezdzie do Egiptu zaczęły się kłopoty - moja towarzyszka podróży
skontaktowała się z ze swoim mężem bez powiadomienia mnie o tym. Wprost nie
mogłam w to uwierzyć. Teraz nie mogłyśmy liczyć na to, że ich zaskoczymy.
Wiedzieli, że jesteśmy w kraju i będziemy chciały skontaktować się z dziećmi. Jeśli
wcześniej była jakaś szansa na zbliżenie się do nich, teraz przepadła. Pózniej jej mąż
przyszedł do hotelu, by się z nami spotkać. Zapytałam go, czy moja przyjaciółka
mogłaby zobaczyć się
IOÓ
z dziećmi, ale kategorycznie odmówił. Nie był nawet skłonny porozmawiać o całej
sprawie. Nie widziałam wyjścia z takiej sytuacji, poza tym byłam zdezorientowana
sposobem zachowania mojej towarzyszki. Nie wyglądało na to, że bardzo zależy jej
na spotkaniu z dziećmi, jak twierdziła przed wyjazdem. Była chyba bardziej
zainteresowana spędzeniem czasu ze swoim mężem niż czymkolwiek innym.
Gdy po naszym pierwszym spotkaniu jej mąż wychodził z hotelu, poprosiłam go na
stronę i zapytałam, czy mogłabym sama odwiedzić jego oraz jego rodzinę. Uznałam,
że będę miała większe szanse bez jego małżonki. Ku mojemu zaskoczeniu zgodził się
i udało mi się poznać jego ojca. W arabskiej kulturze starsze osoby w większości
rodzin majÄ… bardzo wysokÄ… pozycjÄ™. Wszyscy wychowywani sÄ… tak, by szanowali
swoich rodziców, a dziadkowie uważani są za głowy rodu nawet wtedy, gdy dzieci są
już w wieku średnim i doskonale radzą sobie w życiu. Dzięki temu ich społeczeństwa
są bardziej stabilne. Uważam, że rodziny żyjące w zachodniej kulturze mogłyby z
powodzeniem naśladować ten wzór.
Wyglądało na to, że miałam prowadzić negocjacje z dwoma pokoleniami
jednocześnie. Gdy przybyłam na spotkanie, zaskoczyło mnie to, że wszyscy byli dla
mnie bardzo uprzejmi. Nie traktowali mnie jak wroga - zupełnie, jakby myśleli, że
mogę im w czymś pomóc. Z wielką kurtuazją wskazano mi miejsce, podano herbatę i
traktowano jak honorowego gościa.
- Nie wykradliśmy dzieci - powiedział starszy mężczyzna po grzecznościowych
wstępach. - Ich matka nie dbała o nie wystarczająco dobrze, poza tym nie było to
odpowiednie miejsce do ich wychowywania.
/07
- Ale wciąż powinna mieć możliwość widzenia się z dziećmi - przekonywałam. -
Bez względu na to, co zrobiła, powinna mieć prawo do odwiedzin i rozmów.
- Oczywiście - odparł, najwyrazniej zgadzając się ze wszystkim, co powiedziałam. -
Mój syn planuje pojechać z nimi do Wielkiej Brytanii, ale jego wiza wygasła i czeka
na jej przedłużenie. Nie zamierzamy trzymać synowej z daleka od dzieci, ale musimy
najpierw zadbać o ich interesy.
Byłam nieco zdezorientowana, ale postanowiłam wykorzystać sytuację, dopóki
wszyscy byli tak przyjaznie nastawieni.
- Ale ona się zmieniła - zapewniałam. - Mieszkała w moim domu przez ostatnie kilka
miesięcy i nie było żadnych problemów z alkoholem czy narkotykami. Myślę, że nie
jest już związana z żadnym innym mężczyzną. Uważam, że jeśli to tylko możliwe,
dzieci powinny przebywać ze swoją matką. Ona je kocha i chce, by wróciły. Proszę
zwrócić uwagę, jak bardzo stara się je odzyskać. Z pewnością zasługuje na drugą
szansę. Pozwólcie dzieciom wrócić do Wielkiej Brytanii, a ja dopilnuję, żeby pana
syn miał możliwość kontaktowania się z nimi, kiedy tylko będzie chciał. Ma pan
moje słowo.
Nasza rozmowa trwała dość długo i wydawało się, że starszy mężczyzna zaczyna się
do mnie przekonywać. Pózniej, w podziękowaniu za wszystko, co chciałam zrobić
dla jego wnuków, podarował mi złotą bransoletę. W końcu zgodził się na moje
propozycje.
- Dobrze - powiedział. - Przekonała nas pani. Proszę zabrać dzieci razem z matką.
Damy jej jeszcze jednÄ… szansÄ™.
Nie mogłam w to uwierzyć. Nigdy wcześniej nie udało mi się nakłonić rodziny do tak
radykalnej zmiany poglądów podczas zwykłej rozmowy. Mimo że byłam zadowolona
I08
z rozwoju sytuacji, wciąż prześladowało mnie wrażenie, że wszystko wygląda zbyt
pięknie, by mogło być prawdziwe. Wróciłam do hotelu i przekazałam matce dobrą
nowinÄ™.
- Ja nie wracam - oznajmiła. - Zostaję tutaj, pomogę mojemu mężowi w uzyskaniu
wizy.
- Nie - prawie krzyknęłam - nie możesz tego zrobić. Dostanie wizę w swoim czasie.
Zabierz dzieci, dopóki są skłonni je oddać. Pózniej mogą zmienić zdanie.
Pozostała niewzruszona, nie zważając na to, co mówię. W całej sprawie chodziło o
to, aby ojciec mógł zdobyć wizę do Wielkiej Brytanii. Chciała zabrać dzieci tylko
pod tym warunkiem, że jej mąż wróci razem z nimi. Nie zamierzała wyjeżdżać z
Egiptu bez niego. Zrozumiałam, że popełniłam błąd. Zadzwoniłam do Mohammeda
Al Fayeda do Londynu i opowiedziałam mu wszystko.
- Nie martw się, Donya - powiedział. - Zrobiłaś, co mogłaś. Po prostu wyjedz z
Egiptu i wróć do własnych dzieci.
Zostawiłam tę kobietę i wróciłam do domu. Chociaż Mohammed Al Fayed został
oszukany, nigdy nie miał do mnie o to pretensji. Wiedział, że obydwoje popełniliśmy
błąd. Pozostaliśmy w kontakcie i kiedy zapytałam, czy mogłabym zabrać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]