[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Leśnictwa. Wśród nich znalazł się również Dick Rumson, który
spoglądał na Celie z wyrazną niechęcią.
- Dzień dobry. Po pierwsze, z góry dziękuję za pomoc.
Czeka nas mnóstwo pracy. To bardzo istotne, żebyśmy za-
kończyli inspekcję do końca marca, zanim zacznie się okres
rójki. Jeżeli do tego czasu nie uda nam się opanować sytuacji,
napytamy sobie biedy. - Celie wzięła ze stołu kartki i rozdała
zebranym. - Oto skrócony plan działania, żebyście wiedzieli,
jak podzielimy cały areał.
Rumson zerknął na arkusz, a potem powiedział:
- Tutaj jest napisane, że według ciebie potrwa to jakieś
sześć, siedem tygodni.
- Tyle, mniej więcej, powinno nam to zająć, jeżeli chcemy
skontrolować całe hrabstwo - odparła ze spokojem Celie. -
Zaczniemy, rzecz jasna, od miejsc najbardziej zagrożonych.
50
S
R
- To bardzo dużo czasu jak na to, że zespół liczy szesnaście
osób. Nie sądzę, bym mógł oddać swoich inspektorów do wa-
szej dyspozycji na tak długi okres. Zwłaszcza że nie ma pewno-
ści, iż cokolwiek znajdziecie. Dlatego uprzedzam, że jeżeli
przez dwa tygodnie nie natkniemy się na chrząszcza, wycofam
moją ekipę.
Celie spojrzała Rumsonowi w oczy.
- Nie będziemy podejmować żadnych decyzji co do przed-
terminowego zakończenia akcji, dopóki nie skontrolujemy
wszystkich plantacji. - A ty nie będziesz podkopywał mojego
autorytetu, dodała w myślach.
-Ale jeżeli...
- Nie ma mowy o przedterminowym zakończeniu - po-
wtórzyła z naciskiem. - Mamy pracę do wykonania i na niej się
skupmy. Dopiero po inspekcjach będziemy wiedzieli co dalej.
Rumson przeszył ją wściekłym wzrokiem, ale zmilczał.
Celie wskazała na leżące na stole eksponaty.
- Oto nasz bohater we własnej osobie. - Podała siedzącemu
najbliżej przezroczyste pudełko z chrząszczem w środku. Był w
czarno-żółte paski i miał duże, czerwone czułki. - Nie wygląda
na takiego, co to potrafi zdziesiątkować lasy na północnym
wschodzie naszego kraju, ale pozory mylą. Jest też mało praw-
dopodobne, że uda się wam zobaczyć go na drzewach, bo więk-
szą część życia spędza wewnątrz pnia. Właśnie dobiega końca
okres jego zimowego snu. Będziemy szukać symptomów za-
grożenia. - Wzięła ze stołu kawałek drewna. - Widzicie te ja-
śniejsze smugi i zgrubienia na korze? To reakcja na zakażenie
grzybem przenoszonym przez naszego chrząszcza. Większość
drzew broni się przeciwko temu, wydzielając pewną chemiczną
substancję. Jeżeli natkniecie się na drzewo, które wygląda po-
51
S
R
dejrzanie, zaznaczcie je i pobierzcie próbkę z otworu, wywier-
conego przez szkodnika. Wykrycie śladów grzyba, albo, jesz-
cze lepiej, inhibitora, to najpewniejsza metoda na potwierdzenie
obecności chrząszcza. Głos zabrał Ford:
- O ile pamiętam, czytałem, że niektóre gatunki drzew są
odporne.
- To prawda. Nasz chrząszcz nie lubi, na przykład, jesionu
albo dębu. I nie jest to kwestia smaku. Drzewa te mają po pro-
stu wyższy poziom inhibitorów. Gdyby na nich żerował, zgi-
nąłby w krótkim czasie. Niestety, klon cukrowy nie jest na tyle
silny, aby mu się oprzeć.
- Czy nie ma środków owadobójczych, których można by
użyć? - zapytał ktoś ze stanowych służb leśnych.
- %7ładen z preparatów owadobójczych, stosowanych obec-
nie w naszym kraju, nie okazał się wystarczająco skuteczny.
- Coś jest, tylko nie dla nas? - zapytał Ford.
- Mniej więcej. Pracowałam w zespole, który wyodrębnił
inhibitor chemiczny i z jego koncentratu wyprodukował środek
owadobójczy o nazwie SMB-17. Preparat ten został w zeszłym
roku dopuszczony do sprzedaży w Kanadzie i Japonii. .. - Celie
zawiesiła głos. - Jego nazwa handlowa brzmi
 %7łukol"
Wszyscy roześmiali się, oprócz Rumsona, który zapytał:
- A u nas?
- Nasze agencje rządowe chcą mieć więcej czasu i więcej
danych. Mamy jednak nadzieję, że już wkrótce preparat otrzy-
ma atest. - A na razie drzewa giną tysiącami, dodała w duchu,
zgnębiona.
- Czy stanie się to na tyle szybko, żebyśmy i my mogli z te-
go skorzystać? - zapytała Marce.
52
S
R
- Nie wiem, ale z tego, co słyszałam, specjalna komisja
sprawdza dane i powinna wkrótce podjąć decyzję.
- To chyba dobra wiadomość?
- Komisja sprawdza dane już od sześciu miesięcy. - Wciąż
zarządza nowe testy i odwleka decyzję w nieskończoność, po-
myślała Celie, ale tego nie powiedziała.
- Tak postępują ludzie odpowiedzialni - wtrącił się Rum-
son. - To, że tobie się spieszy, nie znaczy wcale, iż musimy
rozpylać ten środek.
- Tego się nie rozpyla, tylko wstrzykuje - sucho rzuciła Ce-
lie.
- Tu chodzi o coś więcej niż tylko twój program - ciągnął
namaszczonym tonem Rumson. - Z klonów uzyskuje się pro-
dukty spożywcze. Jeżeli ci się wydaje, że możesz coś tam
upichcić w swoim laboratorium, a my przyjmiemy to na słowo,
to się grubo mylisz. Podjęcie właściwej decyzji wymaga czasu.
Na tym polega odpowiedzialność.
Głupi, stary Dick. Im bardziej niekompetentny, tym bar-
dziej nadęty, uznała w duchu Celie i powiedziała:
- Tak, tylko że oni już dwa lata temu dostali dane z pięciu
lat oraz z trzech niezależnych zródeł. Można by się spodziewać,
że wystarczy rok na podjęcie decyzji.
Ktoś z podwładnych Rumsona chrząknął znacząco.
- Tak czy inaczej, to kwestia przyszłości - mówiła dalej Ce-
lie. - Obecnie naszą jedyną bronią jest wycinka drzew zarażo-
nych oraz tych o podwyższonym ryzyku. Im prędzej, tym le-
piej. Czeka nas ciężka praca. Toczy się gra o przyszłość tego
regionu, więc miejcie oczy szeroko otwarte. Jeżeli coś wyda
wam się podejrzane, koniecznie zaznaczcie to drzewo i po-
bierzcie próbki. Odbiorę je od was wieczorem i zajmę się resz-
tą. - Rozdała im mapy. - Oto wasza marszruta.
53
S
R
Rumson przyjrzał się mapce.
- Myślę, że sam pokieruję swoimi ludzmi. Zajmiemy się
południową połową hrabstwa.
- Nie, Dick.
Rumson zmarszczył brwi.
- Nie chcesz mi chyba&
Tylko spokój może nas uratować, przestrzegła się w duchu
Celie.
- Może naradzimy się we trójkę, Dick? - zaproponowała. -
Ty, Bob i ja? Reszta może wyjść. Zaraz do was dołączymy.
Po kilku chwilach zostali sami.
- Niech ci się nie wydaje, że będziesz mi rozkazywać przy
moich podwładnych - zaatakował ją Rumson.
- Przykro mi, Dick, ale nie możesz poprowadzić tej akcji.
Jeżeli kontrola ma być maksymalnie skuteczna, potrzebne jest
centralne zarządzanie.
Rumson się zjeżył.
- Próbujesz mi powiedzieć, że nie potrafię zarządzać moim
personelem?
- Usiłuję ci zwrócić uwagę na to, że to bez znaczenia. Jeże-
li mamy zdążyć na czas, musimy się zorganizować. Prowadzę
tego typu akcje od trzech lat i wiem, co należy robić. Postaram
się jak najszybciej przeprowadzić tę kontrolę, a potem zniknę ci
z oczu.
- Nie wejdziesz na moje terytorium i nie odbierzesz mi mo-
ich ludzi.
- Nie zależy mi na twoim terytorium, Dick - powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Hardy Kate Światowe Życie Duo 399 Zapach perfum
    Hardy Boys Case 04 The Lazarus Plot
    Hardy Kate Smak włoskich lodów
    Hardy Kate Odzyskane marzenia
    08 Zlota Dynastia Gold Kristi Kodeks zakochanych
    MU012. Rolofson Kristine Lord potrzebny od zaraz
    Gold Kristi Namiętny szejk
    002 The Old Republic Revan Karpyshyn Drew
    Ferrarella Marie Czy to ty, Walentynko
    Dawn Lindsey Na próbć™
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pspkrajenka.keep.pl