[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spowodowana tym, że grzebała w jego rzeczach, ustąpiła miejsca przyjemności oglądania sceny
rozgrywającej się przed jego oczyma.
Pomyślał, że skoro to działa na niego, zrobi też wrażenie na innych. Czując się niczym widz reklamówki,
oparł się o drzwi i z ukontentowaniem przyglądał obu paniom.
T.J., odwrócona plecami do drzwi, nie dostrzegła go jeszcze. Nie spodziewała się zresztą, że mógłby wstać
o własnych siłach. Przespał całą noc. Kilka razy wchodziła do jego pokoju, aby sprawdzić, czy ma
temperaturę, i odchodziła, przekonawszy się, że wciąż dręczy go gorączka. Nad ranem przypomniała sobie o
zabawkach, na które natknęła się, szukając bezskutecznie piżamy w walizce Christophera, i postanowiła
zrobić z nich użytek.
Teraz zgrabnie ruszyła ręką, a trzymany przez nią lew wykonał dziki skok.
- O rety, jak ja bym chciał znalezć jakąś małą dziewczynkę, która pobawiłaby się ze mną i pomogła mi
mówić. Mówienie to taka ciężka sprawa. - Lew odwrócił się w kierunku pingwina. - Czy pan wie, gdzie
znajdę taką małą dziewczynkę, panie Pingwinie?
- Królu Pingwinie - poprawił go ten ostatni i uniósł po królewsku głowę. Następnie podrapał się po czole i
potrząsnął głową. Oba zwierzątka ustawiły się przodem do Megan.
- A może ty wiesz, gdzie znajdziemy taką małą dziewczynkę? - zapytał pingwin.
Oczy Megan zalśniły z przejęcia. Wskazała palcem na siebie.
- To ja! - krzyknęła. - Ja, ja, ja! Pingwin pokiwał głową tak mocno, że korona zsunęła mu się na oczy.
- Ty? Czy to ty jesteś tą dziewczynką?
Megan roześmiała się, po czym zmarszczyła brązowe brewki. Położyła obie dłonie na pingwinie i
powiedziała poważnym tonem:
- Tak. Ja jestem dziewczynką, która pomoże wam mówić. T.J. ustawiła zabawki tak, aby mogły wymienić
spojrzenia. Zwierzątka podskoczyły do góry, jakby zdumione tą rewelacją.
- O rety! Ona naprawdę jest tą małą dziewczynką - oznajmił lew takim tonem, jakim sir Izaak Newton
mógł obwieścić prawo powszechnego ciążenia. Królowi Pingwinowi
najwyrazniej odebrało mowę. Megan natomiast z radością klasnęła w rączki.
- Pobawisz się ze mną? - zapytał lew.
- Nie, nie z nim, ze mną! - zaprotestował gwałtownie pingwin. - Mnie wez najpierw.
Megan roześmiała się w głos i wyciągnęła rączki w stronę maskotek, by przygarnąć je do siebie.
Zwierzątka rzuciły się na nią, przewróciły ją na plecy i natychmiast znalazły się na niej, powodując nową
falę chichotów.
Christopher patrzył na to wszystko w milczeniu. Pomyślał, że gdyby istniał jakiś sposób na uchwycenie tej
chwili, utrwalenie jej, zamknięcie w butelce, mógłby zrobić na tym fortunę.
Zabutelkowane szczęście.
Naraz Megan wycelowała pulchny paluszek w stronę drzwi.
- Pan - powiedziała wyraznie.
T.J. obejrzała się za siebie i na widok Christophera wstrzymała oddech. Z perspektywy podłogi zdawał się
14
jeszcze wyższy niż w rzeczywistości. Zawstydzona, szybko wstała i schowała dłonie w tylne kieszenie
spodni. Dlaczego, do licha, nie zamknęła drzwi przed zabawą z Megan?
- Przepraszam - powiedziała. - Przeszkodziłyśmy ci? Scena, która się przed chwilą rozegrała, była tak
rozbrajająca, iż Christopher zapomniał o swoich kłopotach w porozumiewaniu się z dziećmi. Nie odrywając
oczu od dziewczynki, zrobił krok w jej kierunku. Mała naprawdę wyglądała jak kopia swojej ciotki, albo
raczej tak, jak Theresa zapewne wyglądała w dzieciństwie,
- Chodzi ci o to, czy mnie obudziłyście? Fakt, wstałem, żeby zobaczyć, co się dzieje - odparł. - Ale gdy
widzę, że zródłem tej radości są zabawki, które ze sobą przywiozłem...
- No tak... Hm, ta walizka... - T.J. zaczerwieniła się niczym dziecko przyłapane na wyjadaniu konfitur. Za
chwilę pewnie zrobi jej awanturę. Nie wyglądał na kogoś, kto chętnie powierzy zawartość swego bagażu po
raz pierwszy napotkanej osobie. Postanowiła być szczera. - Przepraszam. Szukałam po prostu czegoś, co
byłoby bardziej odpowiednie niż jedwabna koszula Cecilii.
Christopher milczał. T.J. przygryzła wargę i spojrzała na córkę. Wiedziała, że stąpa po niepewnym gruncie,
ale zaryzykowała.
- Megan uważa, że twoje zabawki są wspaniałe - zaczęła.
- Widzę. - Dziewczynka tuliła właśnie do siebie obie maskotki. - Chciałabyś, żeby były twoje, Megan?
Nie miał pojęcia, co skłoniło go do zaoferowania jej tych prototypów. Zupełnie to do niego nie pasowało.
Tymczasem Megan popatrzyła na niego śmiało i bez śladu wahania potrząsnęła energicznie głową. W jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Lisa Marie Rice M
    002. Hardy Kristin Słodkie Walentynki
    646. Ferrarella Marie Pocałunek pod jemiołą
    Bytof Adam Jasnosc
    D.Virtue Dzieci Indygo.OpiekaiWsparcie
    Clancy Tom Centrum 6 Obl晜źenie
    Fallaci, Oriana Brief an ein nie geborenes Kind
    Msza za miasto Arras Andrzej Szczypiorski
    Esther M Friesner Elf Defense
    Feasey Steve WilkośÂ‚ak 05 Inwazja zombie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • robertost.xlx.pl