[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zasypiała, mimowolnie dotknęła ust palcami, tam,
gdzie ją pocałował. Po chwili odpłynęła w sen.
I co?
Gideon odwrócił wzrok od ognia. Sam nie wie-
dział, dlaczego jest nim tak bardzo zafascynowany.
W końcu odkąd sięgał pamięcią, otaczały go płomie-
nie i ogień.
Popatrzył na Ralpha, który przysiadł na skraju
sofy, tuż obok głowy śpiącej Samanthy. Diabeł miał
na sobie szkarłatny strój biskupa, a na nosie okulary
76 Anne Stuart
w grubych oprawkach, z jednym czarnym szkłem,
na głowie postawione na sztorc blond włosy. Nawet
niezbyt spostrzegawczy obserwator od razu zauwa-
żyłby liczne kolczyki we wszystkich możliwych
miejscach na ciele.
Sprecyzuj pytanie. Gideon usiłował skoncen-
trować uwagę na swoim prześladowcy. Wygląd
Ralpha nie przestawał go zdumiewać, lecz w grun-
cie rzeczy bezpieczniej było patrzeć na szatana niż
na śpiącą Samanthę.
Jesteś na miejscu, masz ją jak na tacy. Bierz się
do roboty, i tyle.
Romantyk z ciebie parsknął Gideon. Nie.
Jak to: nie?
Tak to. Nie zrobię tego.
Nie żartuj sobie. Przecież wiem, że jest w two-
im typie. Wszystkie kobiety są w twoim typie.
Zmieniłem się. Pobyt w piekle odmienia męż-
czyznę. Rozsmakowałem się w celibacie.
Lepiej się rozsmakuj w Samancie, i to już.
Bo co, zmusisz mnie? warknął.
Fioletowa z wściekłości twarz Ralpha nie paso-
wała kolorystycznie do czerwonej sutanny.
Co się z tobą dzieje? Nie udawaj, że jej nie
pragniesz, dobrze wiem, co czujesz. No jazda, bierz
się do dzieła.
Przykro mi, ale musisz poszukać kogoś innego
na moje miejsce. To nie powinno być trudne.
Wystarczy, że rozkochasz ją w pierwszym lepszym
mężczyznie, a reszta pójdzie jak z płatka.
Upadły anioł 77
Gdyby to było takie proste, w ogóle bym cię
nie potrzebował. Potrafię zmieniać pogodę, pod-
palać to i owo, tego typu sprawy. Nie umiem
jednak wpływać na ludzkie emocje. Dlatego ty
tutaj jesteś.
Niestety. Wyciągnął ręce tak, jakby prosił, by
go skuć kajdankami. Zabierz mnie z powrotem do
więzienia. Nie kochałem się z nią.
Och, do diabła ciężkiego! burknął Ralph,
a Gideon uśmiechnął się z przymusem. Dobrze
wiem, co zrobiłeś! Najzwyczajniej zakochałeś się
w niej, przyznaj się. Naprawdę musiałeś? Za życia
uwodziłeś każdą kobietę, która ci wpadła w oko,
lecz nigdy się nie zakochałeś. Dlaczego właśnie teraz
postąpiłeś inaczej? Przecież liczę na ciebie!
Gideon rozważał możliwość zaprzeczenia, lecz
tylko wzruszył ramionami.
Może masz rację mruknął po chwili. Szczęś-
cie ci nie dopisało. Możesz wysłać mnie na czterysta
sześćdziesiąty ósmy poziom piekła, ale nie zmusisz
mnie do zrobienia jej krzywdy. Podeślij jej kogoś,
w kim się zakocha.
Już to zrobiłem wycedził ponuro Ralph.
Mimowolnie. Miałeś przecież tylko pozbawić ją
dziewictwa. Spłataliście mi niezłego figla. Nie chcia-
łem, żebyście się w sobie zakochiwali, mieliście
rzucić się na siebie i parzyć jak króliki. Wbił
oskarżycielskie spojrzenie w niebo. To Twoja
sprawka, prawda? Zawsze psujesz mi rozrywkę.
Co ty wygadujesz?
78 Anne Stuart
Tylko to, że ona cię kocha. Czasami wszystko
rozgrywa się błyskawicznie. Nie śpieszyła się i zapew-
ne dojrzała, by pokochać odpowiedniego mężczyz-
nę, a gdy na niego trafiła, od razu zapałała do niego
uczuciem. Zdrowym okiem zerknął na Gideona.
Dojrzała powtórzył. Czeka na ciebie. Leży tam
piękna kobieta o długich zgrabnych nogach, wilgot-
nych ustach...
Daj sobie spokój. Nie złapiesz mnie na swoje
nędzne sztuczki.
Ralph westchnął.
Chyba masz rację. Ale ona to co innego.
Wyciągnął rękę, żeby chwycić Samanthę za ramię
i nią potrząsnąć, lecz jego dłoń tylko gładko przeszła
przez ciało dziewczyny. Nawet nie drgnęła. Do
diabła prychnął.
Gideon wybuchnął śmiechem.
Ciężka sprawa. Lepiej daj sobie spokój. Ona
jest odporna na twoje podszepty, dzięki Bogu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]