[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy Myron zamilkł, Lany dłuższą chwilę oglądał swoje dłonie z taką miną, jakby widział
je po raz pierwszy.
- Dlaczego pytasz o ten magazyn mnie, a nie Ottona? - spytał.
- Bo on mi nie odpowie.
- A dlaczego uważasz, że ja to zrobię?
- Bo nie jesteś skończonym palantem.
Usta Larry ego zadrgały w zapowiedzi uśmiechu, ale się powstrzymał.
- W twoich ustach brzmi to jak komplement - rzekł.
Myron nie odpowiedział.
- Bardzo ci na tym zależy, co?
Myron skinął głową.
Larry rozsiadł się w fotelu.
- Burke nie otrzymał tego pisma pocztą. Dostał cynk od prywatnego detektywa.
Myron poprawił się na krześle.
- Otto zbierał informacje o Christianie? - spytał.
- Ktoś tak kryształowo uczciwy jak Otto Burke nie zniżyłby się do czegoś takiego - odparł
jakby nigdy nic Larry.
- Mów do mnie jeszcze.
Usta Larry ego znów drgnęły w stłumionym uśmiechu.
- To nie wyjdzie poza te ściany, Bolitar - powiedział. - Rozumiesz?
- Tak jest. - Myron położył rękę na sercu. - Słowo honoru.
- Burke zatrudnił cały dział ochrony. Prześwietlają każdego pracownika. W tym mnie. Mają
też siatkę informatorów. Credo jest bardzo proste: jeśli wiesz coś kompromitującego o którymś z
Tytanów, Otto Burke dobrze ci za to zapłaci. Jeden z jego informatorów natrafił na ten magazyn.
- W jaki sposób?
- Nie wiem. Może stale go czyta.
- Jak się nazywa?
- Brian Sanford. Parszywy typek. Pracuje w Atlantic City. Kręci się po kasynach. Zledzi
hazardzistów i im podobnych. Wystarczy, żeby któryś z Tytanów nakarmił ćwierćdolarówką
automat, raz - dwa o tym donosi, zwłaszcza od czasu tej afery z ojcem Michaela Jordana. Burke
lubi trzymać rękę na pulsie. Daje mu to przewagę w negocjacjach.
- Dzięki. - Myron wstał. - Jestem wdzięczny.
- Tylko nie myśl sobie, Bolitar, że zostaliśmy kumplami. Pamiętaj na przyszłość, że cię nie
lubię. Rozumiesz?
- Ale teraz przeżywamy miodową chwilę, no nie? Hanson oparł łokcie na biurku i dzgnął w
jego kierunku palcem.
- Dla mnie jesteś upierdliwym zasrańcem. Następnym razem to poczujesz. Myron rozpostarł
ręce.
- No, co ty, Larry! Już teraz padnijmy sobie w ramiona.
- Mądrala.
- Mam rozumieć, że odmawiasz?
- Zrób coś dla mnie, Bolitar.
- Dla ciebie wszystko, bystrooki.
- Wez dupę w troki i spadaj w podskokach.
43
Myron zadzwonił do Briana Sanforda. Odezwała się automatyczna sekretarka. Nagrał na nią
wiadomość, że ma dużą sprawę, za dziesięć tysięcy dolarów, i że wpadnie do jego biura o siódmej
wieczorem. Był pewien, że go zastanie. Za dziesięć patyków łajza taka jak Brian Sanford
pozwoliłby zastrzelić rodzoną matkę.
Następnie zatelefonował do agencji.
- RepSport MB - zgłosiła się Esperanza.
- Pokazałaś Lucy zdjęcie? - spytał.
- Tak.
- I?
- Masz swojego nabywcę zdjęć.
- Lucy jest pewna?
- W stu procentach.
- Dzięki.
Odłożył słuchawkę. Ponieważ miał wolną godzinę, pojechał do biura powiatowego lekarza
sądowego. Postanowił sprawdzić pewien domysł.
Parterowy budynek z cegły, w którym do niedawna pracował Adam Culver, wyglądał jak
mała szkoła podstawowa. Metalowe krzesła z cienkimi siedziskami też przypominały
nauczycielskie. Pisma w poczekalni pochodziły z czasów sprzed Watergate, a wytarte, pożółkłe
płytki podłogowe były jak posadzka z reklamy przed umyciem cudownym środkiem czyszczącym.
Nic nie zdobiło tego wnętrza.
- Czy zastałem doktor Li? - spytał recepcjonistkę.
- Dam jej znać, że ma gościa.
Sally Li była Chinką. Zbliżała się do czterdziestki, ale wyglądała znacznie młodziej. Nosiła
dwuogniskowe okulary. Z kieszeni jej szpitalnego, czystego, nienoszącego śladów krwi stroju
sterczała paczka papierosów. Papierosy i uniform chirurga? Pasowały jak pepegi do fraka.
Spotkali się już kilka fazy. Sally Li pojawiała się na wielu uroczystościach rodzinnych
Culverów. Od dziesięciu lat była prawą ręką Adama. Myron cmoknął ją na powitanie w policzek.
- Wiem od Jessiki, że badasz okoliczności śmierci Adama - powiedziała bez żadnych
wstępów.
Skinął głową.
- Możemy porozmawiać?
- Jasne.
Wprowadziła go do gabinetu wypranego z charakteru. %7ładnych rzeczy osobistych. Dużo
podręczników patologii. Metalowe biurko. Metalowe krzesło. Mały magnetofon, używany zapewne
podczas autopsji. Na ścianie dyplomy naukowe. Sally Li nie była mężatką, nie miała dzieci, więc na
biurku nie stało zdjęcie. Za to wielka popielniczka, z której wysypywały się niedopałki.
Potarła zapałką draskę i zapaliła papierosa.
- Jak leci? - spytała.
- Doktor medycyny i pali. Nieładnie.
- Moi pacjenci się nie skarżą.
- Nie da się ukryć. Zaciągnęła się głęboko.
- Co chcesz wiedzieć? - spytała.
- Czy ty i Adam mieliście romans?
- Tak - odparła, patrząc mu prosto w oczy. - Cztery lata temu. Przez tydzień.
- Adam miał dużo romansów?
- Skąd mogę wiedzieć. Kilka. Dlaczego pytasz?
- Próbuję połączyć kilka faktów.
- W związku z jego śmiercią?
- Tak.
Zdjęła okulary.
- A co życie miłosne Adama ma z tym wspólnego?
- Prawdopodobnie nic. Jak się zachowywał podczas dwóch ostatnich miesięcy?
- Trochę dziwnie - odparła bez wahania.
- To znaczy? Chwilę się zastanawiała.
- Przestał mnie dopuszczać do poważnych przypadków. Zajmował się nimi sam.
- I to było niezwykłe?
- Niebywałe. Nad takimi sprawami zawsze pracowaliśmy razem.
- A te przypadki& Chodziło o dziewczyny zabite w lesie?
Wpatrzyła się w niego.
- Od kogo się dowiedziałeś?
- Domyśliłem się.
- Niesamowite.
- Powiedziałaś o  poważnych przypadkach . Czytam gazety. A gazety piszą tylko o takich.
Nie uwierzyła mu, ale nie drążyła tematu.
- A inne symptomy? - spytał.
Znów się zaciągnęła.
- Był bardzo rozkojarzony. Mówiłeś do niego, kiwał głową, ale cię nie słuchał.
- Jeszcze coś?
Zgasiła mocno niedopalonego papierosa i zapaliła następnego.
- To nowa metoda na rzucenie palenia - wyjaśniła. - Wypalam tyle samo papierosów, ale z
każdym dniem mniej się zaciągam. Stopniowo się ograniczam aż do skutku. W tym tempie zajmie
mi to najwyżej dwanaście lat.
- Powodzenia.
- Dziękuję.
- Co poza tym? Wydmuchała dym.
- Jeśli chodzi o tę ostatnią dziewczynę znalezioną w lesie, Adam zlecał dużo dziwnych
badań.
- Jak to dziwnych?
- Zbytecznych. Moim zdaniem.
- Nie zidentyfikowaliście zwłok, prawda?
- Tak.
- Może zamawiał te badania, żeby ustalić jej tożsamość.
- Może. Tyle że zlecał je oddzielnie. Czekał na wyniki jednego badania i zamawiał następne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Carey Mary Virginia Tajemnica magicznego krć™gu
    Cindy Spencer Pape Wrong S
    Beagle Peter Sonata jednorośźców
    Kiyosaki Robert Mć…dre Bogate Dziecko
    250. Simms Suzanne Smak ryzyka 03 SzaleśÂ„stwa panny Harrington
    Denise Belinda McDonald Trading Faces (pdf)
    How to Get the Truth Out of Anyone
    Donald Robyn Kolory Polinezji
    Janny Wurts The Cycle of Fire 2 Keeper of the Keys
    Szemelytelen ember, szemelytele Keseru Tibor
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsite.xlx.pl