[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kończymy w środku.
W chłodnym salonie zerknął na plik kartek, który dla niego przygotowała, następ-
nie uważnie przyjrzał się jej twarzy.
- Chcę mieć pewność, że nie uległaś mi zeszłej nocy, ponieważ jestem twoim sze-
fem.
- Nigdy wcześniej nie przespałam się z żadnym ze swoich pracodawców - rzuciła
gniewnie.
- Nie zamierzałem cię urazić - wyjaśnił rzeczowo.
- Po prostu nie byłoby dobrze, gdybyś się czuła w obowiązku przespać ze mną z
powodu łączących nas stosunków.
Taryn energicznie pokręciła głową.
- Nic z tych rzeczy.
Nie dodała nic więcej, nie mogła. Gdyby to zrobiła, domyśliłby się, co do niego
czuła, i z miejsca odesłałby ją do domu. Dlatego z bijącym sercem czekała na jego reak-
cję. Na szczęście odprężył się i przyciągnął ją do siebie.
- Jesteś moją jedyną pracownicą, z którą się kochałem - mruknął seksownie, a po-
tem pocałował jej szyję. - Smakujesz słońcem, piaskiem i morzem.
Spojrzała na niego i pocałowała go namiętnie. Cade, jakby tylko na to czekał, roz-
wiązał jej pareo i przesunął ręce w dół na wilgotne biodra. Przylgnęła do niego całym
ciałem.
- Niczego nie żałujesz? - szepnął jej do ucha.
Uśmiechnęła się do niego.
- Absolutnie niczego - powiedziała cicho, zarzucając mu ręce na szyję.
- W takim razie pasujemy do siebie idealnie.
Radość wypełniła serce Taryn na myśl, że tym razem będzie mogła kochać się z
Cade'em bez zahamowań i czerpać wyłącznie przyjemność, gdy ich ciała się połączą.
- Pomoczysz się - powiedziała, muskając ustami jego szyję.
- W tej chwili to nie jest moje największe zmartwienie - szepnął, uśmiechając się
drapieżnie.
- A co nim jest?
- Żeby jak najszybciej dotrzeć do łóżka.
Znacznie później, kiedy wsłuchiwała się w spokojny oddech swojego kochanka,
Taryn stwierdziła, że nigdy wcześniej nie czuła się taka szczęśliwa i spełniona. Upojona
tą myślą zapadła w sen.
Spała głęboko, dopóki nie obudził jej ruch. Uniosła powieki, uśmiechając się do
Cade'a. Złożył pocałunek na jej ustach, ale zanim zdążyła go objąć, wstał i poinformował
oficjalnym tonem:
- Kolacja.
- Na śmierć zapomniałam! - Usiadła energicznie, odrzucając włosy do tyłu.
Tego wieczoru mieli zjeść kolację z Chapmanami.
- Nie ruszaj się, dopóki nie wyjdę z pokoju.
Znieruchomiała, a on roześmiał się łagodnie.
Szybko pozbierał ubrania i zniknął za drzwiami.
Kocham go, przemknęło jej przez myśl. Kocham Cade'a Peredura. Szybko ode-
pchnęła od siebie niemądre myśli. Nie mogła go kochać. Zaakceptowała warunki, który-
mi obwarował ich związek. Nie było tam mowy o miłości. Pewnego dnia każde z nich
pójdzie własną drogą, a wtedy na pewien czas Taryn pogrąży się w smutku i tęsknocie.
Przez cały wieczór próbowała nie myśleć o wątpliwościach, które nie pozwoliły o
sobie zapomnieć. Na szczęście kolacja u Chapmanów upłynęła w przyjemnej atmosferze,
więc chociaż na kilka godzin mogła się skupić na niekłopotliwych sprawach. Fleur oka-
zała się wspaniałą gospodynią, a Luke poruszał bardzo interesujące tematy. Po posiłku
udali się na taras, gdzie podano kawę. Wtedy Cade wspomniał o rodzicach Taryn.
- Zasługują na podziw - powiedział Luke Chapman. - Słyszałem, że niedawno ku-
pili nowy jacht.
Taryn skinęła głową.
- Znacznie większy - wyjaśniła. - Zaadaptowali go na potrzeby miniszpitala i jak na
razie sprawdza się doskonale. Tata pracuje nad kolejnym projektem i szuka dofinanso-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]