[ Pobierz całość w formacie PDF ]
im karę ostateczną. Inkwizytorzy prosili wówczas władze o łaskę dla winnych, ale nie
ułaskawiano nikogo. Niepisana umowa stanowiła, że miejski lub królewski sąd, który nie
wymierzy heretykowi kary śmierci, zostanie natychmiast obłożony klątwą. Majątki ofiar,
naturalnie, konfiskowano.
Według inkwizytorów światu zagrażali nie tylko heretycy, ale także i czarownice.
Inkwizycja wynajdowała ich niezliczone rzesze. Papież Innocenty VIII był przerażony
"epidemią" czarownic w Europie. Najwięcej spalono ich w Niemczech. W dwudziestu
dwóch miasteczkach w pobliżu Triem, w Nadrenii, w ciągu sześciu lat spłonęło trzysta
sześćdziesiąt osiem kobiet. Większość kobiet spalono na stosie, jednak co bardziej
wyrafinowani kaci wynajdowali coraz to nowe sposoby tortur i pozbawiania życia.
I tak czarownice poddawano próbom: łez, wody, szpilek, ognia i wagi. Były to ordalia,
czyli sądy boże.
Próba wody nie dawała kobiecie posądzonej o czary żadnej szansy ujścia z życiem. Gdy
pławiona z kamieniem u szyi tonęła - oznaczało to jej niewinność. Gdy unosiła się na
powierzchni, czemu sprzyjały ówczesne ubiory - oznaczało to jej związek z czarną magią,
ponieważ ciało nie chciało się zanurzyć w wodzie, którą była chrzczona.
Inna metoda śledcza polegała na goleniu całego ciała i poszukiwaniu znamienia szatana
- miejsca nieczułego na ból. W znalezione znamię wkłuwano szpilkę głęboko, aż do kości.
Posiadanie znamienia świadczyło niechybnie o kontakcie z diabłem.
Próba łez miała udowodnić, że czarownica jest nieczuła na ból, nie umie płakać nawet
podczas wymyślnych tortur. Inkwizytorzy twierdzili przy tym, że czarownice nie ronią łez
dlatego, ponieważ służą one grzesznikom do zmywania grzechów. Jednak gdy nawet
ofiara zalewała się łzami, nie świadczyło to jeszcze ojej niewinności. Inkwizytorzy bowiem
dokonywali oceny i orzekali, które z łez były prawdziwe, a które udawane.
Próba wagi miała natomiast wykazać, że cza-" rownice są lekkie jak piórko. Zamiast
odważnika kładziono na szalę Biblię. Jeżeli czarownica okazy- wała się cięższa,
podejrzenie było słuszne. Tylko gdy szale równoważyły, poddawana próbie uznawana
była za oczyszczoną z zarzutów. To się oczywiście nie zdarzało.
Próba ognia nakazywała przejście przez szpaler ognia. Kiedy kobieta zapłakała bądz
zapaliła się lub nie miała znamienia, przypisywano to jej czarom szatańskim. Każdy wynik
był zły.
Posądzone o czary kobiety zamykano w ciasnej beczce lub beczce pełnej święconej
wody. Używano też tzw. krzesła czarownic, zwanego też tronem dziewiczym. Było to
krzesło wyposażone w kolce drewniane lub metalowe oraz metalowe uchwyty na ręce,
nogi, głowę - od spodu podgrzewane. Dodatkowo kobietę chłostano, szczypano i
przypalano.
Stosowano także inne narzędzie tortur, tak zwaną gruszkę. W zależności od kategorii
przestępstwa wkładano j ą bądz to do gardła, odbytu albo do pochwy, po czym uwalniano
sprężynę lub śrubę, która rozwierała to urządzenie. Posądzenia o stosunki z szatanem
karano otwarciem gruszki w pochwie. Mało która kobieta miała szansę to przeżyć. Dla
torturowania rzekomych czarownic używano także łoża sprawiedliwości, czyli ławy
najeżonej kolcami.
Dla ułatwienia doboru technik przeprowadzania przesłuchań został opracowany
poradnik zatytułowany "Malleus maleficarum" (Młot na czarownice). Autorem dzieła był
dominikanin, Jakub Sprenger, niezwykle doświadczony inkwizytor, popierany ze wszech
stron przez swój grozny i silny zakon. Sprenger stworzył książkę najbardziej kompletną i
kompetentną. Po dawnych księgach pokutnych czy podręcznikach tropienia grzechu
przeznaczonych dla spowiedników, opracowano directoria uczące tropić herezję i
czarodziejstwo, uznane za największe grzechy. "Młot na czarownice" służył Sprengerowi
podczas jego misji w Niemczech. Pozostał także zródłem wiedzy i światłem trybunałów
inkwizycji. Już na samym początku swego podręcznika dla sędziów Sprenger uznaje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]