[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rękę. Spojrzenie jego lwich oczu nagle ją uspokoiło.
Dłoń Rebeki drżała, gdy Benedykt wsuwał jej na palec
obrączkę. Na myśl o tym, że za chwilę ona włoży jemu
obrączkę, zaczęła cała dygotać.
Pózniej, podczas przyjęcia w eleganckiej francuskiej
restauracji, starała się zrozumieć to, co wydarzyło się przy ołtarzu.
Być może Benedykt miał moc hipnotyzerską.
Nie mogła przełknąć wyśmienitych weselnych potraw i
czuła narastający ból głowy. Benedykt był czuły i
opiekuńczy, nie robił żadnych przykrych uwag. To jeszcze
bardziej wytrącało ją z równowagi. Potem, w przemowie
weselnej, Benedykt mówił tylko o jej zaletach. Brzmiało
to szczerze i tym bardziej zaskoczyło Rebekę. Do czego
zmierzał?
Przez ostatnie trzy dni tylko obecność Daniela
powstrzymywała ich przed okazywaniem sobie jawnej
wrogości. W milczeniu jedli posiłki i ograniczali się do
niezbędnej wymiany zdań.
- Zmęczona? Wcale się nie uśmiechasz - usłyszała
głęboki głos, a silne ramię objęło ją w talii.
Uczuła nagły skurcz żołądka, ale wykrzywiła usta w
sztucznym uśmiechu.
- Wybacz, kochanie. Benedykt puścił
to mimo uszu.
- Czy mówiłem ci już, jak pięknie wyglądasz w tej
sukni? - Nachylił ku niej. - Ale, co ważniejsze, to piękne
ciało, które się pod nią ukrywa, będzie wkrótce należeć do
mnie.
118 GRZESZNA NAMITNOZ
Poczuła jego oddech na karku i zamarła. Prężne ciało
Benedykta budziło pożądanie, które z trudem udawało jej się
opanować. Spuściła oczy nie mogąc znieść siły jego spojrzenia.
Uśmiechnęła się z ulgą, gdy jedna z ciotek zajęła jego uwagę i
dzięki temu mogła uwolnić się z objęć.
- Naprawdę;, wygląda pani cudownie... Nikt nie
uwierzyłby, że była pani nauczycielką.
Dziewczęca paplanina po raz pierwszy ucieszyła Rebekę.
-Dziękuję, Dolores, chociaż nie jestem pewna, czy to
komplement.
Gdyby nie Dolores, nie wpakowałaby się w tę kabałę,
pomyślała, nie mogła jednak całkowicie winić dziewczyny.
Dolores była przekonana, że to małżeństwo jak z bajki i Rebeka
nie miała zamiaru jej rozczarować. Wstała od stołu i zaczęła
rozmawiać z gośćmi, wreszcie znalazła się sam na sam z
Gerardem Montaine, wujem Benedykta.
- Miałem nadzieję, że uda mi się zamienić z panią parę słów,
Rebeko - powiedział z uroczym francuskim akcentem.
Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem, spotkali się już
wczoraj, ale nie rozmawiali wiele.
- To brzmi groznie - zażartowała.
-Nie, moja droga. %7łyczę wam wszystkiego najlepszego, ale
sądzę, że należą się pani ode mnie przeprosiny. Benedykt
opowiedział mi o waszych dawnych kontaktach.
Rebeka otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, a jej twarz
oblała się rumieńcem.
-Nie, proszę, niech się pani nie wstydzi. Chcę tylko, żeby
pani wiedziała...
GRZESZNA NAMITNOZ 119
I zacytował zdumionej Rebece treść listu, którego nie
dostała.
- Zarzucam sobie, że...
- Naprawdę, to niepotrzebne - przerwała Rebeka.
- Proszę o trochę wyrozumiałości dla starego
człowieka. To ważne dla mnie, a być może i dla ciebie.
Rebeka miała dziwne uczucie, że Gerard Montaine rozumie,
dlaczego Benedykt postanowił ją poślubić.
- Niestety, za poradą lekarza, zlekceważyliśmy urojenia
mojej siostry w nadziei, że po prostu jej to przejdzie. Kiedy
Benedykt wrócił, powiedziałem mu, że śmierć Gordona
nastąpiła w wypadku. Nie zdawałem sobie sprawy, że matka
opowiadała mu co innego i że jej uwierzył. Dopiero kiedy
doszło do zerwania waszych zaręczyn, Benedykt przyjechał
do mnie, by zapytać jeszcze raz o Gordona i opowiedział wtedy,
co się wydarzyło. Niestety, było już za pózno.
- Dziękuję -szepnęła Rebeka. To było miłe ze strony
Gerarda, ale niczego nie mogło zmienić. Benedykt nienawidził
jej za to, że nie powiedziała mu o Danielu, wierzył też,
że dostała jego list i nie odpowiedziała, aby się na nim
odegrać. Nieważne zresztą, co o niej myślał. Nigdy jej nie kochał.
Małżeństwo bez miłości teraz czy przedtem, co za różnica?
Benedykt nagle pojawił się u ich boku.
- Flirtujesz z panną młodą? Wstydz się, wujku.
Wszyscy troje wybuchnęli śmiechem, a nawet jeśli śmiech
Rebeki był nieco wymuszony, nikt nie zwrócił na to uwagi.
Przyjęcie miało się ku końcowi. Przybiegł Daniel, zgrzany,
z przekręconą muszką pod szyją,
- To jest najlepszejszy dzień w moim życiu! Teraz mam
własną mamusię i własnego tatusia. Josh...
120 GRZESZNA NAMITNOZ
- W porządku, synu - przerwał mu Benedykt
-umawialiśmy się. %7ładnych łez, ucałuj mamusię, a dla wujka
masz być miły.
Rebeka patrzyła to na jednego, to na drugiego.
Szczęśliwa, śmiejąca się buzia dziecka kontrastowała z ponurą,
ciemną twarzą Benedykta, którą zwrócił w jej kierunku.
Przeszedł ją dreszcz. Swobodny, śmiejący się pan młody zniknął,
przedstawienie skończone. Pochyliła się i objęła Daniela,
puściła go dopiero wtedy, kiedy zaczął się niecierpliwie
wiercić w jej ramionach.
- Skoro zostawiłaś go na tydzień ze swoim kochankiem, parę
dni nad morzem u mojej rodziny z pewnością mu nie zaszkodzi -
oświadczył sucho Benedykt.
Rebeka spojrzała na jego ostre rysy, niejasne podejrzenie
przemknęło jej przez głowę. Czy to możliwe, by był zazdrosny
o Josha? Czy dlatego tak się nagle zmienił? Nie. To
niemożliwe. Po prostu przestał udawać.
-Daniel mógłby zostać z nami - spróbowała jeszcze raz,
wiedząc z góry, że nic nie wskóra. Rozmawiali o tym
wczoraj nieskończoną ilość razy. Zapewne Fiona ma rację.
Benedykt próbuje odciągnąć dziecko od niej.
- Nie, dla zachowania pozorów spędzimy parę dni we
[ Pobierz całość w formacie PDF ]