[ Pobierz całość w formacie PDF ]

charów, konserw i zabrać zapas słodkiej wody do picia. Na Madagaskar daleko...
Ja już szukałem na mapie.
Plany i marzenia kaleki traktował Maniuś z wielką pobłażliwością.  Coś mu
tam chodzi po głowie  myślał.  Niech się chłopiec cieszy". I jego wprawdzie
pociągały dalekie podróże, ale na razie głowę miał zaprzątniętą tylko piłką nożną.
W mżącym deszczu szli wzdłuż Wybrzeża Czerniakowskiego. Maniuś patrzał
na swe dziurawe trampki. Gdy zginał stopę, z rozprutych szwów wydostawały
się bulgocące bańki. Myślał, że warto by zafundować sobie nowe trampki, ale
chyba nie teraz... Najpierw spłata długu Królewiczowi. Doszli do Solca, wspięli
się na wiadukt mostu i zaczekali na autobus  117". Podróż na tylnym zderzaku
czerwonego  chaussona" nie była tak wygodna, jak na buforze tramwajowego
wozu. Ale przecież na Saską Kępę tylko dwa przystanki, a tam już niedaleko
drugi brzeg Wisły i przystanie.
Tym razem prowadził Rudy Milek. On lepiej rozeznawał się w kajakowych
sprawach. Wiedział, do której przystani najłatwiej się zakraść i który z przysta-
niowych najmniej zwraca uwagi na sprzęt.
Wybrali maleńką przystań, odgrodzoną od ulicy wysokim płotem. Bez trudu
przelezli przez tę przeszkodę i skradając się wzdłuż nadwiślańskich zarośli do-
brnęli do szopy. Było to prowizoryczne schronienie dla łodzi i kajaków, osłonięte
jedynie dachem. Wystarczyło podnieść kajak ze stojaka, przenieść go do przy-
stani, by przed dwoma poszukiwaczami przygód otwarła się możliwość wodnej
wycieczki.
Maniuś z nie ukrywaną niechęcią popatrzył na niebieskie kajaki.
 Czy to warto?  zapytał Rudego.  Tak leje, że żaby kryją się pod liśćmi,
a ty, bracie, chcesz w siną dal wędrować.
Milek wybałuszył na niego oczy.
 Człowieku, jedyna okazja. Teraz nikt nie pilnuje.
111
 A jak nas nakryją?
 Nie bój się, ja już wiem, co robię. Już nieraz próbowałem.
 No cóż...  Maniuś wzruszył ramionami.  Spuszczamy kajak na wodę,
i jazda. Nie ma się nad czym namyślać.
Upewnili się, czy nikt ich nie śledzi, upatrzyli sobie najbliżej umieszczony
kajak, zdjęli go ze stojaka i szybko zaciągnęli w łoziny.
 Widzisz, że to nic strasznego  uśmiechnął się Rudy Milek.  Wiosła są,
wszystko w porządku. Ja się na tym znam.
 A z powrotem znowu będziemy go taszczyli?
 Nie, zostawimy w krzakach. Przystaniowy sam go znajdzie.
Mętna, żółtawa woda z pluskiem podmywała piaszczysty brzeg, liżąc gąszcz
łozin. Dalej nurt skłębiał się w wiry. Białe bańki sunęły po wodzie. Pękały, zbijały
się w brudną pianę.
Chłopcy zepchnęli kajak na wodę. Rudy pierwszy wskoczył na pokład. Miał
tak uszczęśliwioną minę, jakby wstępował na transatlantyk.
 Skacz, na co czekasz?!  zawołał.
 Hooop!  zaśmiał się Maniuś. Dał susa, trampki ześliznęły się z mokrej
dykty i chłopiec wpadł po kolana w wodę.
 Ej, ty ofiaro  cieszył się Milek widząc, że tym razem może okazać swą
wyższość.
 Do bani z twoim kajakarstwem  ofuknął go Maniuś.  Bezpłatne mo
czenie nóg.  Wgramolił się do kajaka, ujął wiosła i odbili od brzegu. Na wirach
zakołysało kajakiem, potem równiejszy prąd poniósł ich już gładko.
 No co  odwrócił się Milek  morowa rzecz, prawda? Popłyniemy do
mostu i z powrotem. Gdybyśmy mieli zapasy i namiot, moglibyśmy popłynąć
dalej...
 ... na Madagaskar  zażartował Maniuś.  Ty, bracie, masz pomysły jak
w kinie.
 Ech!  westchnął Milek.  To dopiero byłaby podróż. Czytałem o takich
facetach, co na tratwie przepłynęli Ocean Spokojny. Trzy miesiące płynęli bez
przerwy.
 I nie znudziło im się?
 Człowieku! To dopiero prawdziwa podróż. Gdybym miał kilku takich jak
ty, to bym też zbudował tratwę.
 Wiadomo!  mruknął Maniuś i mocniej uderzył wiosłem. Kajak chyżej
pomknął klaskając głośno dziobem o sfalowaną wodę. Było chłodno. Deszcz siekł
zimnymi kulkami. Maniuś dygotał pod przemoczoną koszulą. Wiosłował szybko,
żeby się rozgrzać.
Gdy dopłynęli do filarów mostu, usłyszeli za sobą warkot. Obejrzeli się. Z da-
leka nadjeżdżała milicyjna motorówka. Pruła mętną taflę wody tocząc przed dzio-
bem wał piany.
112
 Wyrywajmy!  syknął Maniuś.
Milek powiedział niemal spokojnie:
 To nic. Oni codziennie patrolują. To milicja rzeczna.
 Obojętne jaka, ale radzę ci, nawiewajmy.
Nie czekając na odpowiedz Milka, gwałtownym uderzeniem wiosła zawrócił
kajak i zaczął wiosłować do brzegu. Tymczasem milicyjna motorówka zatoczyła
szeroki łuk i przecięła im drogę.
 Stójcie!  zawołał młody milicjant wychylając się z łodzi.
Chłopcom bezsilnie opadły ramiona. Przestali wiosłować. Motorówka zbliżała
się szybko. Wnet jej burta uderzyła o burtę kajaka.
 Skąd wzięliście ten kajak?  zapytał milicjant.
Wystraszeni chłopcy zamienili między sobą pytające spojrzenia. Milczeli.
 Ech, wy...  wykrztusił milicjant i zaklął siarczyście.  Kraść wam się
zachciewa. Poczekajcie chwilę, my was oduczymy.  Przywiązał kajak do linki
holowniczej i zapuścił motor, który tymczasem zgasł. Szarpnęło mocno kajakiem,
chybnęło chłopcami i motorówka pociągnęła kajak w górę rzeki ku przystaniom.
 My byśmy i tak oddali z powrotem  zawołał Milek, starając się przekrzy
czeć warkot motoru.
 Tak, tak  pokiwał milicjant głową  znamy się na takich.
 Daję słowo!  zapiszczał chłopak płaczliwie.
Milicjant machnął tylko ręką. Maniuś milczał. Był tak wściekły, że dał się
namówić na tę wyprawę, iż gotów był z rozpaczy rzucić się do wody. Zrozumiał,
że tym jednym nieodpowiedzialnym czynem pokrzyżował sobie wszystkie plany.
Jeśli go przymkną, to nie będzie mógł sprzedawać  Expressu"; jeśli nie będzie
sprzedawał gazet, nie uzbiera pieniędzy i nie będzie mógł wrócić do  Syrenki".
A jeśli o wszystkim dowiedzą się na Górczewskiej, to wyleją go z klubu. Ten
logiczny tok myśli tak go przygnębił, że z rezygnacją poddał się losowi.
Kiedy dobili do brzegu, na pomoście przystani czekał już przystaniowy, star-
szy człowiek w trykotowej koszuli w pasy w narzuconym na ramiona deszczowym
płaszczu.
 Złapaliście gagatków!  przywitał wysiadających milicjantów.
 To plaga, panie dzieju! Człowiek nie może spokojnie posiedzieć w bufecie.
Maniuś dał kuksańca Rudemu Milkowi.
 Widzisz, coś narobił.
Ten skrzywił się tylko. Miał minę męczennika, który cierpi dla idei.
W budynku przystani spisano krótki protokół.
 Ja nie chciałem ukraść kajaka  bronił się spokojnie Rudy Milek.  Ja
już nieraz brałem łódki z przystani. Przecież teraz nikt nie pływa. Po co kajaki
mają się marnować?
 Nie kręć!  przerwał mu groznie milicjant.  Ty też nie chciałeś? 
zwrócił się do Maniusia.
113
 Mnie tam wszystko jedno, szanowny panie sierżancie. Ja jestem niewinną
ofiarą pomyłki. Mnie kajakarstwo nie obchodzi. Piłka nożna to co innego. Dla
kolegi dałem się namówić. A on  pokazał ruchem głowy na Rudego Milka 
on też ofiara. Wyczytał w książce, że byli tacy, co przepłynęli na tratwie ocean,
no i chłopiec teraz chciał trochę potrenować.
Przez grozną twarz stróża porządku publicznego przemknął leciutki uśmie-
szek. Ubawiła go wypowiedz malca. Wnet jednak przybrał urzędową postawę
i pokiwał głową.
 Wy zawsze jesteście niewinni. Zobaczymy, jak to będzie na komisariacie.
 Wsiąkliśmy, bracie, i to w taki głupi sposób  powiedział Maniuś wykrę
cając kolarkę z wody.
Rudy Milek czochrał palcami sztywne, mokre włosy.
 Z podróżnikami różnie bywa. Nieraz na morzu napadną na nich korsarze
i zabiorą ich do niewoli. Jeżeli chcesz ze mną prysnąć na Madagaskar, to musisz
być przygotowany na wszystko.
 Wybierałeś się na Madagaskar, a wylądowałeś legalnie na Saskiej Kępie  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Pokrewne

    Start
    Bahdaj Adam Podróż za jeden uœmiech
    Bahdaj Adam Do przerwy 0;1
    07. Carrington Tori Seksualne safari
    Carey Mary Virginia Tajemnica magicznego krć™gu
    Harry Turtledove War Between the Provinces 03 Advance and Retreat
    Amber Kell [H
    12 Wrzosy (Ksi晜źna)
    Jasper Fforde Thursday Next 2 The Well of Lost Plots
    C Anderson Poul Conan buntownik
    Anthony, Piers If I Pay Thee Not In Gold
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zdrowieiuroda.opx.pl