[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chodz, farastu - powiedział spokojnie drow, przypomniawszy sobie nazwę nadawaną temu
właśnie rodzajowi stworów.
- Farastu - szydził - najpodlejszy z gatunków demodandów. - Chodz, poczujesz cięcia ostrzy
drowa.
Bruenor cofnął się od Drizzta, prawie się śmiejąc. Część jego istoty chciała powiedzieć: O
co chodzi , lecz większa część, strona, którą obudziła Catti-brie swym gryzącym przytykiem do
jego dumnej historii, mówiła co innego.
- Chodz więc i walcz! - ryknął w cienie niezgłębionej szczeliny. - Mamy dość sil na cały
wasz przeklęty świat!
W jednej chwili Drizzt przejął inicjatywę. Jego ruchy pozostały powolne pod działaniem
ciężaru planu, lecz były nie mniej wspaniałe, niż w ich świecie. Robił zwody i ciął, rąbał i parował
ciosy, harmonijnie stosując się do każdego ruchu wykonywanego przez demodanda. Wulfgar i
Bruenor instynktownie ruszyli mu na pomoc, lecz zatrzymali się, żeby lepiej przyjrzeć się
przedstawieniu. Catti-brie nie patrzyła, strzelając z luku w każdą wstrętną postać, wynurzającą się z
zalegającego dymu. Spojrzała tylko na ciało spadające właśnie z ciemności wysoko w górze. W
ostatniej chwili odsunęła Taulmaril w całkowitym zaskoczeniu.
- Regis! - krzyknęła.
Halfling zakończył swe spadanie, siadając z miękkim plaśnięciem w dymie na drugim
moście, o kilkanaście jardów od swych przyjaciół. Wstał i usiłował utrzymać się na nogach mimo
fal zawrotów głowy i dezorientacji.
- Regis! - krzyknęła znowu Catti-brie. - Jak się tu dostałeś?
- Widziałem was w tej przerażającej pętli - wyjaśnił halfling. - Pomyślałem, że możecie
potrzebować mojej pomocy.
- Ba! Bardziej niż twego przybycia tutaj, Pasibrzuchu - odparł Bruenor.
- I mnie jest miło cię widzieć - odkrzyknął Regis. - Ale tym razem to ty się mylisz. Mam
swój własny wybór. Podniósł zakończone perłą berło, aby mogli je dokładnie zobaczyć. - Aby ci to
dać.
Bruenor był naprawdę szczęśliwy, widząc swego małego przyjaciela. Zanim Regis zdążył
odeprzeć jego podejrzenia, przyznał się do błędu, skłoniwszy się nisko Regisowi. Broda zanurzyła
się w wirującym dymie. Wzniósł się w górę następny demodand, na tym samym moście co Regis.
Halfling znów pokazał berło swym przyjaciołom.
- Wezcie to - prosił, przymierzając się do rzutu. - To wasza jedyna szansa na wydostanie się
stąd! - Opanował swe zdenerwowanie, tu w ogóle istniała tylko jedna szansa i rzucił berłem za całej
siły. Poleciało wirując, hipnotyzujące powoli, w kierunku trzech par wyciągniętych rąk.
Nie mogło jednak przelecieć wystarczająco szybko przez ciężkie powietrze i utraciło
szybkość tuż przed mostem.
- Nie! - krzyknął Bruenor, widząc, jak ich nadzieje spadają w dół.
Catti-brie warknęła chcąc zaprzeczyć temu, rozpięła pas i odrzuciła Taulmaril jednym
ruchem. Skoczyła za berłem.
Bruenor rzucił się desperacko na płask, aby chwycić ją za kostki, lecz była już zbyt daleko.
Wyraz zadowolenia pojawił się na jej twarzy, gdy chwyciła berło. Przekręciła się w powietrzu i
rzuciła je w ręce czekającego Bruenora, a potem zniknęła z pola widzenia bez słowa skargi.
* * * * *
LaValle badał zwierciadło drżącymi rękoma. Obraz przyjaciół i plan Tartaru zniknął w
ciemnej mgle, gdy Regis przeskoczył przez nie z berłem. Lecz teraz to było najmniejszym
zmartwieniem czarnoksiężnika. Cienka szczelina, widoczna tylko przy dokładnym badaniu, powoli
posuwała się w kierunku środka Pierścienia Tarosa. Rzucił się na Pooka i wyrwał mu kij. Zbyt
zaskoczony, aby odepchnąć czarnoksiężnika Pook oddał laskę i cofnął się o krok.
LaValle rzucił się znów ku lustru.
- Musimy zniszczyć jego magię! - wrzasnął i uderzył laską w szklisty obraz.
Drewniany kij pod działaniem siły urządzenia rozleciał się w jego rękach na kawałki, a sam
LaValle został odrzucony przez cały pokój. - Rozbij to! Rozbij to! - błagał Pooka, jego głos
przeszedł w żałosny jęk.
- Sprowadz z powrotem halflinga! - odparł Pook, bardziej zatroskany Regisem i statuetką.
- Nic nie rozumiesz! - krzyknął LaValle. - Halfling ma berło! Bramy nie można zamknąć z
drugiej strony!
Wyraz twarzy Pooka zmienił się z zaciekawionego na zatroskany, gdy dotarł do niego ciężar
przerażenia czarnoksiężnika.
- Mój drogi LaValle - zaczął chłodno. - Czy ty chcesz mi powiedzieć, że z tych pokoi mamy
otwartą bramę do Tartaru?
LaValle potulnie pokiwał głową.
- Rozbij to! Rozbij to! - wrzasnął Pook do stojącego obok niego eunucha. - Zrób tak, jak
mówi czarnoksiężnik! Roztrzaskaj tę piekielną pętlę na kawałki!
Pook podniósł kawałek swej roztrzaskanej laski, bogato rzezbionej laski wręczonej mu przez
samego Pashę Calimshanu.
Poranne słońce widniało jeszcze nisko na wschodnim niebie, ale mistrz gildii już wcześniej
wiedział, że nie będzie to dobry dzień.
* * * * *
Drizzt, drżąc z udręki i wściekłości rzucił się w stronę demodanda, jego każdy cios
wymierzony był w krytyczny punkt bestii. Stwór, zwinny i doświadczony, zrobił unik przed
początkowym atakiem, lecz nie mógł dotrzymać pola rozwścieczonemu drowowi. Błysk odciął
blokujące ramię w łokciu, a drugie ostrze zagłębiło się w serce demodanda. Drizzt poczuł przepływ
mocy przez swoje ramię, gdy jego sejmitar wyssał siły życiowe ze wstrętnego stwora, lecz drow
posiadał własną siłę zawartą w jego gniewie.
Gdy stwór legł bez życia, Drizzt odwrócił się do swych towarzyszy.
- Ja nie... - wyjąkał Regis przez rozpadlinę. - Ona... ja... - Ani Bruenor, ani Wulfgar nie
odpowiedzieli mu. Stali jak skamieniali, patrząc w pustą ciemność w dole.
- Uciekaj! - zawołał Drizzt, widząc kolejnego demodanda, zbliżającego się od tyłu do
halflinga. - Powinniśmy się dostać do ciebie!
Regis oderwał oczy od rozpadliny i rozejrzał się w sytuacji.
- Nie ma potrzeby! - odkrzyknął. Wyciągnął statuetkę i podniósł ją do góry, aby Drizzt mógł
ją widzieć. - Guenhwyvar mnie stąd zabierze, a przynajmniej kot może pomóc...
- Nie - przerwał mu Drizzt, wiedząc co mały chce zasugerować. - Wezwij panterę i znikaj!
- Spotkamy się znowu w lepszym miejscu - zaproponował Regis, pociągając nosem. Położył
statuetkę przed sobą i zawołał cicho.
Drizzt wziął berło od Bruenora i położył uspokajająco rękę na ramieniu przyjaciela. Potem
przycisnął magiczny instrument do piersi, dostrajając swe myśli do jego magicznych emanacji.
Domysły zyskały potwierdzenie, berło rzeczywiście było kluczem do bramy prowadzącej na ich
plan, bramy, która jak czuł Drizzt, była ciągle otwarta. Podniósł Taulmaril i pas Catti-brie.
- Idziemy - powiedział do swych dwóch przyjaciół, ciągle patrząc w ciemność. Popchnął ich
przez most delikatnie, lecz nieustępliwie.
* * * * *
Guenhwyvar wyczuła obecność Drizzta Do Urdena, gdy znalazł się na planie Tartaru.
Wielki kot ruszył z wahaniem, gdy Regis wezwał go, aby go stąd zabrał, lecz teraz halfling posiadał
statuetkę, a Guenhwyvar od dawna już uważała halflinga za przyjaciela. Wkrótce Regis znalazł się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]